piątek, 23 sierpnia 2013

Epilog

Każda dorastająca dziewczyna a w końcu kobieta, zastanawia się jak będzie wyglądać jej ślub… Mój dzień ślubu właśnie nadszedł i długo go planowałam. Nie obyło się również bez niespodzianek, nieprzewidzianych gości, kłopotów czy chwil zwątpienia. Ale jedno jest pewne… Dziś, już za kilka minut powiem sakramentalne „TAK” jedynemu mężczyźnie, którego kocham.

- No ale co było? – spojrzała na mnie zaciekawiona
- Nie wiem. Historia jeszcze się pisze… - zaśmiałam się
- Ale jako to? – spytała ponownie
- Libby myślże logicznie! – krzyknęłam zza drzwi
- No dobrze, już dobrze… - westchnęła – Wcisnęłaś się w końcu w tą suknię? - krzyknęła
- Taaa, prawie… - wciągnęłam powietrze do płuc – Ale chyba nie będę oddychać… - westchnęłam
- Co, dlaczego? – spytała lekko zdziwiona
- Nie mieszczę się w suknię… - powiedziałam płaczliwym tonem głosu
- To niemożliwe Sara – Libby weszła do pokoju w którym właśnie próbowałam się wcisnąć suknię ślubną
- Sara… Chodź do mnie… - powiedziała a ja posłusznie podeszłam do przyjaciółki, która właśnie chwyciła za suwak – A teraz wdech! – nakazała a ja posłusznie wykonałam jej rozkaz – To nie możliwe… - syknęłam
- Mówiłam… - westchnęłam
- Jeszcze miesiąc temu była na ciebie za luźna a teraz ledwie się w nią mieścisz – pociągnęłam suknię za suwak i w końcu zapięła sukienkę – No! A teraz przez całą nic nie będziesz oddychać… - zaśmiała się
- Ha-ha-ha bardzo śmieszne – spojrzałam na przyjaciółkę – I jak wyglądam? – obróciłam się w jej stronę i okręciłam się wokół własnej osi
- Pięknie! Łukasz oszaleje jak cie zobaczy – uśmiechnęła się do mnie
- Ty też pięknie wyglądasz. Jacky ma szczęście, że ma tak piękną kobietę – uśmiechnęłam się do przyjaciółki
- Dzięki – zarumieniła się – No a teraz powiedz co żarłaś, że nie mieścisz się we własną suknię ślubną i to na kilka minut przed ślubem?
- Nic, suknia ma pasować do mnie a nie ja do niej – uśmiechnęłam się kontem oka
- Taaa i co? Pasuje do ciebie? – zaśmiała się
- Prawie pasuje – zaśmiałam się – Wiesz… Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie… - uśmiechnęłam się i usiadłam na chwilę w fotelu
- Nie dziwię się… - usiadła obok mnie – Masz faceta który cie kocha, najukochańszą córkę na świecie, drugiego faceta…
- Czy ty możesz się zamknąć! – przerwałam jej w pół zdania
- No co? – spojrzała na mnie zdziwiona – Cesc jest przy Lenie a co za tym idzie jest przy tobie… - spojrzała na mnie
- Ale to nie jego kocham – położyłam rękę na swoim brzuchu i uśmiechnęłam się sama do siebie
- Co tak się szczerzysz? – spojrzała na mnie z podejrzeniem w oczach
- Ja? Szczerze się? – spojrzałam na przyjaciółkę
- Tak ty – spojrzała na mnie i przygryzła wargę  - Czy ja o czymś nie wiem?
- Hmmm… - potarłam dłonią swój podbródek i poklepałam delikatnie brzuch
- Czekaj, czekaj, czekaj… - wstała i spojrzała na mnie – Jesteś rozpromieniona, o wiele ładniejsza, o wiele bardziej szczęśliwa, nie piłaś na panieńskim i wreszcie przytyłaś – spojrzała na mnie kiedy skończyła wyliczać – Jesteś w ciąży! – pisnęła radośnie
- Tak, jestem… - szepnęłam
- Wiedziałam! – ponownie pisnęła – Dlaczego mi id razu nie powiedziałaś? – rzuciła się na mnie uścisnęła mnie mocno
- LIBBY! – krzyknęłam – Popsujesz mi fryzurę… i makijaż…
- Już dobrze, już dobrze… - stanęła obok – Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?
- Nie wiem. Jakoś tak wyszło – spojrzałam na nią – Zresztą sama się dowiedziałam kilka dni temu…
- Mniejsza oto, kto jest ojcem? – spojrzała na mnie z poważną miną
- Serio? Kto jest ojcem? – spiorunowałam ją wzrokiem
- Tak tylko sobie żartuje… - zaśmiała się
- No ja myślę – spojrzałam na nią – Kurde Libby… Martwię się o chłopaków…
- Dlaczego? – spojrzała na mnie zmartwiona
- Bo wczoraj mieli kawalerski a jeszcze nie wrócili i nie miałam od Łukasza żadnych wiadomości gdzie są, co robią… Boże! Za 15 minut pobieramy się a jego wciąż nie ma!
- Spokojnie, nie denerwuj się – spojrzała na mnie i uśmiechnęła się – Jack właśnie wysłał mi wiadomość, że już są i za kilka minut Łukasz będzie zwarty i gotowy.
- Chwała Bogu! – odetchnęłam z ulgą, wtedy rozległo się pukanie do drzwi – Proszę…
- Sara, Libby – do pokoju wszedł Theo – Wszyscy czekają na was… Cholerka! – spojrzała na mnie – Sara, wyglądasz bosko…
- Dziękuję – uśmiechnęłam się – Ty też niczego sobie wyglądasz…
- Czekamy już tylko na was… - powiedział po czym wyszedł i zamknął za sobą drzwi
- Gotowa na najważniejszy dzień w swoim życiu? – Libby spojrzała na mnie i uśmiechnęła się
- Chyba tak… - uśmiechnęłam się nieśmiało i wyszłam z pokoju

To był najszczęśliwszy dzień mojego życia. Wyszłam za mężczyznę którego kocham i chcę spędzić całe życie. Mam cudowną córeczkę i wkrótce na świat przyjdzie nasz syn. Jego tatuś jest strasznie tym podekscytowany. Cesc widuje się z Leną tak często jak chcę a ja w końcu mam czyste sumienie i mogę prowadzić szczęśliwe życie bez obaw, że coś pójdzie nie tak i cała zakłamana prawda wyjdzie na jaw.

Czasami w życiu nie układa się tak jak powinno. Czasami kłamstwo to jedyna droga ucieczki. Ale co się stanie, kiedy kłamstwo jest prawdziwe?

____________
Ogłoszenia Parafialne:

Epilog to chyba najsmutniejsza część pisania, bo zawsze coś się musi skończyć. Napisanie Epilogu zajęło mi troszkę czasu, bo ostatnio miałam załamanie i jakoś nie mogłam się pozbierać by to napisać. Ale teraz już mam to za sobą. Mam nadzieję, że True Lies się wam podobało.

Dziękuję za uwagę poświęconą temu opowiadaniu i zapraszam do czytania LBS. Może kolejny rozdział pojawi się już niebawem.


Pozdrawiam N. 

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 7|VII

Łukasz dołączył do swoich znajomych na siłowni. Był zdenerwowany i nie wiedział gdzie ma się podziać. Jack i reszta to zauważyli.

- Łukasz coś się stało? – spytał Jack
- Nic… - powiedział podenerwowany Łukasz – Chyba nic…
- No powiedź – nalega Theo – Przecież jesteśmy przyjaciółmi…
- No sam nie wiem… - powiedział smutny Łukasz – Nie chcecie słuchać o moim żuciu prywatnym…
- Łukasz mów – powiedział stanowczo Wojtek – Jesteśmy przyjaciółmi, może jakoś ci pomożemy
- Chyba straciłem Sarę i Lenę… - powiedziała załamany Łukasz nie patrząc na kolegów
- Co? – spytał troszkę zaskoczony Theo – Przecież bierzecie ślub za tydzień, to nie możliwe aby Sara się teraz rozmyśliła…
- Właśnie, Theo ma całkowitą rację – dołączył się Jack – Szalejecie za sobą… Sara szaleje za tobą…
- Ale chyba tak się stało… - usiadł na ławeczce i schował twarz w swoje dłonie – Cesc dowiedział się prawdy…

Jack kompletnie wie wiedział o co chodzi Łukaszowi. Nie wiedział co wspólnego ma Cesc z Sarą a przede wszystkim z Leną. Spojrzał na przyjaciela pytająco w oczekiwaniu na wyjaśnienie. Theo spojrzał na Łukasza, który siedział dalej załamany.

- Bo widzisz Jack – zaczął Theo – Łukasz nie jest ojcem małej Lenki
- Kręcisz! – zaśmiał się Jack ale mina Theo była poważna
- To prawda Jack – powiedział Łukasz – Nie jestem ojcem Leny. Cesc Fabregas  jest ojcem Leny – prawie zaszlochał
- Ale jak to? – spytał zszokowany Jack – Przecież od początku jesteś z Sarą… Przecież zanim Sara zaszłe w ciąże byliście już miesiąc razem i Sara urodziła wcześniaka…
- Nie, Sara urodziła normalnie – spojrzał na przyjaciela – To my powiedzieliśmy, że Lena to wcześniak
- Dlaczego mi nic nie powiedzieliście? – spytał Jack
- Nikt o tym nie wie… - powiedziała Łukasz
- Łukasz… - zaczął Wojtek – Dlaczego miałbyś ją stracić? Sara jest w tobie zakochana nie w Fabregasie. To z tobą weźmie ślub nie z nim… A on jest tylko ojcem…
- Nie jestem tego taki pewnie – zaczął Łukasz – On i Sara mają wspólną przeszłość, teraz dowiedział się o Lenie. On na pewno nie odpuści a Sara może mu ulec ponownie
- Ogarnij się! – powiedział Theo – Sara jest twoja i tylko twoja. Fabregas przy tobie nawet nie ma szans.
- Theo ma racje – powiedział Wojtek -  Fabregas przy tobie nie ma szans.

***
Libby zadzwoniła do Cesca Fabregasa proszą o kolejne spotkanie. Chciała z nim pogadać, chciała spytać go co teraz zamierza. Spotkali się w ulubionej restauracji Libby. Zamówili kawę i kawałeczek szarlotki.

- Co zamierzasz zrobić? – spytała delikatnie Libby poczym upiła łuk świeżo zaparzonej kawy
- Co masz na myśli? – odpowiedział pytając
- No co zamierzasz zrobić z tą całą sytuacją? – spytała ponownie
- Kocham Sarę i nie zrezygnuje z niej. Teraz kiedy dowiedziałem się że mam córkę tym bardziej z niej nie zrezygnuje – odpowiedziała poważnie
- Czyli co? – spytała lekko przerażona
- Będę walczyć. Nie zrezygnuje z rodziny – spojrzał na przyjaciółkę - Kocham Sarę i od razu pokochałem małą – upił łyk kawy
- Chyba nie rozbijesz jej związku? – spojrzała na przyjaciela przerażona – Sara ci tego nigdy nie wybaczy…
- To się zobaczy… - powiedział wymijająco – Można inaczej to załatwić…
- Cesc! Ty chyba nie myślisz o tym serio, co? – w dalszym ciągu była zszokowana – Chcesz zabrać jej Lenę?!
- Sam już nie wiem… - westchnął ciężko – Lena mnie okropnie zraniła. Przez 2 lata nie wiedziałem, że mam córkę. To cholernie boli jakbyś nie wiedziała.
- Cesc, wiem o tym, ale to nie jest powód to takiego posunięcia z twojej strony – zaczęła go przekonywać - Porozmawiaj z Sarą. Może jeszcze wszystko się jakoś ułoży.
- Nie wiem Libby. Sam już nie wiem co mam zrobić – potarł dłonią policzek i brodę
- Może nie będziesz już z Sarą, ale zawsze możesz być ojcem dla Leny – uśmiechnęła się do przyjaciela
- Myślisz, że Sara pozwoli mi być dla niej ojcem? – spojrzał smutny na przyjaciółkę
- Jasne że tak. – powiedziała radośnie – Bądź o bądź to jesteś ojcem małej…
- Sara mnie nienawidzi… - westchnął ciężko – Ona mnie nienawidzi… Zresztą krzyknęła mi w twarz, że to nic nie znaczy, że jestem jej ojcem – w jego oczach pojawiły się łzy
- Nie mów tak. Sara cie kocha – ponownie się uśmiechnęła – Może nie tak jak 2 lata temu, bo z tej miłości wyleczył ją Łukasz, ale cie kocha.
- Szkoda, że nie kocha mnie tak jak Łukasza… - westchnął – Jestem taki głupi, że strąciłem swoją szansę… Trzeba było mi zostać tu i zajęć się Sarą… - ponownie westchnął
- Cesc, to nie twoja wina że chciałeś wrócić do domu – spojrzała na przyjaciela – Barcelona to twój dom i każdy po tylu latach chciałby w końcu wrócić do swojego domu i do drużyny w której się chciało grać od małego. To nie twoje wina… - położyła swoją dłoń na jego dłoni
- Nie, to moja wina… - raptownie zabrał swoją dłoń – Gdyby nie to, to ja, Sara i Lena tworzylibyśmy teraz piękną rodzinę! – prawie krzyknął
- Cesc! – przywołała do porządku przyjaciela – Teraz jest już za późno na gdybanie, nie sądzisz?
- Niestety za późno… - spojrzał na przyjaciółkę

***
Tak jak kazał mi Łukasz, z samego rana udałam się do lekarza w nadziei, że dowiem się jakie chrubko się do mnie znów przyczepiło. Niestety to czego się dowiedziałam było o wiele gorsze. Nie wiedziałam jak ja to powiem Łukaszowi. Wróciłam do domu przerażona, blada, zszokowana a nawet podekscytowana. Nie mogłam dla siebie znaleźć miejsca w mieszkaniu. Przekładam książki z miejsca na miejsce, siedziałam na kanapie, później coś robiłam w kuchni. Mimo iż miałam dzień wolny i mogłam odpocząć jak człowiek, bo Łukasz zabrał małą do Jacka i Libby na cały dzień, to nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca. Ciągle nurtowało mnie to jak ja powiem to Łukaszowi. Usiadłam w końcu na kanapie. Siedziałam i siedziałam aż nagle do moich uszu dobiegł mi dźwięk dzwonka wejściowych drzwi. Wystraszyłam się. Czyżby to był Łukasz? Czyżby zapomniał kluczy do mieszkania? Zaczęłam się bać jeszcze bardziej. Przerażona podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Moim oczom ukazał się jeszcze gorsy koszmar niż Fabiański. W moich drzwiach stał nie kto inny jak Cesc Fabregas. Moje serce zamarło na chwilę i nie wiedziałam co mam zrobić.

- Co ty tu robisz? – ledwie wyszeptałam przerażona
- Musimy pogadać! – powiedział stanowczo i wszedł do mieszkania – I nie obchodzi mnie to, że nie chcesz. Musimy i koniec! – stanął w salonie i patrzył się na mnie tymi zniewalającymi brązowymi oczętami a mi nogi zmiękły
- Po pierwsze to jesteś u mnie w domu i cie nie zaprosiłam do środka – spojrzałam na niego groźnie - A po drugie: Kim ty jesteś żeby mówić mi co mam robić?!
- Sara, ja wiem, że nie jest między nami teraz kolorowo, ale musimy pogadać. Musimy obgadać wszystkie rzeczy – zamknęłam drzwi i podeszłam do niego – A sama wiesz, że nie jest ich mało.
- Wiem, ale co my mamy obgadywać? – spytałam zdziwiona – Jesteś Ojcem Leny ale nie ma do niej żadnych praw. Łukasz się podpisał po aktem urodzenia, nie ty. Łukasz… Nie ty!
- Wiem i chcę to zmienić – spojrzała na mnie i chwycił moje dłonie - Chcę być ojcem dla Leny…
- Słucham? – nogi ponowie zrobiły mi się jak z waty i opadłam delikatnie na kanapę stojącą tuż za mną
- Chcę być ojcem dla Leny – spojrzał na mnie i usiadł obok mnie – Chcę być obecny w jej życiu.
- Cesc… - spojrzałam na niego – Przychodzisz tu do mnie od tak i prosić o tak wiele…
- To nie jest wiele – powiedział chłodno – Jestem jej ojcem i mam do tego pełne prawo. Jeśli nie zgodzisz się polubownie, to rozegramy to inaczej.
- Słucham?! – spojrzała na niego cholernie zdziwiona – Jak możesz tak nawet mówić? Ty chyba nie myślisz poważnie?!
- Ależ myślę i mówię poważnie… - ponownie na mnie spojrzał zimnym wzrokiem
- Chyba nie zamierzasz mi jej odebrać?! – w moich oczach pojawiły się łzy, które po chwili zaczęły ciec po moim policzku
- Nie! – spojrzał na mnie lekko zdziwiony – Szalona jesteś? Nie odbiorę dziecku matkę… - zaśmiał się przez chwilę a mi ulżyło – Gdzie jest Lena? Chciałbym przytulić moją córkę… - powiedział z uśmiechem na ustach
- Nie ma jej. Pojechała z Łukaszem do Jacka i Libby na cały dzień – spojrzała na Cesca – Łukasz chciała mi dać dzień wolny bo ostatnio źle się czuje. No i kazał mi jechać do lekarza… - zaczęłam się jak głupia tłumaczyć 
- Chora jesteś? – spojrzał na mnie zaniepokojony
- Nie – odpowiedziałam raczej radośnie – Myślałam, że jestem chora ale już wiem że nie jestem… A zresztą co to cie może obchodzić – prawie warknęłam
- Sara, obchodzi mnie to i to bardzo… - spojrzała na mnie i chwycił moją dłoń
- Cesc, gdybym mogła cofnąć czas abyś był ojcem Leny a my moglibyśmy być znów razem, to bym to zrobiła. Ale jak teraz patrzę na to z perspektywy czasu to nie zrobiłabym tego – cały czas patrzyłam w jego ciemno brązowe oczy – Naprawdę nie zrobiłabym tego.
- Wszystko można jeszcze naprawić… - powiedział błagalnie
- Nie Cesc, nie można – w dalszym ciągu patrzyłam mu w oczy – Łukasz odmienił moje życie, pokazał mi prawdziwą miłość, zaopiekował się mną kiedy najbardziej tego potrzebowałam.
- Sara – przysunął się bliżej mnie – Ja nadal cię kocham…
- Przestań!!! – prawie krzyknęłam – Nie możesz mnie kochać po prawie dwóch latach!
- Ale to prawda – powiedział spokojny przysuwając się bliżej mnie – Kocham cię i chce być z tobą.
- Cesc! Ja… Jestem… Z… Łukaszem! – podkreśliłam dokładnie każde słowo – Za kilka dni bierzemy ślub, czy ty tego nie możesz zrozumieć? A co najważniejsze, mimo iż Lena nie jest Łukasza córką, to on traktuje ją ja własną. Nie zabieraj jej normalnego domu.
- Sara, zawsze my możemy stworzyć normalny dom – uśmiechnął się i dotknął mojego policzka dłonią a ja przytuliłam się do niej czując jego delikatny dotyk
- Nie Cesc – spojrzałam na niego – Nie wiesz wszystkiego…
- Wiem już wszystko… - prawie szepnął – To ja jestem ojcem Leny…

Wtedy stało się coś co nie powinno się wydarzyć. Cesc Fabregas, ten który złamał moje serce, ten który namieszał mi w głowie, pocałował mnie. A ja odwzajemniłam ten pocałunek. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale odwzajemniłam pocałunek. Jego usta były tak delikatne i tak ciepłe, że aż nie chciałam przerywać tej chwili. Niestety przerwał nam go trzask zamykających się drzwi i stojący w salonie z Leną na ręką Łukasz.

- Łukasz… - pisnęłam i wstałam szybko z kanapy – To nie jest tak jak myślisz… - podeszłam szybko do niego i spojrzałam mu w oczy – To nie jest tak jak myślisz – powtórzyłam
- Doprawdy? – spytał smutny jak nigdy dotąd – Chyba jesteś ślepy… - odsunął się ode mnie
- Łukasz daj mi wszystko wyjaśnić – powiedziałam błagalnie
- Sara, nie jestem zły… - powiedział coś czego się nie spodziewałam – Nie jestem zły, ale za to jestem w szoku. Nie spodziewałem się, że to zrobisz…
- Tak bardzo cie przepraszam Łukasz – chciałam go pocałować ale się odsunął ode mnie – Naprawę cie przepraszam… - wyszeptałam i wzięłam małą na ręce
- Łukasz, to nie jest wina Sary – wtrącił się Cesc – To ja ją pocałowałem i możesz winić mnie…
- Nie musisz mi się tłumaczyć Cesc – Łukasz odpowiedział spokojnie – Kiedyś ciebie i Sarę łączyło coś… Nie mogę jej zabronić… - zaczął ale mu przerwałam kładąc swoją dłoń na jego ustach
- Ciii – syknęłam  - Cesc? – spojrzałam na niego – Możesz nas zostawić samych?
- Tak, jasne… - spojrzał na mnie i wtedy dałam mu Lenę a jego oczy rozweseliły się
- Nie – powiedział Łukasz a mnie i Cesca wmurowało – Jeśli chcesz za mną porozmawiać to niech on zostanie
- Chyba jednak wyjdę na taras – powiedział spokojnie Cesc – Musicie porozmawiać… Sami…

Cesc wziął Lenkę i wyszedł z nią na taras. Nie zamknął jednak drzwi...

- Łukasz… - zaczęłam – Ten pocałunek nic dla mnie nie znaczył…
- Sara nie oszukuj siebie i mnie – powiedział spokojnie patrząc mi w oczy – Czujesz coś do Fabregasa, nie mogę tego zmienić…
- Tak! Czuję miętę przez śmierdzącą piętę – zaśmiałam się – Łukasz, nic do niego nie czuje. Naprawdę…
- Więc co miał znaczyć ten pocałunek? – spojrzał na mnie smutny
- Chyba chciałam się przekonać na własnej skórze czy coś jeszcze do niego czuję…
- Iiii? – spytał
- Nie kocham go – ujęłam jego twarz w swoje ręce – Nie kocham go! Nic do niego nie poczułam podczas tego pocałunku – uśmiechnęłam się
- Naprawdę? – patrzył na mnie w dalszym ciągu smutny – Wydawało mi się, że widzę co innego…
- Łukasz! – podniosłam ton głosu – Nic do niego nie czuję!
- Nie kłam Sara – jego oczy wciąż były smutne
- Nie kłamię – spojrzałam w jego oczy – Kocham tylko ciebie. Tylko ciebie – podkreśliłam ostatnie zdanie
- Ja ciebie też kocham – w końcu w jego oczach dostrzegłam ogniki radości
- I wiesz co… - powiedziałam już bardziej radosna – Byłam dziś u lekarza a raczej u dwóch lekarzy…
- Dwóch? – spojrzała na mnie zdziwiony
- Tak, u dwóch – uśmiechnęłam się szeroko
- I co? – spytał wyraźnie zaciekawiony
- Jestem w ciąży – powiedziałam prawie szepcząc
- Z kim? – spojrzał na mnie lekko otumaniony a mną trząchnęło
- Z tobą baranie! – parsknęłam śmiechem – Spodziewam się twojego dziecka! – powiedziałam radośnie prawie krzycząc
- Naprawdę? – Łukasza oczy rozweseliły się w końcu
- Tak! Naprawdę! – powiedziałam i pocałowałam go namiętnie – Zostaniemy ponownie rodzicami…
- Nie żartujesz prawda? – spytał całkiem poważnie
- Tak głupku! Żartuje, że jestem z tobą w ciąży! – ponownie się zaśmiałam i spojrzałam na Cesca, który chyba najwyraźniej to słyszał
- Tak tylko pytam – zaśmiał się i ponownie mnie pocałował – Ale chyba Cesc to słyszał… - szepnął mi do ucha
- No i co z tego… - powiedziałam – To ciebie kocham!

____________
Ogłoszenia Parafialne:

Oficjalnie wróciłam do pisania! Yey! Jak ja się cieszę.
Było mi ciężko wrócić, bo odzwyczaiłam się od takiego pisania, ale już wskoczyłam na swoje tory.
Tak więc, to jest ostatni rozdział True Lies. Mam nadzieję że wam się podobało opowiadanie i zapraszam już wkrótce na Epilog.

*Przepraszam za błędy. Ostatnio źle ze mną i mogłam coś przeoczyć.


Pozdrawiam N. 

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 6|VI


- Słucham?! – jak z pod ziemi wyrósł Cesc Fabregas – Jednak to prawda?! – spytał zszokowany i smutny – Lena to moja córka?!
- Cesc… - podeszłam do niego – To nie jest tak jak myślisz….

Zamarłam, kiedy go zobaczyłam. Tajemnica mojego życia wydała się. Czułam jak rozpada mi się grunt pod nogami i nie wiem, co mam zrobić. Zaczęłam się jąkać i spoglądałam to na Theo, to na Libby, to na Cesca… Nie wiedziałam, co mam teraz powiedzieć, a wiedziałam, że Libby i Theo mi teraz nie pomogą.

- Cesc… - zaczęłam spokojnie prawie ze łzami w oczach
- Co? – spytał z pogardą – Chcesz mi wcisnąć kolejną historyjkę?!
- Nie… - wtedy zwróciłam się do Libby i Theo – Zaplanowaliście to! – krzyknęłam – Jak mogliście mi to zrobić!!!? – ponownie krzyknęłam – Ufałam wam!
- Sara… - podeszła do mnie Libby – Cesc sam poprosił nas o spotkanie. Nie wiedziałam, że akurat natknie się na ciebie u mnie…
- Nic już nie mów Libby okay?! – dalej mówiłam podniesionym głosem
- Theo… Libby… - zaczął Cesc – Moglibyście nas zostawić samych na chwilę?
- Jasne… - powiedział Theo, po czym razem z Libby opuścili salon

Theo i Libby wyszli z salonu, zapanowała głucha i niezręczna cisza. Nie wiedziałam co się za chwile stanie. A co najważniejsze jak zareaguje Cesc.

- Sara, czy to prawda? – spytał powili podchodząc do mnie, ale milczałam – Proszę Sara, chcę wiedzieć…
- Tak… - w moich oczach pojawiły się łzy
- Nie jestem zły… - delikatnie dotknął mojego policzka – Ale chcę wiedzieć dlaczego nie powiedziałaś mi o tak ważnej rzeczy w moim życiu?
- Nigdy nie traktowałeś mnie poważnie, i bałam się, że jak ci powiem, że jestem w ciąży to też nie potraktujesz mnie poważnie… Zawsze traktowałeś mnie jak dziewczynę do sypiania… Nigdy nie powiedziałeś mi, że mnie kochasz, a ja nie chciałam zniszczyć ci kariery… Dlatego Łukasz zajął się nami a później już samo się potoczyło…
- Zniszczyć mi kariery? – spytał zdziwiony – Dziecko to nie jest przeszkoda…
- Zresztą ty miałeś 24 lata ja 21…
- A co to ma do tego? – spytał a na jego twarzy rysował się ból
- Wiesz co? Nie ważnie… I tak to nic nie zmienia. Może i jesteś jej ojcem, ale to nic zmienia. Jestem z Łukaszem, który mnie naprawdę kocha, kocha też małą i zajmuje się nami tak jak należy. Zamierzam wyjść za niego, a stanie się to już za kilka dni. I nie traktuje mnie jak panienki do sypiania!
- Nigdy cie tak nie traktowałem! – podniósł ton głosu a ja zamarłam na chwilę
- Pamiętasz jak mówiłam ci, że nie żałuje, że się z tobą spotykałam? – spytałam
- Tak, pamiętam…
- To wiedz, że żałuje i to bardzo! – prawie krzyknęłam – Nikt mnie tak nie zranił tak jak ty! – spojrzałam mu ostatni raz w oczy i wyszłam trzaskając drzwiami
- Sara…. – krzyknął za dziewczyną a wtedy do salonu weszli Theo i Libby – Czy ona zamierzała mi kiedykolwiek o tym powiedzieć? –spytał strasznie smutny
- Cały czas ją do tego przekonywaliśmy… - zaczęła Libby
- Ale wiesz jaka jest Sara… - dokończył Theo – Nie do sobie czegoś narzucić…
- Kochałem ją i nadal kocham, ale teraz nie wiem co mam robić… - usiadł  na kanapie i westchnął ciężko

Wybiegłam z mieszkania i stanęłam na ulicy. Zaczęłam płakać gorzkimi łzami i ukryłam twarz w dłoniach. Przechodnie patrzyli się na mnie prawdopodobnie jak na wariatkę, ale nie obchodziło mnie to teraz. Teraz chciałam jak najszybciej znaleźć się w ramionach Łukasza. Tylko w nich czułam się bezpiecznie. Nie czułam się najlepiej, ale zmusiłam swój organizm do biegu i pobiegłam w stronę mojego mieszkania. Wbiegłam do domu z płaczem i zobaczyłam, że w salonie siedzi Łukasz i ogląda jakiś kanał sportowy. Podbiegłam do niego i rzuciłam się mu ramiona ściskając mocno…

- Hej, Hej, Hej… Skarbie! – spojrzał mnie i przytulił mnie mocno – Co się stało?
- Cesc… - zaszlochałam – Cesc dowiedział się prawdy… - zaczęłam głośniej płakać
- Jak to? Przecież on wrócił do Barcelony… - był zdziwiony
- Nie, przyjechał ponownie. A Theo z Libby zastawili na mnie pułapkę! – podniosłam głowę z ramienia Łukasza i spojrzałam mu w oczy
- I jak zareagował? – był dalej w szoku – Pewnie teraz mi cie odbierze…
- NIE! – prawie krzyknęłam – Kocham cię i nigdy nieprzestane! To z tobą wiążę swoją przyszłość.
- Więc co zamierzasz zrobić?
- Nie mam zielonego pojęcia, ale na pewno nie damy mu sobą manipulować.
- A co z Lenką?
- Nie chcę aby miała z nim styczność…
- Sara! To jej ojciec! – spojrzał na mnie wymownie
- Nie patrz tak na mnie. On mnie zranił, nie chcę aby moje dziecko miało z nim styczność. Nie chcę aby znów nas skrzywdził!
- Nie pozwolę na to! – powiedział podniesionym tonem – Co zamierzasz zrobić?
- Nie wiem. Kompletnie nie wiem co mam teraz robić – ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
- Kochanie, nie płacz… - przytulił mnie – Wszystko będzie dobrze… Obiecuje…
- Już nic nie będzie dobrze… - pociągnęłam nosem – Naga prawda już się nie da ukryć…
- Hej, Hej, Hej… Sara… - ujął moją twarz w swoje dłonie – Będzie dobrze… Pogadam z nim jak będzie trzeba.
- Przestań, to już nic nie da… - wtedy zakryłam usta dłonią
- Co się stało? – spytał zmartwiony Łukasz
- Nie wiem… - zrobiłam się biała na twarzy – Chyba zwymiotuje z tego wszystkiego…
- Twój żołądek nienajlepiej reaguje na stres… - zaśmiała się
- Przepraszam…. – przerwałam mu

Wtedy zerwałam się i pobiegłam do łazienki. Nagięłam się nad toaletą i wyrzuciłam z siebie wszystko, a raczej to co dziś zjadłam. Usiadłam obok toalety i odetchnęłam głęboko a po chwili wszedł do mnie Łukasz.

- I jak się czujesz? – usiadł koło mnie
- Lepiej… - ponownie wzięłam głęboki oddech – Cały dzień czułam, że będę wymiotować…
- Może to przez to, że złapałaś coś, co? Dziś rano nie czułaś najlepiej i wczoraj też… Może to jakaś wirus, co?
- Nie wiem… Ale wiem jedno – spojrzała na Łukasza – To Cesc przyprawia mnie o mdłości! – wtedy znów mnie zerwało na wymioty i nagięłam się nad toaletą a Łukasz zaczął przytrzymywać mi włosy – Nie musisz tego robić…
- Ale chcę… - uśmiechnął się do mnie i pogłaskał mój policzek – Kocham cie i chcę z tobą dzielić wszystko… - spojrzałam na niego zdziwiona – Tak wiem, dziwnie to brzmi ale to prawda…
- Kocham cie! – dałam mu całusa w policzek
- Ja ciebie też kocham! – uścisnął mnie mocno i pocałował w głowę – Jutro pójdziemy do lekarza, okay?
- Nie, nic mi nie jest… - zajęczałam – Wezmę dziś aspirynę i jutro będę jak nowa… - wyszczerzyłam zęby do mojego ukochanego
- Sara, chyba nie chcesz aby Lenka się zaraziła, co?
- No, nie chcę… Więc chyba jednak pójdę… Ale pójdę sama okay? – spytałam – Nie lubię mieć niańki… - zaśmiałam się
- Okay, ale później wszystko mi opowiesz, jasne? – powiedział stanowczo i przytulił mnie mocno
- Jasne – odparłam krótko by po chwili powiedzieć – Ty wiesz co jest dziwne?
- Co takiego? – spojrzał na mnie
- To że siedzimy obok kibla i się przytulamy – zaśmiałam się a Łukasz zaśmiał się razem ze mną
- Fakt, to dziwne, ale nie tak bardzo dziwne, kiedy jesteśmy razem, sami, we dwoje i blisko mamy prysznic… - przygryzł swoja wargę
- Ty zbereźniku… - szturchnęłam go w ramię – Prysznic powiadasz..

Wtedy wstałam i zaczęłam się rozbierać. Łukasz patrzył na mnie i był lekko zszokowany. Po kilku minutach byłam już prawie naga i weszłam pod prysznic.

- Dołączysz do mnie? – powiedziałam i odkręciłam ciepłą wodę
- Jasne! – odpowiedział szybko i zaczął się rozbierać by po chwili do mnie dołączył

Chwycił mnie za biodra i przyciągnął mocno do siebie. Poczułam jego biodra stykają się z moimi a moje ciało zaczęło delikatnie drżeć. Pocałował mnie namiętnie a ja zarzuciłam swoje ręce na jego szyję… Wtedy usłyszałam jak ktoś zaczął się dobijać do drzwi wejściowych mieszkania. Oderwałam się od Łukasza…

- Ktoś puka… - wyszeptała drżącym głosem
- Niech puka… - pocałował mnie namiętnie – Nie ma nas w domu… - znów mnie pocałował
- Łukasz… - pocałowałam go ale wtedy usłyszałam jak Lenka zaczęła płakać – Teraz to już musimy przerwać – powiedziałam kładąc pobudek na ramieniu Łukasza
- A tak ciekawie się zapowiadało… - westchnął
- Wieczorem możemy to nadrobić – uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z pod prysznica – Idź zobacz kto przyszedł, okay? – narzuciłam na siebie szlafrok
- Okay – Łukasz również wyszedł i narzucił na siebie szlafrok
- Jeśli to Cesc to odpraw go z kwitkiem okay, ja pójdę do Leny… - dałam mu całus w usta i wyszłam do łazienki

[…]

Podszedł do drzwi i spojrzał przez wizjer. Westchnął głęboko i po chwili otworzył drzwi…

- Cześć! – powiedział Cesc – Jest Sara?
- Nie, nie ma… - odpowiedział beznamiętnie Łukasz
- Łukasz, wiem że jest w domu… Daj mi z nią porozmawiać… - powiedział prawie błagalnie
- Cesc! Sara nie chcę a tobą gadać, okay? – warknął Łukasz – Właśnie wyszło na jaw coś, co ukrywała przez 2 lata… Daj jej chwilę wytchnienia… Ostatnio Sara źle się czuje… Przyjdź jutro, okay?
- Ale… - zaczął
- Nie ma żadnego ale… Przyjdź później – zatrzasnął mu drzwi przed nosem

Po kilku sekundach weszłam do salonu z Lenką na rękach a Łukasz stał wyraźnie zły w salonie.

- I kto to był? – spytała nosząc małą na rękach
- Cesc – warknął
- Spokojnie skarbie – podeszłam do niego i dałam mu całusa w policzek
- Zamierzasz się teraz przed nim ukrywać? – spytał i wziął małą na ręce
- Nie… - zawahałam się – Znaczy nie wiem
- Sara, ja wiem że jest ci ciężko, ale w końcu będziesz musiała staną z nim oko w oko…
- Wiem… Wiem o tym…

[…]

Cesc wszedł zdenerwowany do hotelowego pokoju i trzasnął drzwiami. Jeszcze chyba nigdy nie była tak zdenerwowany jak był teraz. Wszedł do salony i usiadł na kanapie z wielkim hukiem.

- Co się stało? – spytał Pique
- To prawda! – prawie krzyknął – Jestem ojcem Leny…
- Naprawdę? – spytał niezdziwiony Geri
- Nie jesteś zbytnio zdziwiony… - spojrzał na przyjaciela wymownie – Przyznaj się Pique, wiedziałeś o tym? – spojrzał na niego groźnie
- Yyy… Tak… znaczy… Tak, wiedziałem o tym… - powiedział ze spuszczoną głową w dół
- I nic mi nie powiedziałeś!? – krzyknął Cesc – Ładny z ciebie przyjaciel
- Hej! Dowiedziałem się o tym kilka godzin przed twoim powrotem do Barcelony! - podniósł ton głosu Pique – Libby powiedziała mi aby cie lekko naprowadzić na dobry tok myślenia, więc naprowadziłem.
- Trzeba było mi od razu powiedzieć a nie bawić się w podchody! – krzyknął Cesc
- Okay, okay… - powiedział już z tonowanym głosem Pique – Co zamierzasz zrobić?
- Będę walczyć… - oparł głowę o ścianę – O Sarze mogę już zapomnieć, ale będę walczyć o małą…
- Tylko nie zrób czegoś głupiego – Pique wyciągnął telefon i zaczął coś pisać
- A ty do kogo już tam pstrykasz?
- Nie twój interes! – powiedział

[…]

Następnego dnia miałam spotkać się z Pique. Nie miałam ochoty na to spotkanie, ale dałam się jakoś namówić. Mamy się spotkać u mnie w domu, bo Łukasz pojechał do kolegów i mam całą chatę dla siebie. Oczywiście jestem z Lenką, ale ona właśnie śpi. Siedziałam w salonie i po kilkunastu minutach dołączył do mnie Pique, który tak po prostu wszedł sobie do mojego domu bez pukania.

- Więc co takiego ważnego ode mnie chcesz, co? – spytałam
- Chciałem cie tylko uprzedzić…
- Przed czym? – byłam lekko zaniepokojona
- Cesc nie odpuści, będzie walczyć…
- Nie podoba mi się to… - do moich oczu napłynęły łzy - Błagam, nich tylko nie zrobi jakieś głupoty, bo ja chyba tego nie przeżyje…
- Sara nie płacz… - przytulił mnie – Będzie walczyć o ciebie i o Lenę… Będzie walczyć o ciebie, bo cie wciąż kocha… - zdziwiłam się – Tak, wciąż cie kocha. Jesteś jedyną osobą, którą tak kochał…

Zamurowało mnie po tym, co powiedział Geri. Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Gapiłam się jedynie w jego oczy, pewnie z otwartą buzią nie odzywałam się…

____________
Ogłoszenia Parafialne:

Dziękuję za komcie pod poprzednim rozdziałem.

Jak wiecie a może i nie wiecie, za 2 miesiące mam obronę, a praca licencjacka jeszcze w rozsypce, więc nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział. Może teraz to już po obronie a obronę mam w lipcu.

Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał. No i przepraszam, że taki krótki.

Pozdrawiam N. 

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 5|V


Barcelona…

Od czasu wczorajszego wieczora i tej sytuacji z Sarą nie mogłem pozbierać myśli. Ciągle myślałem o tym pocałunku, i jak Sara zareagowała na niego. Byłem pewien, że mnie nie kocha, że nic do mnie nie czuje. Nie potrzebnie pojechałem do Londynu. Nie potrzebnie rozdrapywałem stare rany. Teraz boli jeszcze bardziej. Wróciłem do Barcelony zrezygnowany, zrezygnowany tym, że już jej nie spotkam, nie dotknę nie uścisnę. Dokładnie to samo działo się ze mną 2 lata wcześniej. Bezradny, zraniony, zrozpaczony…

Wróciłem do domu i usiadłem w fotelu. Włączyłem telewizor w nadziei na to, że może jakiś program rozrywkowy odciągnie moje myśli od wczorajszego popołudnia. Niestety nie udało mu się to. Moją głowę ciągle zaprzątały te same myśli

Pod wieczór wpadł do mnie Pique z wizytą.

- I jak, nadrobiłeś stare znajomości? – spytał mój przyjaciel
- Można tak powiedzieć…. – upiłem łyk piwa – Ale…
- Co ale? – spytał Pique upijając łyk piwa – Było aż tak źle?
- Było tragicznie… - westchnąłem i złapałem się za głowę – Obawiam się jestem skończonym kretynem…
- Tak, to prawda. Jesteś - zaśmiała się - Co się stało? – spytał
- Spotkałem się z nią… -uśmiechnąłem się na myśl o Sarze – Spotkałem Sarę…
- To chyba dobrze – powiedział ucieszony – W końcu może przestaniesz o niej nawijać – zaśmiał się
- No nie wiem czy dobrze… Chyba zrujnowałem resztki naszej przyjaźni… - ponownie
- Przestań! Przecież nie mogło być tak źle… Chyba nie zrobiłeś czegoś głupiego, co? – spojrzał na mnie oskarżycielsko – Prawda?
- Yyy… - nie wiedziałem co powiedzieć
- Błagam cie Cesc! Co zrobiłeś?! – podniósł ton głosu
- Pocałowałem ją… - wyszeptałem
- Co zrobiłeś? – spytała
- No pocałowałem Sarę - powiedziałem już trochę głośniej
- Ty to czasami debil jesteś! – skarcił mnie – Masz racje, że zaprzepaściłeś wszystko…
- Dzięki Pique! Ty to umiesz pocieszyć człowieka… - spuściłem głowę w dół
- Nie łam się, będzie dobrze. – klepnął mnie po plecach – Dlaczego w ogóle ją pocałowałeś? Chyba nie chciałeś rozwalić jej związku z Fabiańskim, co?
- Nie, nie chciałem. Po prostu zrobiło się nastrojowo i ‘bam’ pocałowałem ją… Tak samo jakoś wyszło…
- Samo wyszło? Jakoś ci nie wierzę… - uśmiechnął się podejrzliwe
- Przestań! Nie jestem taki! – spojrzałem wymownie na przyjaciela – Sara jest z Łukaszem i mają razem dziecko. Nie chcę rozwalić ich związku, tym bardziej nie chcę pozbawić Lenę ojca.
- Więc spotkałeś Lenę? – spytał zdziwiony
- Tak i muszę powiedzieć, że to śliczna dziewczyna. – uśmiechnął się – Tylko szkoda, że jest nie podobna do ojca, ale za to do matki jest strasznie nie podobna.
- A może Łukasz nie jest jej ojcem, co? – zaczął się nad tym zastanawiać
- Co sugerujesz? – spytałem zaciekawiony
- No bo skoro mówisz, że nie jest podobna do ojca a każde dziecko trochę jest, to może Łukasz nie jest jej biologicznym ojcem…. – podrapał się za podbródek
- Sugerujesz, że Sara mnie okłamała? – byłem trochę zdezorientowany
- Brawo Sherlocku! – zaczął bić mi brawo – Ty! A może to ty jesteś ojcem… - powiedział z entuzjazmem śmiejąc się
- Geri… - zacząłem się zastanawiać
- Przecież tylko żartowałem… - jego mina wydawała się jakby nie żartował – Sara na pewno by ci o tym powiedziała…
- Nie jestem o tym przekonany…

Pique posiedział u mnie jeszcze kilka minut i musiał wracać do domu. To co mi powiedział bardzo mocno mnie poruszyło. Zacząłem się nad tym zastanawiać. Nagle mnie olśniło! Lena ma 1 rok i 3 miesiące, do tego dodać 9 miesięcy i wychodzą 2 lata. BOŻE! Jak ja mogłem być tak głupi! Chwyciłem za telefon i wykręciłem numer Sary. Nie odebrała. Nie odebrała również kolejnych 10 telefonów. W końcu zadzwoniłem do Łukasza, który odebrał za pierwszym razem.

- Cześć, mógłbym rozmawiać z Sarą? – spytałem od razu by nie przeciągać
- Hej. Nie wiem czy Sara chcę z tobą rozmawiać – odpowiedział spokojnie
- Ale to ważne. Proszę daj jej telefon… - powiedziałem wręcz błagalnie
- Cesc, skoro Sara nie odebrała telefonu to znaczy, że nie chcę z tobą rozmawiać…
- To naprawdę jest ważne. Daj jej słuchawkę… - podniosłem nieco głos
- Ok, ale pewnie i tak nie zechcę z tobą rozmawiać – powiedziała i podał Sarze słuchawkę
- Czego chcesz Cesc? – spytała oschle, kiedy przejęła słuchawkę
- Sara, powiedz mi prawdę…. – zacząłem
- Cesc, skoro nie odebrałam od ciebie telefonu to znaczy, że nie chcę z tobą gadać. Czy to tak trudno zrozumieć?
- Ale muszę wiedzieć jedno, bardzo mi na tym zależy… - ponownie zacząłem
- No dobra, słucham cie… - westchnęła ciężko
- Czy Lena to moja córka? – spytałam bez ogródek
- Co?! – jej ton głosu wyraźnie się zmienił – Kto ci takich głupot nagadał?! – zaczęła się śmiać
- Pique zaczął sugerować…
- Jak będziesz słuchać Pique to źle na tym wyjdziesz… - powiedziała dalej się śmiejąc
- Ale Lena nie jest podobna do Łukasza a powinna być…
- Przestań! Dziecko nie zawsze musisz być podobne do ojca – ponownie się zaśmiała – Proszę Cesc... Przestań sobie wmawiać rzeczy, które nie są prawdą. I błagam cię… Daj mi święty spokój! – rozłączyła się

Rozłączyła się! Tak po prostu się rozłączyła. Ta kobieta mnie kiedyś wykończy. Słowo daje, ona mnie kiedyś wykończy. Jednak to, co powiedziała mi Sara dalej nie dawało mi spokoju. Musiałem się dowiedzieć prawdy. Jeśli się tego nie dowiem, to nigdy mnie da mi to spokoju. Jeśli zajdzie taka potrzeba to nawet zażądam testów DNA od Sary. Pojechałem do Pique. Musiałam mu powiedzieć, że wracam do Londynu, by dowiedzieć się całej prawdy.

- Ger, jadę do Londynu… - wparowałem do jego mieszkania
- Po co? – powiedział zdziwiony
- Muszę się dowiedzieć prawdy. Nie mogę tego tak zostawić. Sara ciągle mnie zbywa a ja jej nie wierzę. – powiedziałem jednym tchem
- Yyy – nie wiedział, co powiedzieć – Wiesz… Jeśli Sara…
- Ger? Czy ty coś wiesz i o czymś mi nie mówisz? – spojrzałem groźnie na przyjaciela
- Wiesz co? Ja się w to nie wtrącam to wasze sprawy… - powiedział, po czym narzucił na siebie kurtkę
- A ty gdzie? – spytałem
- Jadę z tobą… - uśmiechnął się – Przebrniemy przez to razem…
- Zachowujesz się jak moja dziewczyna – skrzywiłem się
- Oh zamknij się kretynie! – krzyknął Pique i zaśmiał się

Razem z Gerim pojechaliśmy na lotnisko. Udało nam się załapać na lot do Londynu i nie musieliśmy czekać długo. W czasie oczekiwania na lot udało mi się jeszcze zadzwonić do Libby.

- Cześć Libby… - powiedziałem
- No Hej… Co tam? Już się za mną stęskniłeś, że do mnie dzwonisz? – spytała śmiejąc się
- A wiesz, że tak – również się zaśmiałem
- No dobra, więc o co chodzi? – spytała już poważnie
- Spotkamy się? – spytałem
- Bardzo śmieszne. Przecież jesteś w Barcelonie, więc niby jak?
- Za chwilę mam lot do Londynu. Spotkamy się? – ponowiłem pytanie
- Jasne. A coś się stało? – spytała wyraźnie zdziwiona
- Tak, musimy poważnie porozmawiać, bo wiem, że tylko ty teraz możesz mi pomóc…
- Oho, brzmi poważnie. 18.00 u mnie w mieszkaniu, pasuje ci? – spytała
- Będę. – uśmiechnąłem się – Nie przeszkadza ci to, że przyjadę z Pique?
- Nie no coś ty. Zawsze ten wariat jest mile widziany w moim domu. – zaśmiała się – Do zobaczenia o 18.00 – powiedziała i rozłączyła się

Londyn…

Boże! Znów ktoś do mnie dzwoni, czy oni dadzą mi w końcu spokój. Spojrzałam na telefon i odetchnęłam z ulgą.

- Kto drzwi? – spytał Łukasz, który głaskał mnie delikatnie po ramieniu
- Theo… - byłam lekko zdziwiona – Ciekawe co chce?
- Odbierz to się dowiesz – uśmiechnął się i dał mi całusa w głowę

- No co tam dusza potrzebuje? – spytałam, kiedy odebrałam
- Dusza potrzebuje spotkania – zaśmiał się Theo
- Spotkania? – spytałam zdziwiona – Po co?
- A ja i Libby mamy do ciebie bardzo ważną sprawę…
- Koniecznie dziś? – spytałam – Nie najlepiej się czuję… - nabrałam do płuc powietrza
- A co się dzieję? – spytała lekko zmartwiony
- Źle się czuję i głowa mnie boli – powiedziałam
- To jak przyjedziesz, do Libby? – spytał jakby nigdy nic
- Boże Theo! Ty to jesteś… - westchnęłam
- Wiem – zaśmiała się – Więc jak?
- Dobra. Niech cie będzie. Jak się ogarnę to będę – westchnęłam ponownie i rozłączyłam się

- I co tam chciał nasz „speed demom”? – spytał Łukasz
- A nic. On i Libby chcą się ze mną spotkać. Pewnie chcą mnie podręczyć… - westchnęłam
- Dasz radę jechać? – spytał troskliwie – Przecież czujesz się nie najlepiej…
- Tak. Jakoś dam radę… - uśmiechnęłam się
- Może ci zawieźć, co? – spytał i dotknął dłoń mojego czoła – Sara masz gorączkę nie powinnaś jechać.
- Etam… Już czuję się lepiej… - uśmiechnęłam się i dałam Łukaszowi całusa w policzek
- Na pewno? – spytał troskliwie – Jak chcesz to cie zawiozę…
- Nie odpuścisz prawda? – spytałam patrząc się ukochanemu w oczy
- Nie… - powiedział
- Dobra… - powiedziałam wstając i lekko zachwiałam się
- Widzisz! I ty chciałaś prowadzić… - pokręcił głową – Jutro pojedziemy do lekarza.
- Łukasz… To pewnie zwykłe przeziębienie i rozkłada mnie już. Nie pojedziemy do lekarza…- powiedziałam groźnie
- Sara, ty mnie lepiej nie denerwuj! – teraz to on powiedział groźnie
- No dobra, już dobra… Jak sobie życzysz… - pocałowałam go i poszłam zobaczyć czy Lena śpi
- I co? – spytał Łukasz
- Śpi, możemy jechać. Tylko jak będziesz wracać, to jedź prosto do domu. Wiesz, że nie chcę…
- Tak wiem, skarbie…. – nie martw się

Łukasz uśmiechnął się do mnie i wyszliśmy z mieszkania. Do domu Libby nie było aż tak daleko i mogłam się przejść, ale jak Łukasz się uprze to nie ma zmiłuj.  Po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce. Dałam całusa Łukaszowi i wysiadałam. Ciekawi mnie, o czym Libby i Theo chcą ze mną rozmawiać, ale jak znam życie, to pewnie chcą mnie podręczyć.

- Więc co tam chcecie? – spytałam – Ale jeśli chcecie gadać o Cześku to zapomnijcie, bo ja nie mam zamiaru o nim gadać… - zachwiało mną i usiadłam na kanapie
- Sara, co ci? – spytała zatroskana Libby
- Mówiłam Theo, że nie najlepiej się czuję, ale nalegał i mam nadzieję, że to, o czym chcecie ze mną gadać jest warte tego, że przyjechałam…
- Zrobię ci herbatę… - powiedziała Libby i udała się do kuchni
- Theo? Oświecisz mnie?  - powiedziałam
- Ja i Libby jesteśmy zdania, że Cesc ma prawo wiedzieć, że jest ojcem Leny. I nie obchodzi nas to, co sobie teraz myślisz.
- Theo ma racje… - do pokoju ponownie weszła Libby
- Oho! Dwóch na jednego… Chyba nie przeżyje tego starcia… - zaśmiałam się
- Sara to nie jest śmieszne… - powiedział Theo
- Wiem, że to nie jest śmieszne. I po raz kolejny powiem wam, że Cesc nie dowie się, że Lena to jego córka. Nie zasługuje na to by się dowiedzieć.
- Dlaczego nie zasługuje, co? – spytał wkurzony Theo – To jej ojciec. Lena robi się coraz bardziej podobna do niego. Ma te same oczy, te same kości policzkowe. Myślisz, że się sam nie domyśli. Pewnie już po tej wizycie zaczyna się domyślać, bo widział ją.
- Theo, Cesc traktował mnie kiedyś jak panienkę do pchania, kiedy mu było źle lub kiedy przegraliście jakiś mecz. Traktował mnie jak kogoś na pocieszenie, nigdy nie wyznając mi swoich uczuć.
- Sama się na to zgadzałaś Sara – powiedział w dalszym ciągu wkurzony Theo, a Libby spojrzała na zegarek, była już prawie 18.05 – Byłaś w nim taka zakochana i nie widziałaś tego?
- Co insynuujesz, co? – wkurzyłam się lekko
- Próbuje ci tylko powiedzieć, że to nie fair! Cesc zasługuje na to by wiedzieć. Możesz się nie zgodzić na to by był z tobą lub coś. Ale Cesc na pewno chcę wiedzieć, że ma śliczną córeczkę! – powiedział już spokojnie
- I co mam mu teraz powiedzieć, co? – wybuchłam – Co mam mu powiedzieć po 2 latach? – spytałam a oni milczeli – Cześć Cesc! Lena to twoja córka. Nie powiedziałam Ci o tym bo…
- Słucham?! – jak z pod ziemi wyrósł Cesc Fabregas – Jednak to prawda?! – spytał zszokowany i smutny – Lena to moja córka?!
- Cesc… - podeszłam do niego – To nie jest tak jak myślisz…

____________
Ogłoszenia Parafialne:

Dziękuję za komcie pod poprzednim rozdziałem. Naprawdę wiele to dla mnie znaczy.

Jak wiecie a może i nie wiecie, za 2 miesiące mam obronę, a praca licencjacka jeszcze w rozsypce, więc nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział. Ale może tak jak LBS, za 2-3 tygodnie.

Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał. No i przepraszam, że taki krótki. Ale to był taki wstępniak do tego ci się będzie później działo.

Pozdrawiam N. 

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 4|IV

Kiedy mama dotarła do naszego domu, zdziwiła się bardzo widokiem Łukasza. Powiedziałam jej, że Łukasz odwołał swoje plany i może zająć się małą. Oczywiście powiedziałam jej też, że może, a nawet powinna zostać z Łukaszem i małą. Była trochę zdziwiona moim wyjściem, ale nic nie powiedziała. Po kilku minutach zmyłam się z domu.

W restauracji…

Bardzo stresowałam się tym spotkaniem. Bardzo, ale to bardzo się stresowałam. Kompletnie nie widziałam, co może mu w danym momencie strzelić do głowy. Co może zrobić, jak może postąpić. Chyba też troszkę bałam się tego, jak ja zareaguje na jego gesty, słowa… Kiedyś nas tyle łączyło, i łączy nadal, ale też tyle nas dzieliło. Weszłam do tej restauracji z nadzieją, że może zapomniał, że może jednak się rozmyślił i nie chciał tak naprawdę się ze mną spotkać. Ale bardzo się myliłam. Weszłam do restauracji i zobaczyłam Fabregasa siedzącego w eleganckim ubraniu przy stoliku w rogu sali. Spojrzałam na niego a on spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Serce zaczęło mi walić jak szalone i czułam jak na twarzy pojawia mi się rumieniec. „BOŻE!” – pomyślałam sobie. Co się ze mną dzieję?! Czy to jest możliwe, że coś do niego czuję? Czuję coś do niego po tym wszystkim co się stało? Po tym wszystkim, co mi zrobił? Podeszłam nieśmiało do stolika. Cesc wstał i ucałował moją dłoń. Robi z siebie dżentelmena... Jakie to urocze...

- Witam… - powiedział uśmiechając się do mnie a ja odwzajemniłam uśmiech
- No witaj… - powiedziałam lekko speszona
- Siadaj – odsunął mi krzesło, po czym usiadłam – Jak twój nastrój? Dalej na mnie wściekła, że tak zagrałem?
- Nie, raczej jestem na ciebie wściekła za to, że prawie rozwaliłam przez ciebie mój związek z Łukaszem.
- Słucham?! – powiedział wyraźnie zdziwiony – Nie chciałem… - zamyślił się na chwilę – Powiedziałaś mu, że idziesz ze mną na kolację?
- Tak. Jestem z nim w stu procentach szczera i nie ukrywam niczego przednim. – uśmiechnęłam się – Na tym polega zdrowy i normalny związek Cesc.
- I jak zareagował? – dalej był zdziwiony tym, co powiedziałam
- Wkurzył się, pokłóciliśmy się i wyszedł trzaskając drzwiami z domu… Możemy o tym nie gadać? – spytałam
- Jasne… - ponownie się uśmiechnął – Może zamówimy coś, co?
- No chyba po to tu przyszliśmy… - zaśmiałam się
- Więc co powiesz na… Sam nie wiem… - spojrzał w kartę – Może „Specjalność Szefa Kuchni”?
- Dobry pomysł, a do tego słodkie czerwone wino – uśmiechnęłam się
- Znakomity wybór – uśmiechnął się i złożył zamówienie u kelnerki, która po chwili zabrała od nas menu i odeszła szybkim krokiem
- Więc jak ci jest w Barcelonie? – spytałam – Tylko nie kłam, ok? Ostatnim razem w żywe oczy mi kłamałeś a wiesz, że tego strasznie nie lubię….
- Ale to prawda, co wtedy mówiłem… Na początku było mi ciężko, naprawdę ciężko… - zaczął
- Kłamiesz Cesc! – przerwałam mu – Twoim marzeniem była gra dla Barcelony, więc nie ściemniaj mi, że było Ci ciężko. Gdybyś się przeniósł z Barcelony do Arsenalu, to tak, może bym ci uwierzyła. Ale pamiętaj, że ja wychowałam się na piłce i znam jej realia – zaśmiałam się
- No dobrze… - westchnął – Masz racje, ale strasznie tęskniłem i to chyba mnie powoli zabijało…
- Widzisz, trzeba było tak od razu… - uśmiechnęłam się – Więc powiedz mi mój drogi, masz jakąś nową dziewczynę?
- Nie, wciąż czekam na tą jedyną… - posmutniał na twarzy
- Czekasz na tą jedyną, tak… - w sumie to nie wiedziałam, co mam powiedzieć
- W sumie to już ją spotkałem – spojrzał mi w oczy – Ale wypuściłam ją z rąk…
- Ohhh Cescy – westchnęłam – Jeszcze znajdziesz tą jedyną… - ścisnęłam jego dłoń
- A teraz ty mi powiedz prawdę… - zrobiłam pytającą minę – Jak naprawdę się stało to, że ty i Łukasz się zeszliście, co?
- No tak jak ci wcześniej mówiłam. Chcieliśmy spróbować jeszcze raz. – uśmiechnęłam się – I teraz cieszę się, że tak się stało, bo na początku bardzo sceptycznie do tego podchodziłam. Ale udało się, jestem teraz bardzo szczęśliwa. – ponownie się uśmiechnęłam
- Myślisz, że gdybym wtedy został, to nasz związek by przetrwał? – spytał ni stąd ni zowąd
- Tego nie wiem Cescy – westchnęłam – I już się nigdy nie dowiemy… Za kilkanaście dni wychodzę za człowieka, który dał mi wsparcie po tym jak się rozstaliśmy…

Kilkanaście minut później…

- Może się przejdziemy, co? – spytał nagle – Spalimy kalorie, które pochłonęliśmy…
- Świetny pomysł – powiedziałam – Czuje się przepełniona… - westchnęłam ciężko łapiąc się za brzuch – Gdzie pójdziemy, co?
- Może do parku? Jest nie daleko…
- Okay – powiedziałam

Cesc jak to na dżentelmena przystało zapłacił za rachunek i zaraz po tym wyszliśmy z restauracji. Szliśmy sobie wąską uliczką w całkowitej ciszy. Ta cisza była strasznie irytując i denerwująca zarazem. W końcu tą ciszę przerwał Cesc:

- Ile Lena ma? – spytał, a mnie to strasznie zdziwiło
- Yyy… - zawahałam się na chwilę – 1 rok i 3 miesiące, a po co ci to wiedzieć, co?
- Tak chciałem wiedzieć… - chwilę później – Dlaczego od razu nie wzięliście ślubu? – spytał
- Jak to dlaczego? – spytałam zdziwiona – Nie rozumiem…
- No dowiedziałaś się, że jesteś z nim w ciąży… Dlaczego od razu nie wzięliście ślubu?
- Cesc, w związku nie ważne jest to, kiedy to będzie. Ważne jest to, że się kochaliśmy. – uśmiechnęłam się - Ja na przykład chciałam zaczekać. Chciałam zobaczyć czy nam się uda. Wtedy nie byliśmy pewni niczego, a teraz jesteśmy i chcemy tego. Ale w sumie to, nie jest mi potrzeba obrączka na palcu by wiedzieć, że się kochamy.
- Boże… Jak ty ładnie to ujęłaś… - uśmiechnął się do mnie – Bardzo wydoroślałaś…
- Bycie matką bardzo mnie zmieniło, uważam, że to jest duży plus… - zatrzymaliśmy się – Chcę żebyś wiedział, że nie żałuje niczego co mnie z tobą spotkało. Ale powiedz mi jedno… Dlaczego tak naprawdę wróciłeś?
- Mam być szczery? – spytał
- Tak, tego właśnie od ciebie oczekuje… - posłałam mu delikatny uśmiech
- Wróciłem dla ciebie… - westchnął – Chciałem cie znów zobaczyć. Nie w gazetach czy w TV, tylko na żywo. Bardzo za tobą tęskniłem. Nawet nie wyobrażasz sobie, co to była dla mnie za tortura – powiedziała jednym tchem
- Za późno się obejrzałeś Cesc… - westchnęłam ciężko

Wtedy stało się coś, czego się najbardziej obawiałam. Cesc ujął moją twarz w swoje ręce i pocałował mnie delikatnie, ale namiętnie. Moje serce zabiło mocnej, ale po chwili oderwałam się od niego i wymierzyłam mu mocny policzek. Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem odeszłam od niego. Cesc krzyczał coś do mnie, ale zignorowałam go. W tym momencie już dla mnie nie istniał. W tym momencie żałowałam, że zgodziłam się na to spotkanie. Ale w sumie byłam świadoma tego, że to może się stać i nie mogłam siebie za to winić.

W ciągu kilkunastu kolejnych minut doszłam do domu. Chyba jeszcze nigdy tak szybko nie szłam. O mało włos, a po drodze wpadłabym pod samochód. Ale szczęśliwie udało mi się dotrzeć do domu. Weszłam do mieszkania. Zrzuciłam byle jak buty, torebkę cisnęłam w kąt i usiadłam obok Łukasza w salonie.

- Gdzie mama? – spytałam wyraźnie oziębłym tonem
- Pojechała 15 minut temu – odpowiedział – Co się stało? – spytał dobrze mnie znając
- Cesc się stał… - westchnęłam i oparłam głowę o ramię Łukasza
- Wiedziałem że coś z zrobi! Mam już szykować wiatrówkę? – spytał
- Nie, no coś ty! – powiedziałam lekko przerażona
- Więc co zrobił? – spytał
- Na pewno chcesz wiedzieć – Łukasz pokręcił twierdząco głową – Ale to może cie zranić…
- Tak, chcę wiedzieć… - powiedział patrząc mi w oczy
- Cesc mnie pocałował… - powiedziałam szybko – Ale wymierzyłam mu zaraz po tym mocny policzek i zaraz uciekłam… - powiedziałam jednym tchem a Łukasz wydawał się być zdenerwowany
- Sara… - westchnął ciężko
- Przepraszam cię! – pocałowałam go lekko w usta – Powinnam się była ciebie posłuchać. Obiecuję, że już więcej się z nim nie spotkam – wyszeptałam mu na ucho
- Nie gniewam się na ciebie… - powiedział i pocałował mnie w usta

Czasami się wydaje mi się, że nie zasługuje na Łukasza. On tak bardzo mnie kocha, a przecież wie jaka historia jest za mną. Wie co mu zrobiłam 4 lata temu a dalej jest ze mną. Taki mężczyzna to skarb a ja nie wiem czy na niego zasługuje.

Następnego dnia spotkałam się z Libby. Chciałam jej się ze wszystkiego wygadać. Chciałam jej wszystko opowiedzieć, choć wiem, że może mnie nie zrozumieć. Ale zaryzykowałam…

- Wczoraj stało się coś okropnego… - schowałam swoją twarz w dłoniach
- Co się stało? – spytała zaniepokojona przyjaciółka
- Wczoraj byłam na spotkaniu z Cescem i pocałowała mnie! – powiedziałam prawie z łzami w oczach
- Co takiego? – powiedziała z szokowana – Pocałował cię?!
- Tak, bezczelnie mnie pocałował a nie ma do tego prawa! Jak on mógł!?
- Sara nie dramatyzuj… - poklepała mnie po ramieniu przyjaciółka
- Jak mam nie dramatyzować?! – prawie krzyknęłam – On to zrobił specjalnie! Przecież wie, że jestem z Łukaszem i że za kilkanaście dni bierzemy ślub… Nie chcę go już więcej widzieć!
- I nie zobaczysz… - powiedziała spokojnie
- Co? Nie rozumiem… - powiedziałam lekko zdziwiona
- Cesc już poleciał do Barcelony. Dziś rano Jack odwiózł go na lotnisko.
- Całe szczęście! – odetchnęłam z ulgą – Już myślałam, że będzie chciał przeszkodzić w ceremonii ślubnej…
- Panikujesz tak jakbyś miała wątpliwości, co do ślubu – była wyraźnie zdziwiona – Sara?! Czy ty coś do niego czujesz?
- CO?! NIE! – powiedziałam bez zastanowienia
- Sara… Chyba jednak tak… - zaśmiała się jakby wiedziała, że to jest na pewno prawda
- Chyba zgłupiałaś! – powiedziałam jednocześnie się śmiejąc – Kocham Łukasza. Pamiętasz? Ma na nazwisko Fabiański, Łukasz Fabiański.
- Chcesz okłamać przyjaciółkę? – spytała
- Nie, ale okłamałabym cię jak bym powiedziała, że go kocham a to nie jest prawdą. – zaśmiałam się
- Dobra, wypieraj się… Ja wiem swoje… - zaśmiała się również
- Boże! Libby! Jaka ty zaborcza czasami jesteś… - powiedziałam kręcąc głową – Tak, serce mi drgnęło, kiedy go zobaczyłam po 2 latach, ale po tym pocałunku jestem pewna, że go nie kocham.
- Dobra, jak uważasz – nie dawała za wygraną – Sara, jest jeszcze jedna taka sprawa?
- No słucham, ale pewnie mnie ona dobije… - zaśmiałam się
- Musisz mu powiedzieć prawdę – powiedziała
- Prawdę o czym? – Libby skinęła głową – O nie!!! Po moim trupie się dowie! – chwilę później – Co was naszło na mówienie prawdy, co?! Czyżbyście wszyscy zapomnieli, że zawarliśmy pakt milczenia?! – byłam zdenerwowana
- Nie, ja tylko uważam, że Cesc zasługuje by się dowiedzieć…

[…]

Około godziny 16.00 Sara zmyła się do domu, a kilkanaście minut później u progu drzwi mojego domu zawitał Theo, z którym byłam umówiona na spotkanie. Jacka nie było w domu, bo pojechał ze Szczęsnym, Gibbsem i Ramseyem na pole golfowe. Nie wiem, jakim cudem udało się Wojtkowi namówić Jacka na wyjście, ale dla mnie to pasowało, bo musiałam pogadać z Theo sam na sam.

- Więc co to za ważna sprawa, że odciągasz mnie od spotkania z kumplami na polu golfowym – powiedział Theo
- Chciałam pogadać z tobą o Sarze. – westchnęłam – Jesteśmy jej najlepszymi przyjaciółmi i musimy coś zrobić…
- Ale zrobić co? – spytał zdziwiony
- No musimy przemówić jej jakoś do rozsądku, by powiedziała Fabregasowi prawdę…
- Libby, nie możemy się w to wtrącać. Sara ma swój własny rozum i sama powinna wiedzieć, co powinna a co nie…
- Wiem o tym… - westchnęłam - Sama nie chcę się w to mieszać, ale jak widzę, jak ona cierpi i jak on cierpi, to naprawdę nie mogę tego wytrzymać… - powiedziałam prawie ze łzami w oczach
- Libby, ale powiedz, co my tak naprawdę możemy, co? – spytał – Dopóki Sara nie będzie tego chciała, my nic nie możemy.
- Ale Cesc ma prawo wiedzieć, że ma córeczkę…. – westchnęłam
- Całkowicie się z tobą zgadzam. Więc co chcesz zrobić? – spytał
- Może pomożemy mu deczko w odkryciu prawdy co?
- Jak chcesz to zrobić?
- Poprosiłam Pique o pomoc – uśmiechnęłam się do Theo – Już on nawróci Fabregasa na dobry tok myślenia – zaśmiałam się
- Co zrobiłaś? – spytał jakby z oskarżeniem w głosie
- Nic takiego, po prostu zadzwoniłam do niego i szepnęłam mu kilka wskazówek… - ponowie się zaśmiałam

[…]

Wróciłam do domu od Libby totalnie zmęczona jakbym harowała cały dzień w kamieniołomach, a tak przecież nie było. Siedziałyśmy sobie i popijałyśmy kawkę. Więc czym tu być zmęczonym to ja nie wiem… Usiadłam obok Łukasza i oparłam głowę o jego ramię.

- Jak Lena? – spytałam i ziewnęłam
- Dobrze, śpi teraz… - pocałował mnie w głowę i przytulił
- To dobrze mamy trochę spokoju – ponownie ziewnęłam
- A ty co taka śpiąca? – spytał zdziwiony
- A nie wiem, jakoś mnie przymuliło. Mam nadzieję, że Lena da nam dziś pospać…
- Może połóż się już. Ja się w razie czego zajmę Leną jak się obudzi… - powiedział i pogładził mnie po ramieniu ręką
- Nie, nie chcę mi się aż tak spać. Zresztą jutro masz trening z Arsenalem przed tą trasą…
- No to co? – spytał – Ty jesteś mamą na cały etat ja chcę też być tatą na cały etat – uśmiechnął się do mnie
- Jesteś nim. Jesteś nim od tej pory, od której się zgodziłeś na bycie ojcem tej małej kruszynki, ale nie mogę cię przemęczać. W końcu masz ciężką pracę…
- No już nie przesadzaj… Czasami z Wojtkiem pogram w piłko nogę, ale to nie jest żaden ciężki wyczyn – zaśmiał się
- Jaki ty skromny jesteś misiu – zaśmiałam się i dałam mu całuska w koniuszek nosa
- Wiem… - zaśmiał się – Jak tam przygotowania do ślubu?
- Wszystko prawie zapięte na ostatni guzik, a czemu się pytasz?
- A tak jakoś… - westchnął ciężko
- Łukasz? Co się dzieje? – podniosłam się i spytałam zaniepokojona
- Dalej jesteś zdecydowana wyjść za mnie? – spytała, a na jego twarzy rysował się ból i zwątpienie
- Tak – odpowiedziałam bez wahania – Jestem zdecydowana jak nigdy – pocałowałam go namiętnie w usta
____________
Ogłoszenia Parafialne:

No więc moi drodzy przedstawiam, wydaje mi się się, że dość krótki rozdział 4. Wyszedł mi taki bo w sumie nie miałam co w nim pisać, ponieważ kolejny będzie pisany z innej perspektywy. W końcu akcja zacznie się rozwijać tak na dobre. Rozdział napisałam w 3h więc nie oczekujcie, że będzie jakiś zajebiaszczy, bo pisałam go kiedy byłam w dołku, ale mam nadzieję, że choć trochę będziecie zadowoleni. 

Kolejny rozdział szczerze mówiąc to nie wiem kiedy się pojawi....

To by było na tyle. Dziękuję za uwagę i do napisania.

xoxo N.