poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 3|III


Następnego dnia wróciłam z samego rana do domu. Mama nalegała abym została, ale musiałam nakarmić małą, no i sprawdzić czy dom jeszcze stoi na swoim miejscu. Około godziny 7.00, ojciec odwiózł mnie do domu. Kiedy pojechaliśmy pod dom, zobaczyłam że jeszcze stoi, czyli to był dobry znak. Pożegnałam się z ojcem i wysiadłam z samochodu. Niepewnym krokiem podążyłam do drzwi wejściowych i otworzyłam je. Spodziewałam się bałaganu, ale nic takiego nie zobaczyłam. Weszłam dalej by się upewnić, i nic. W domu było prawie czysto. Jedynie na stoliku w salonie stały butelki po piwie i wódce, no i trochę śmieci na podłodze ale to norma. Wódka… Pięknie, a mieli tylko pić piwo. Ach to moje niedobre chłopaki. Ale trudno, oni też mają prawo dobrze się zabawić i nie jestem oto jakoś specjalnie zła. Po chwili zobaczyłam, że na kanapie śpi okryty kocem Łukasz. Zdziwiło mnie to, że tu śpi, ale cóż… Chyba nie dał rady wczoraj dojść do sypialni. 

Po krótkiej chwili zaniosłam śpiącą Lenką do jej pokoju. Położyłam ją w łóżeczku, ucałowałam i cicho wyszłam z jej pokoju by jej nie obudzić. Weszłam do mojej i Łukasza sypialni i oniemiałam. Zobaczyłam śpiących na łóżku w dziwnych pozach Kierana, Alexa, Carla. Byłam trochę zdziwiona tym widokiem, bo myślałam, że nie będzie ich jak wrócę. Nie chciałam ich budzić o tak wczesnej porze, więc po cichu otworzyłam szafę i zaczęłam się przebierać. Zaraz po tym wróciłam do salonu i delikatnym pocałunkiem w usta zbudziłam Łukasza.

- Obudź się śpiąca królewno… - szepnęłam mu do ucha a tez zaczął się budzić
- Sara… - spojrzał na mnie zaspanymi oczyma - Przepraszam…
- Spokojnie… - pogłaskałam go po czole - Nie gniewam się… - uśmiechnęłam się do niego, po czym usiadłam obok
- Na pewno? Wczoraj obiecałem ci coś innego… - miał skruszoną minę
- Na pewno. Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście… - uśmiechnęłam się i dałam mu całuska w usta
- Tak, nawet dobrze się bawiliśmy – zachrypiał a ja zaśmiałam się – Z czego się śmiejesz?
- Wyglądasz jak siedem nieszczęść a twój głos… - ponownie się zaśmiałam – Jak dużo wczoraj wypiliście?
- No trochę tego było… - przetarł dłonią oczy i twarz
- Oj ty mój głuptasku… Mam tylko nadzieję, że nie będę się dowiadywać tego, co się tu wczoraj działo z youtube jak to było ostatnim razem – ponownie się zaśmiałam
- Nie, tym razem nic się nie działo – objął mnie w pasie ręką i przysunął do siebie bliżej – Po prostu robiliśmy wczoraj zakłady i przegrana kończyła się piciem. Niektórzy za dużo razy przegrali…
- Czyli ty? – spytałam wymownie
- Tak, między innymi ja… - zaśmiał się
- I ta trójka, która śpi w naszej sypialni też?? – spytałam a Łukasz zrobił zdziwioną pytającą minę
- Yyy… - na chwilę chyba stracił wątek, ale po chwili chyba sobie przypomniał – Wczoraj... A może to było dziś… Theo, Jacka i Aarona zabrała Melanie a Kieran, Carl i Alex nie mieli z kim wrócić, więc przenocowali. Chyba się nie gniewasz, co?
- Nie, no co ty. Tylko mogłeś ich położyć w pokoju gościnnym a nie w naszej sypialni.
- Co? Śpią w naszej sypialni?! – był wyraźnie zdziwiony
- No tak… - zaśmiałam się – Widzę masz zanik pamięci…
- Przepraszam Sara. Już chyba nigdy więcej nie zrobię czegoś takiego… - powiedział skruszony i przytulił się do mnie
- Spokojnie Łukasz… Nie jestem zła na ciebie… - również się do niego przytuliłam – A teraz idź się ogarnij. Najlepiej weź prysznic, zbudź tych śpiących głupków i mają się stawić natychmiast w salonie. 
- Tak jest proszę Pani! – zasalutował, wstał i poszedł

Po kilku minutach jak na zawołanie, w salonie stawili się Kieran, Alex i Carl. Wszyscy zaspani, ziewający i wyglądający jak siedem nieszczęść. Pewnie niezłego kaca mieli. Po chwili usiedli sobie wygodnie na kanapie a we mnie się zagotowało.

- Czy wy myślicie, że Łukasz zawołał was po to abyście sobie usiedli wygodnie w salonie, podczas kiedy ja będę sprzątać? – powiedziałam z wyrzutem
- Yyy… - zaczął Carl – A co mamy robić? – spytał
- Skoro tak się wczoraj dobrze bawiliście pijać alkohol to teraz mam nadzieję, że będzie dobrze się bawić sprzątając swój bałagan.
- Przecież jest ranek… - zaczął jęczeć Kieran
- Ale czy ja was się pytam o zdanie? – wszyscy trzej pokręcili głową – No właśnie, więc zabierać się do roboty. Pokój ma lśnić, a ja w tym czasie zrobię wam śniadanie…

Wszyscy trzej, niczym zbite pieski, zaczęli sprzątać salon. Bardzo marnie im to szło, ale po kilkunastu minutach skończyli a ja w tym czasie zrobiłam śniadanie. Nałożyłam chłopakom jedzenie na talerze, aby się posilili.

- A ty nie jesz? – spytał Alex
- Nie, zaczekam na Łukasza. – uśmiechnęłam się do chłopaka
- Pójdź sprawdź czy jeszcze żyje, bo go coś długo nie ma – zaśmiał się Alex
- Spoko, on zawsze tak długo siedzi pod prysznicem – odpowiedziałam z uśmiechem – Smakuje wam?
- Bardzo… - odpowiedzieli chórem
- I bardzo dobrze – uśmiechnęłam się
- Muszę ci powiedzieć Sara, że ładne masz ciało… - powiedział nagle Kieran
- Że co proszę? – zakrztusiłam się sokiem, który właśnie popijałam
- Widziałem cie jak się przebierałaś w sypialni… - powiedział teraz już z wyraźnym dystansem
- Podglądałeś mnie?! – spytałam oskarżająco
- Nie, tylko przebudziłem się. A ty akurat stałaś w samej bieliźnie, ale szybko zamknąłem oczy. – zaczął wyjaśniać – Ale naprawdę masz zajebiste ciało – zaśmiał się
- Dzięki, ale masz szczęście, że nie słyszy tego Łukasz. – zaśmiałam się
- A co by mi zrobił? – spytał lekko przerażony
- Wywalił by cie na zbity pysk z domu – jak z pod ziemi wyłonił się Łukasz
- Ops! Łukasz… - przeraził się Kieran – Przepraszam, wcale jej nie widziałem…
- Spokojnie… Sara ma zajebiste ciało – powiedział, podszedł do mnie i dał mi całusa w usta
- No dobra… To my będziemy się już zwijać… - powiedział Carl
- Dzięki Łukasz za ten wieczór… Było zajebiście – powiedział Alex i zaraz potem cała trójka zmyła się

Razem z Łukaszem zaczęliśmy się śmiać z miny Kierana, kiedy zobaczył Łukasza przed sobą, kiedy mówił o moim seksowym ciele. W sumie, to bardzo miło mi się zrobiło, kiedy tak powiedział. Po urodzeniu dziecka ciężko mi było dojść do swojej dawnej figury i formy, więc cieszę się, że wszystkim się teraz podobam. Razem z Łukaszem zjedliśmy śniadanie i usiedliśmy w salonie. Lenka ani razu nie zapłakała, co działało na naszą korzyść. Mogliśmy z Łukaszem dłużej pobyć w swoim towarzystwie, zupełnie sami. Siedzieliśmy w salonie przytuleni do siebie.

- Już lepiej się czujesz? – spytałam
- Tak, o wiele lepiej. – zaczął głaskać mnie po plecach – Zimny prysznic odświeżył mi umysł…
- Mam nadzieję, że nie gniewasz się na Kierana, że powiedział, że mam zajebiste ciało, co?
- Nie, no co ty… Może jestem trochę zazdrosny – pocałował mnie w czubek głowy – Ale nie jestem zły.
- To dobrze, bo to sprawiło mi przyjemność. – powiedziałam z ulgą i usiadłam na jego kolanach okrakiem
- Dla mnie jesteś najpiękniejszą i najseksowniejszą kobietą na świecie – pocałował mnie namiętnie w usta – Już nie długo będę mieć cię na zawsze, na własność… - wyszeptał mi do ucha
- Już mnie masz  - szepnęłam i ponownie się pocałowaliśmy
- Sara…? – szepnął pytająco, po czym głośno nabrał powietrza do płuc
- Tak…? – również szepnęłam, ale przerwał nam płacz Leny – Poczekaj zaraz wrócę… Pewnie jest już głodna…

Łukasz dał mi ostatniego całusa i musiałam iść. Niechętnie, ale musiałam iść. Nakarmiłam małą i ponownie położyłam ją do łóżeczka. Po kilku minutach zasnęła a ja mogłam spokojnie wrócić do Łukasza. Ponownie usiadłam mu na kolanach i pocałowałam namiętnie.

- Więc, o co chciałeś zapytać? – spytałam patrząc mu w oczy
- A już nie ważne… - powiedział zrezygnowany
- Nalegam… A wiesz, że nie odpuszczę. – uśmiechnęłam się
- No dobrze… Czy to, że wrócił Cesc nie zmienia nic między nami? – spytał wyraźnie zmartwiony
- Skarbie… - zaśmiałam się – Jasne, że to nic miedzy nami nie zmienia. Kocham ciebie i tylko ciebie, rozumiesz?
- Tak, rozumiem ale wiesz…. – zaczął
- Co wiem? Łukasz nie musisz czuć się zagrożony. Cesc to stara bajka. On mnie naprawdę nie obchodzi. Przecież wiesz, że go nienawidzę… - dałam mu całuska w nos
- No wiem…
- Więc o co chodzi? Czyżby chłopaki ci coś wczoraj nagadali? – teraz to ja byłam zmartwiona
- Nie, tak się tylko pytam… Pojawił się niespodziewanie i myślałem…
- To ty lepiej nie myśl – przerwałam mu – Takie myślenie daleko cie niezaprowadzi. A teraz panie Fabiański… Co będziemy robić? – spojrzałam na niego wymownie
- No nie wiem Pani Fabiańska… - uśmiechnął się i pocałowała mnie w szyję

Pocałował mnie delikatnie w szyję i przeszły mnie cudowne dreszcze. Uwielbiam, kiedy tak robi. Jego dłonie powędrowały pod moją koszulkę i zaczęły delikatnie dotykiem pieścić moje ciało. Po chwili poczułam jak zdejmuje ze mnie bluzkę. Po kolejnych kilku sekundach siedział już bez koszulki. Łukasz spojrzał na mnie namiętnym wzrokiem i pocałował w dekolt, później w jedno ramie i drugie. Cały czas czułam jak moje ciało przeszywały cudowne dreszcze. Po chwili Łukasz chwycił mnie mocno w pasie, kazał mi opleść się nogami wokół bioder i wstał. Zaczęliśmy się przemieszczać, by po chwili znaleźć się w naszej sypialni. Rzucił mnie na świeżo zmieniona pościel i dołączył do mnie. Zdziwiło mnie tylko to, że sam, samodzielnie, zmienił pościel. Położył się delikatnie na mnie, lekko ugniatając moje ciało swoim. 

Tego samego dnia około godziny 14.00. Wylazłam w końcu z łóżka, by udać się na zakupy. Łukasz protestował, mówił żebym jeszcze z nim poleżała, ale musiałam. W końcu półki same się nie zapełnią jedzeniem. Zostawiałam go z Lenką i pojechałam. Jak na złość w sklepie spotkałam Fabregasa. Przyznam, że nie miałam ochoty już go widzieć.

- Sara, jak miło cie znów widzieć… - powiedział wyraźnie ucieszony – Znów stajemy sobie na drodze…
- Szkoda, że ja tego samego nie mogę powiedzieć o tobie – westchnęłam
- Sara, chociaż udawaj, że cieszysz się, że mnie widzisz… - uśmiechnął się
- Wyobraź sobie, że nie potrafię – powiedziałam szorstko – I przestań wchodzić mi w drogę. Jestem szczęśliwa, więc daj mi spokojnie żyć.
- Tak, wiem… Łukasz i Lena… - westchnął
- Tak, Łukasz i Lena… - powtórzyłam
- Co powiesz na drinka? – spytał nagle
- Żartujesz sobie? – spytałam ale Cesc był bardzo poważny – Nie, "nie" to moja odpowiedź!
- Oj Sara… Nie daj się prosić… - powiedział błagalnie
- Nie Cesc! Nie pójdę z tobą na drinka – podniosłam głos
- Sara – powiedział tak głośno, że wszyscy w sklepie zwrócili na nas uwagę – Czy wyjdziesz – zaczął bardzo głośno
- Zamknij się! – zakryłam mu usta dłonią – Zamknij się już! Dobra… - wywróciłam oczyma - Pójdę z tobą na tego drinka, ale już się zamknij. Nie chcę robić scen w sklepie…
- No widzisz… I po co było się upierać przy „Nie”? Trzeba było tak od razu – zaśmiał się – Widzimy się dziś o 20.00 w „Lagunie”
- W „Lagunie”? Przecież to restauracja… - byłam lekko zdziwiona
- Tak, gdybym powiedział, że zapraszam cie na kolacje o tym bardziej byś się nie zgodziła – uśmiechnął się do mnie tym jednym ze swoich uśmieszków
- Masz racje, że bym się tym bardziej nie zgodziła! – powiedziałam zdenerwowana
- Więc widzimy się o 20.00 – uśmiechnął się i odszedł

No pięknie! Łukasz mnie zabije i już nawet seks nie pomoże. W drodze powrotnej postanowiłam złożyć wizytę naszej ukochanej Lauren. Nienawidziłam tej dziewczyny. Tylko ona ma specjalne zdolności wkurzania ludzi. Mnie to już wkurzała najbardziej.

- Sara – powiedziała powoli, kiedy otworzyła mi drzwi – Co tak zacną osobistość sprowadza do mnie? – zadrwiła
- Uważaj bo prosisz się o policzek… - powiedziałam dość groźnie
- Więc czegoż u mnie szukasz? Archiego? Jest u ojca… - zaśmiała się, po czym wpuściła mnie do mieszkania a raczej sama weszłam
- Wiem, że jest u ojca… Częściej bywam u niego niż ty…
- Więc czego chcesz? – spojrzała na mnie z pogardą a ja odwdzięczyłam się jej tym samym
- Masz zostawić Jacka i Libby w spokoju! – zagroziłam – Bo jak nie…
- To co mi zrobisz? – przerwała mi - Myślisz, że możesz mi coś zrobić?
- Myślę, że tak. Jeśli się od niech nie odczepisz, postaram się, aby Jack wpadł na pomysł ograniczenia ci praw rodzicielskich.
- Nie zrobisz tego! – powiedziała wystraszona
- Zrobię, zaręczam cie, że zrobię! – zaśmiałam się triumfatorsko – Wiem, że Jack finansuje cie, kiedy jesteś z Archiem a nawet, kiedy nie jest z tobą, więc jak dalej będziesz wpieprzać się w ich życie, to stracisz wszystko i już nie będziesz chodzić do kosmetyczek, co rugi dzień… - Lauren zamachnęła się ręką by mnie spoliczkować, ale nie udało jej się. W porę złapałam jej rękę – Oj… Jaka szkoda… Słaby masz refleks. – ścisnęłam jej rękę tak mocno, że aż pisnęła
- Ała! – pisnęła – Puść, to boli! – powiedziała z grymasem na twarzy
- Zaboli jeszcze bardziej jak nie przestaniesz się mieszać w nasze życia…
- Jack nigdy się na to nie zgodzi… A już na pewno nie posłucha ciebie!
- A ty myślisz, że kto mu przemówił do rozumu, by cie rzucił, co? Myślałaś, że złapiesz go na dziecko? Na szczęście Jack miał mnie i nie dałam mu się złapać w tą pułapkę.
- A ty to niby co? Dziecko z Fabiańskim, też pewnie planowałaś go usidlić… - zaśmiała się szyderczo
- Akurat Lena nie była planowa, ale teraz cieszymy się, że się pojawiła – nastała chwila ciszy – Więc jak moja droga Lauren? Będziesz się mieszać w życie Libby i Jacka, i może wolisz, abym wzięła sprawy w swoje ręce… - Lauren zamarła – Tak też i myślałam. Grzeczna dziewczynka – poklepałam ją po głowie.

Na tym nasza rozmowa zakończyła się. Lauren dobrze wiedziała, że jestem do tego zdolna i, że jak będzie dalej skakać to zrobię to bez wahania. Zaraz po naszej dość nieprzyjemnej rozmowie wróciłam do domu, bo stęskniłam się za Lenką i Łukaszem. Dobrze mieć kogoś, kto na ciebie czeka w domu.

Jak rozstałam się z Fabregasem to mój świat się załamał. Uważałam, że już nigdy nie będę szczęśliwa i nigdy nie będę mieć rodziny, a tu proszę… Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Mam śliczną córeczkę i już wkrótce kochającego męża. Wróciłam do domu i zastałam Łukasza siedzącego z Lenką przy kominku. Weszłam do kuchni i zaczęłam rozpakowywać zakupy. Po kilku minutach udałam się do salonu i usiadłam obok Łukasza. Oparłam głowę o jego ramię i westchnęłam ciężko.

- Coś się stało? – spytał
- Musimy porozmawiać… - powiedziałam dość cicho, a w moim głosie dało się wyczuć smutek
- Sara, co się stało? – spytał zaniepokojony
- Spotkałam w sklepie Fabregasa… - wzięłam bardzo głęboki oddech – Zaprosił mnie na kolacje, a ja pod presją zgodziłam się – powiedziałam jednych tchem
- Słucham?! – był zszokowany – Sara, nie wierzę, że znów to robisz! – Łukasz był wyraźnie zły
- Przepraszam, nie powinnam się zgadzać, ale Cesc zrobił scenę w sklepie i jedynym wyjście było zgodzenie się na jego propozycje – spojrzałam w jego smutne oczy, był wyraźnie zawiedziony – Nie masz się, czym martwić. To tylko kolacja…
- Nie mam się czym martwić, jasne… - wziął małą na ręce i wstał – 4 lata temu zrobiłaś dokładnie to samo. Widzę historia lubi się powtarzać… - zaczął iść w kierunku pokoju Leny
- Daj spokój Łukasz! – podążyłam za nim – To nie jest to samo –  położył małą do łóżeczka i wyszedł z jej pokoju zamykając za sobą drzwi
- Widzę, że nie pamiętasz co było 4 lata temu.– przenieśliśmy się do salonu - Może odświeżę ci pamięć… 4 lata temu zaczęło się dokładnie tak samo. Pamiętasz, byliśmy wtedy razem. Cesc zaprosił cie na drinka i wylądowaliście razem w łóżku. I tak zaczęła się twoja przygoda z Fabregasem.
- Ale wtedy nie byliśmy na serio razem. Teraz jesteśmy i już nie długo nic na nie rozdzieli. Do Cesca nic nie czuje. A to tylko kolacja… - powiedziałam
- Nie możesz z nim iść! Zabraniam Ci! – podniósł na mnie głos, zrobił to pierwszy raz w żuciu, a ja trochę się przeraziłam – Nie ufam mu!
- Czy ty na mnie podniosłeś głos? – spytałam z niedowierzaniem – W takim razie tym bardziej pójdę. Skoro mu nie ufasz, to także nie ufasz i mi!
- Widzę, że nie mamy o czym rozmawiać! – krzyknął i wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami

Moje oczy zalały się łzami. To była nasza pierwsza sprzeczka od czasów, kiedy byłam jeszcze w ciąży. Ale wtedy kłóciliśmy się raczej z powodu burzy hormonów, jakie mną targały. Teraz to było coś innego. Poczułam ból w klatce piersiowej. Poczułam jak tępe ostrze przeszywa moje serce, rozrywając je na drobne kawałeczki. W tym momencie nie wiedziałam czy jestem bardziej wściekła na Łukasza za to, że mi nie ufa, czy może bardziej winna, że chyba rozwaliłam „ponownie” nasz związek. Ale twardo stałam przy swoim. Postanowiłam spotkać się z Fabregasem. Chociażby po to by się przekonać czy coś do niego czuje. W momencie kiedy się pojawiał ponownie w moim życiu, nie byłam pewna czy go nienawidzę. Mimo iż upierałam się przy tym, to stare wspomnienia, uczucia odżyły we mnie sprawiając, że czułam się nieco zagubiona. Zadzwoniłam więc do mamy, by spytać się jej czy zajmie się Leną. Oczywiście musiała zacząć się wypytywać oto, dlaczego Łukasz nie może z nią zostać i takie tak. Oczywiście musiałam skłamać. Przecież nie powiem jej, że pokłóciłam się z nim by spotkać się z Fabregasem, bo zostałabym potępiona przez własną matkę. Dlatego wymyśliłam bajeczkę pod tytułem: „Łukasz jest zajęty”. Nie byłam pewna czy mi uwierzyła, ale zgodziła się zająć małą.

Usiadłam na kanapie i zaczęłam wycierać chusteczką rozmazany makijaż. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek u drzwi wejściowych. Nie miałam pojęcia, kto miał złożyć nam wizytę, więc ogarnęłam się i poszłam otworzyć drzwi.

- Theo… - powiedziałam zdziwiona, kiedy otworzyłam drzwi
- Jest Łukasz?? – spytał a ja wpuściłam go do mieszkania, po czym zamknęłam drzwi
- Nie, poszedł gdzieś wkurzony… - do moich oczu znów napłynęły łzy
- Wkurzony? – spytał zdziwiony i spojrzał mi w oczy – Sara, ty płakałaś… - ujął moją twarz w swoje dłonie a po moim policzku znów poleciała łza – Co się stało? Pokłóciliście się?
- Cesc  zaprosił mnie na kolacje. Powiedziałam o tym Łukaszowi, bo mu ufam i liczyłam, że on będzie ufać mi. Ale jednak się pomyliłam. Pokłóciliśmy się i Łukasz wyszedł z domy trzaskając drzwiami.
- Tylko mi nie mów, że pójdziesz na tą kolacje z Fabregasem… - spojrzała na mnie wymownie
- Pójdę. Udowodnię Łukaszowi, że między mną z Cescem nic nie ma. Ja go nawet nie darzę sympatią.
- Igrasz z ogniem Sara. Ostrzegam cię, jako dobry przyjaciel… Nie daj się znów w to wciągnąć.
- Zaręczam cie, że nie dam. To tylko kolacja, nic wielkiego…
- Uważam, że źle robisz… W sumie to nawet popieram Łukasza. Też bym się wkurzył gdyby Melanie spotkała się ze swoim byłym i to…
- Okay! – przerwałam mu – Rozumiem, nie musisz powtarzać… Coś chciałeś od Łukasza?
- Ładna zmiana tematu… - zaśmiał się – Nie, przyjechałem z nim pogadać. Ale sumie może to poczekać.
- Zawsze możesz ze mną pogadać – uśmiechnęłam się
- Chodzi tu o męskie sprawy…
- Okay… - posmutniałam – Dobrze… Skoro wolisz gadać z Łukaszem niż z najlepszą przyjaciółką…
- Sara, to nie tak. Po prostu to jest coś o czym tylko Łukasz wie…
- Przecież nie nalegam… - weszłam do kuchni – Zrobić ci coś do picia?
- Nie, w sumie to już pójdę. Mam nadzieję, że się pogodzisz z Łukaszem…
- Ja też mam taką nadzieję…

[…]

Wyszedł z mieszkania z wielkim hukiem, wsiadł w samochód i odjechał. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że właśnie jego ukochana cierpiała. Kiedy wyszedł, postanowił odwiedzić swojego przyjaciela, również polaka.

- Łukasz…? – spytał nieco zdziwiony Szczęsny – Co cie do mnie sprowadza?
- Pokłóciłem się z Sarą… - powiedział bez ogródek – W skrócie: Sara idzie z Fabregasem na kolacje.
- I tylko oto się pokłóciliście? – spytał zdziwiony, a Łukasz pokręcił twierdząco głową – Już naprawdę nie macie innych poważniejszych powodów do kłótni? – spytał
- Przecież to jest poważne… - powiedziała – Przecież wiesz, że oni byli razem. A jak znów się zejdą… - Łukasz był totalnie rozbity
- Dramatyzujesz jak jakaś panienka – zaśmiał się – Przecież jesteście razem. Macie ustaloną datę ślubu, a co najważniejsze jesteście rodzicami małej Lenki. Uważam że nie masz się czym martwić. Zresztą Sara jest mądra, no i ufasz jej tak?
- No tak, ufam jej… - zaczął
- Więc poluzuj trochę łańcuch – klepnął przyjaciela po plecach – Sara to normalna dziewczyna, może ma 23 lata, ale na pewno nie wskoczy innemu do łóżka.
- Ale mnie pocieszyłeś… - westchnął
- Polecam się na przyszłość – zaśmiał się – A teraz jedź do niej i ja przeproś. Jesteście dla siebie stworzeni. Jeszcze nigdy nie widziałem tak szczęśliwej Sary, więc nie zmarnuj tego.
- Masz racje. Jestem czasami taki głupi… - ponownie westchnął
- No czasami jesteś głupi…

[…]

Siedziałam w salonie i czekałam aż przyjedzie moja mam by zabrać małą do siebie na noc. Zaczęłam martwić się też o Łukasza, bo już trzecią godzinę go nie mam i nie daje oznak życia. Dochodziła już 19.00 a go dalej nie było. Zaczęłam się naprawdę martwić, więc wybrałam jego numer i zadzwoniłam, ale nie zdążył odebrać, bo właśnie pojawił się u progu drzwi wejściowych z wielkim bukietem czerwonych róż.

- Przepraszam Sara – stanął na kolanach i zaczął mnie przepraszać – Czasami jestem taki głupi… Wybacz mi… - wręczył mi kwiaty
- Zachowałeś się dziś zupełnie jak nie ty… Nie ufasz mi a to nie wróży dobrze…
- Ufam cię, ale nie ufam jemu. – w dalszym ciągu stał na kolanach
- Na jedno wychodzi… - nastała chwila ciszy - Wstań… - powiedziałam
- Proszę, wybacz mi… Wręcz cie błagam… - przysunął się do mnie tak, że czułam jego słodki oddech na swojej twarzy – Sara tak bardzo cie kocham, że czasami tracę rozum.
- Ja dla ciebie już dawno straciłam rozum… - dałam mu całusa w usta
- Czyli wybaczasz mi? – spytał patrząc mi głęboko w oczy
- Tak głuptasie wybaczam ci, ale boli mnie to, że mi nie ufasz…
- Ufam ci, naprawdę ci ufam – objął mnie rękoma w pasie i przycisnął do siebie
- Chcę ci poinformować, że nie zmieniłam zdania, co do wyjścia z Fabregasem. Zaraz przyjedzie mama po Lenę.
- No dobrze, jakoś przeboleje to, że idziesz na kolacje z Cescem. A Lenką ja się zajmę. Zadzwoń do mamy aby nie jechała.
- Za późno. Już jest w drodze.
- No to posiedzimy razem… - uśmiechnął się do mnie i dała mi buziaka w usta.
____________
Ogłoszenia Parafialne:

Witam, witam i o zdrowie pytam! :) I jak tam moje słoneczka? Dobrze żyjecie?

Chciałam podziękować, za komcie pod poprzednim. Od razu chciałam wyjaśnić jednego komcia. W tekście, „kiedy Sara wychodzi i zostawia chłopaków samych”, nie mogłam zmienić narracji, bo to by było nie zgodne z zasadami języka polskiego. Gdybym zaczęła pisać od nowego akapitu to tak, ale w żadnym wypadku w środku dialogu.

Co jeszcze chciałabym powiedzieć… Hmmm… Może to, że rozdziały będą pojawiać się jeszcze rzadziej, bo na uniwerku zamiast ułatwić nam pisanie pracy to bardzo mocno nam ją utrudnili i chyba gorzej być nie może. Ten nowy system sprawdzania studenta „czy sam piszę prace” chyba mnie zabije. No nic… Zaciskam zęby i jadę dalej. Tak więc, rozdziały będę dodawać w odstępach czasu, ale nie będą ona aż tak duże.

To by było na tyle. Dziękuję za uwagę i do napisania.

xoxo N. 

niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 2|II

Kiedy go ujrzałam – zamarłam. Moje najgorsze koszmary ziściły się a wspomnienia powróciły ze zdwojoną siłą. Stałam z małą Leną na rękach i gapiłam się w niego tempo, jakbym patrzyła na ducha. Nie wiedziałam za bardzo co mam powiedzieć. Nie wiedziałam jak mam cokolwiek ująć w słowa. Byłam totalnie zszokowana i chyba tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy z tego, że on właśnie powrócił by przewrócić moje życie do góry nogami. 

- Sara? – spytał miękko i czule – Dobrze się czujesz?
- Ja… - ledwie wykrztusiłam z siebie jedną sylabę – Co ty tu robisz?
- Blada jesteś… - podszedł do mnie – Może usiądziesz…
- Zadałam ci pytanie… Co ty tu robisz? – ponowiłam pytanie
- Chcesz rozmawiać w drzwiach? – spytał i uśmiechnął się do małej, która ciągle się na niego patrzyła
- Rozumiem, że chcesz wejść… - powiedziałam
- Jeśli mogę oczywiście, to tak… Nie chcę rozmawiać z tobą w drzwiach.
- No dobra. To wjedź… - powiedziałam niechętnie – Więc, co tu robisz? – ponowiłam pytanie
- Fabian w domu? – spytał ignorując moje pytanie
- Nie, pojechał do Jacka – położyłam Lenę do łóżeczka – Liczę, że odpowiesz na moje pytanie jeszcze dziś… - powiedziałam nieco drwiąco
- Chcę odnowić znajomość. Odpowiada ci taka odpowiedz?
- Chcesz odnowić znajomość??!! – podniosłam trochę ton głosu – Żartujesz sobie czy jak?!
- Spokojnie Sara… Pomyślałem…
- To ty umiesz myśleć?? – przerwałam mu
- Jak zwykle sarkastyczna Sara – pokręcił głową – Nic a nic się nie zmieniłaś – uśmiechnął się do mnie
- Nawet nie próbuj na mnie tego swojego uśmiechu… - powiedziałam a Cesc przybliżył się do mnie – Cesc nawet się nie waż! – rzuciłam ostrzegawczo
- Sara, nie widzieliśmy się 2 lata. Mogłabyś być dla mnie miła lub chociaż mnie uścisnąć – był coraz bliżej mnie i szczerzył się w swoim uśmiechu typu: Przepraszam, że byłem dupkiem
- Oh Fabregas… Co ja mam z tobą zrobić…? – westchnęłam 
- Może na początek mnie przytul, tak po przyjacielsku na przywitanie. 
- Na przywitanie to ja cie mogę sprzedać tylko lewego sierpowego! – przygotowałam już rękę w powietrzu a Cesc skulił się i zasłonił rękoma twarz
- Tylko nie w twarz! – zaśmiał się
- Dobra, nie bądź dziecinny. Przecież nie będę cie bić. – zaśmiałam się – Choć mam wielką ochotę
- Oh jaka ty miłosierna… - pokazał mi język a chwilę później spojrzał na małą – Mogę ją wziąć na ręce?
- Tak, czemu nie… Lenka lubi być noszona na rękach. – uśmiechnęłam się, a po chwili Cesc już trzymał małą na rękach
- Czemu mi nie powiedziałaś, że będziesz mieć dziecko? Tylko z gazet się o tym dowiedziałem… - powiedział smutny
- Niby po co miałam ci o tym mówić, co? Wyjechałeś i się do mnie później ani słowem nie odezwałeś… A tak po za tym to nie był twój interes. Razem z Łukaszem cieszyliśmy się na wieść o dziecku. 
- No właśnie… Łukasz… Szybko się pocieszyłaś po… - zawahał się – Po naszym rozstaniu… - dokończył
- Łukasz zawsze był dla mnie kimś więcej niż przyjacielem, a skoro ty odszedłeś to co miałam do stracenia. 
- Od tak zeszliście się?? – spytał z niedowierzaniem
- No tak. Po tym jak wylądowaliśmy razem w łóżku postanowiliśmy spróbować. No a potem pojawiła się Lena. Jak widać jesteśmy szczęśliwi i nie ukrywamy się…
- Dobra, wiem do czego dążysz. – uciszył mnie – Zachowywałem się wtedy jak dupek. Przyznaje, że to wszystko się stało z mojej winy. Może gdyby nie to, że chciałem mieć cie tylko dla siebie to może ja byłbym ojcem tej słodkiej istotki – pocałował Lenę w policzek a ta zaśmiała się słodko
- Fakt, może byłbyś jej ojcem.. 
- I jak Fabian spisuje się w roli ojca? Jak zareagował na tą wieść?
- Zareagował dobrze, bardzo się cieszył. A jakim jest ojcem? Chyba najukochańszym na świecie, choć czasami za bardzo ją rozpieszcza. 
- Będę jej wujkiem, który również będzie ją rozpieszczał... – zaśmiał się 
- Wujkiem możesz być, ale ani mi się waż jej rozpieszczać… Chce mieć normalne dziecko, a nie rozwydrzonego bachora…
- Oj dobrze. Nie gorączkuj się tak. A tak nawiasem mówiąc, to Lena jest strasznie podobna do ciebie. 
- A to dziwne… - powiedziałam
- Co jest dziwne? - spytał
- Wszyscy mówią, że Lena jest podobna do ojca a nie do mnie. 
- To chyba są ślepi. Lena to wykapana ty – spojrzał na małą -  Do Łukasza jest w ogólne nie podobna. 
- Ehhh… Mi to mówisz… - westchnęłam – Powiedz mi Cesc, dlaczego zerwałeś ze mną kontakt? 2 lata minęły a ty dopiero teraz odważyłeś się do mnie przyjechać… Dlaczego? To moje jedyne pytanie: Dlaczego?
- Przytłoczyło mnie to wszystko. Nowy kontrakt, nowy klub, nowe otoczenie. Jakoś nie mogłem się w to na początku wpasować. Tylko Pique zdołał jakoś mnie wyrwać z tej beznadziejności. A po drugie nie miałem czasu. Liga hiszpańska jest nieco inna niż angielska. 
- Wiem jaka jest liga hiszpańska. I nie mów mi, że nie miałeś czasu, bo tam mecze są rzadziej niż tu, w Anglii…. – wtedy do mieszkania ktoś wszedł
- O! Cesc… - powiedział zszokowany Łukasz, który właśnie wszedł do salonu – Co ty tu robisz? – podszedł do niego i wziął Lenę na ręce, po czym pocałował ją w czoło na przywitanie
- A przyjechałem na krótkie wakacje… - wstał – No to ja się będę zbierać. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze przed moim wyjazdem Sara. 
- Nie wiem, to zależy… - powiedziałam obojętnie
- W takim razie, do następnego spotkania – uśmiechnął się i wyszedł z mieszkania
- Co chciał? – spytał zdziwiony Łukasz 
- Odnowić znajomość… - powiedziałam podkreślając każde słowo -  Ale nie wydaje mi się, że tylko oto mu chodzi. 
- Myślisz, że się domyślił? 
- Nie, wydaje mi się, że nie. Cesc jest mądry, ale nie aż tak mądry… - zaśmiałam się
- Widzę, że masz dobry humor… - podszedł do mnie i dał mu całuska w usta
- A co mam płakać? Przyjechał to przyjechał. Nic się nie zmieniło w tym, że go nienawidzę. 
- Wiesz Sara… Uważam, że Cesc zasługuje na to by się dowiedzieć… - to co powiedział zszokowało mnie
- Nie Łukasz. W tym momencie on na nic nie zasługuje…
- Wredna jesteś… - spojrzał mnie kątem oka
- Wiem, ale za to mnie kochasz – musnęłam jego usta swoimi
- Po południu wpadną do mnie chłopaki. Urządzimy sobie mały turniej w Fifa. Nie masz nic przeciwko?
- Nie, no co ty. Zostawię wam wolną chatę, aby wam nie przeszkadzać. 
- Na pewno?? Przecież wiesz, że nie będziesz nam przeszkadzać a chłopaki ucieszą się, że cie widzą. 
- Tak, jestem tego pewna. I tak muszę pogadać z Libby. Tylko błagam cie, nie upijcie się tak jak ostatnio, okay? I nie róbcie striptizu w ogrodzie.
- Dobrze kochanie. Obiecuje… - uśmiechnął się do mnie
- Idę pod prysznic. Zajmiesz się małą? – spytałam 
- Jasne, weź nawet długą kąpiel. Dobrze ci zrobi na nerwy… - zaśmiał się
- Na nerwy? – spytałam zdziwiona
- Widać, że jesteś zdenerwowana i, że Cesc podniósł ci solidnie ciśnienie… Także weź długą, gorącą kąpiel, a jak mała zaśnie to do ciebie dołączę – posłał mi jeden ze swoich uśmieszków
- Mrau – zamruczałam – Już nie mogę się ciebie doczekać – powiedziałam po czym dałam mu całuska w usta i udałam się do łazienki.

Około godziny 16.00 tak jak zapowiadał Łukasz wpadli do nas chłopaki. W domu zrobił się niezły harmider. Wzięłam więc Lenkę i położyłam do wózka. Podszedł do mnie Jack.

- A ty gdzie? – spytał i spojrzał na małą po czym uśmiechnął się do niej
- Idę do Libby, poplotkujemy trochę. – uśmiechnęłam się do chłopaka – Zostawimy was samych…
- Szkoda, że wychodzisz. – pociągnął nosem – Ostatnio tak mało czasu spędzasz z nami.
- No wiesz… Dziś zostawiam was samych bo muszę pogadać z Libby no i posiedzicie sobie w męskim gronie beż żadnych bab. 
- Co?! Gdzie znów idziesz? – wyrósł jak spod ziemi Aaron 
- Idę do Libby. Zostawiam was w męskim towarzystwie – zaśmiałam się
- No Libby cos tam mi mówiła, że masz przyjść. Tylko nie plotkujcie o mnie – powiedział i zaśmiał się Jack 
- A wiesz co… Właśnie zamierzałyśmy o tobie plotkować – pokazałam mu język – No dobra chłopaki, to ja wychodzę a wy się ty grzecznie bawcie.
- Co wychodzisz?? – spytał Kieran
- No wychodzę, zostawię was samych… - uśmiechnęłam się do chłopaka – Łukasz… - podeszłam do mojego narzeczonego – To ja wychodzę. Będę wieczorem, tylko pamiętaj co mi obiecałeś
- Pamiętam. Będziemy grzeczni – uśmiechnął się i dał mi buziaka w usta – Ty też się baw dobrze. 
- Dobrze. Widzimy się wieczorem – teraz ja mu dałam całusa – Na razie chłopaki. Miłej zabawy – wyszłam
- Nie jesteś zazdrosny o nią? – spytał Jack
- Ja? Nie… Dlaczego myślisz, że jestem zazdrosny? – spytał zdziwiony Łukasz
- Wiesz do Londynu powrócił Cesc a przecież wiesz, że oni się kiedyś spotykali… - powiedział Jack
- Wiem, że się spotykali. Sara mnie kocha, ja kocham ją. Ufamy sobie i wiem, że nie muszę być o nią zazdrosny. – odpowiedział ze pokojem
- Każdy mówi, że nie jest… - zaczął Kieran – A rzeczywistość jest zupełnie inna…
- Kieran ma racje – wtrącił się Aaron – Naprawdę jej tak ufasz? Może teraz poszła na spotkanie z nim…
- Przestańcie! Sara nie jest taka! – Łukasz wkurzył się lekko – Ufam jej, mamy razem dziecko i za 2 tygodnie bierzemy ślub. 
- Łukasz ma racje, Sara nie jest taka – powiedział Theo – Cesc może namieszać jej w głowie, zwłaszcza że nie widzieli się ze sobą ponad 2 lata. Ale Sara to porządna dziewczyna, zresztą nienawidzi go z całego serca.
- Tak, to prawda. Sara go nienawidzi, więc jestem spokojny – powiedział Łukasz
- Nienawidzi go? Dlaczego? – spytał Kieran
- Długo by opowiadać. Zresztą dałem słowo Sarze, że nie puszczę pary z ust – powiedział Łukasz
- Wracając do waszego ślubu… Razem z chłopakami szykujemy wieczór kawalerski – powiedział Alex
- O nie, nie, nie… Żadnego wieczoru kawalerskiego – zaprotestował Łukasz
- Co?! Chyba śmieszny jesteś! – powiedział Jack – Wieczór kawalerski musi być!
- Tak, to najświętsze prawo kawalerów. Wieczór kawalerski musi być. – powiedział Aaron
- Ehh… - westchnął – Nie odpuścicie, prawda?? – spytał Łukasz
- Nie – odpowiedzieli wszyscy chórem
- Sara mnie zabije – szepnął sam do siebie – No dobra. Niech będzie… - wszyscy zaczęli wiwatować
- Po tym wieczorze kawalerskim już nie będziesz tym samym człowiekiem – zarzucił mu na kark swoją rękę Jack, po czym się zaśmiał

[…]

Jakoś nie specjalnie mi się spieszyło, więc wolnym spacerkiem szłam sobie w stronę mieszkania Libby. W sumie niedługo to trwało bo mieszkaliśmy blisko siebie. Tak na oko licząc to jakie 10 minut samochodem. Ale szłam sobie spacerkiem i zajęło mi to około 40 minut. 

- Co zrobić ci do pica? – spytała Libby – Kawę? Herbatę?
- Herbatę – powiedziałam – I tak mam podwyższone ciśnienie a po kawie bym miała je jeszcze bardziej podwyższone
- Co się dzieje? – spytała Libby – Twój sms mnie trochę zdenerwował. Co się stało?
- Moje koszmary się spełniły… - westchnęłam 
- Był u ciebie Cesc? – spytała jakby wiedząc o co mi chodzi
- Tak, a ty skąd wiesz że jest w Londynie? – byłam zdziwiona
- Bo był dziś u nas i mówi, że jedzie do ciebie… - mówiła jakby trochę bała się tego jak zareaguje
- Że co proszę?! – podniosłam ton głosu – I mnie nie ostrzegałaś!? Kurwa mać, Libby! Ty wiesz co ja przeżyłam jak go rano zobaczyłam w progu swoich drzwi?!
- Przepraszam cię, ale byłam tak zaaferowana tym że wrócił, że aż zapomniałam. – byłam czerwona z złości – I jak było?
-  Normalnie, starałam się być dla niego miła. Pogadaliśmy trochę, przyszedł Łukasz i poszedł sobie. – chwilę później – Jestem na ciebie wściekła!
- Przepraszam Sara, naprawdę umknęło mi żeby do ciebie napisać… Wybacz mi… - powiedziała
- Było minęło, ale na przyszłość pamiętaj, bo nie chcę mieć zawału w tak młodym wieku – wymusiłam uśmiech na swojej twarzy
- Dobrze, następnym razem będę pamiętać – uśmiechnęła się do mnie – I o czym gadaliście? Mów, opowiadaj…
- W sumie to o niczym. Zapytałam się go, dlaczego zerwał ze mną kontakt na 2 lata…
- I co powiedział? – spytała zaciekawiona
- Same kłamstwa. Kto jak kto, ale Cesc jest okropnym kłamcą. – zaśmiałam się – Pewnie mnie olał i tyle. Bo po co już mu byłam potrzeba. Przeprowadził się do Barcelony i po co potrzeba mu była taka odskocznia…. – zasmuciłam się
- Nie mów tak – przysiadła się do mnie i zaczęła głaskać mnie po plecach – On cie kochał…
- Tak?? Jesteś tego taka pewna? – spytałam prawie ze łzami w oczach – Byłam jego tylko kochanką. Dziewczyną z którą sypia po meczach i jak mu się nudzi. Nikim więcej… - po moim policzku poleciała łza
- Przesadzasz… On na pewno coś do ciebie czuł…
- Szczerze w to wątpię. Pamiętam naszą ostatnia noc, naszą ostatnia rozmowę… Wierz mi Libby, on mnie raczej nie kochał. Chciał abym była jego własnością, ale na szczęście się już to skończyło. Teraz jestem o wiele bardzie szczęśliwa. Przynajmniej jak mówię do Łukasza: „Kocham cię”, to dostaję odpowiedz zwrotną: "Ja ciebie też kocham i nigdy nie przestanę".
- Z tego co mi mówił… 
- Że co proszę!? – przerwałam jej – Spiskowaliście za moimi plecami?! – byłam wściekła
- Nie! Broń boże! – odpowiedziała szybko – Tylko Cesc mówił mi, że zawsze byłaś dla niego kimś wyjątkowym.
- Wiesz co…? To, to jest już największe kłamstwo na świecie! Gdyby tak było, to nie ukrywałby mnie przed całym światem. 
- Przesadzasz…
- Może przesadzam, ale czułam się jak… jak… Jak typowa kochanka…
- Typowa kochana? – zaśmiała się Libby
- Nie śmiej się! Tak się czułam, choć Cesc zawsze mówił, że jak się ujawnimy to dopiero będę jego kochanką…
- Przepraszam… Ale to jest śmieszne -  w dalszym ciągu się śmiała
- Libby! – podniosłam ton głosu
- No dobrze, przepraszam… - ucichła – A Cesc? Dowiedział się?
- O czym? – spojrzałam wymownie na przyjaciółkę
- No wiesz… No o tym? – Libby również spojrzała na mnie wymownie
- Aaa… Nie. I od razu uprzedzę twoje kolejne pytanie. Nie, nie dowie się. – chwilę później – A teraz zmieńmy temat. Jak ci się układa z Jackiem?
- A bardzo dobrze. Jack to najukochańszy chłopak na świecie. Dziękuje ci, że mnie z nim poznałaś – uścisnęła mnie
- Nie ma sprawy. Zawsze polecam się na przyszłość – uśmiechnęłam się do przyjaciółki – A jak Archie? W końcu Jack ma synka, nie przeszkadza ci on?
- No co ty! Archie to najsłodszy chłopak na świecie. Kocham ich oboje. Tylko ostatnio… - zawahała się
- Co "tylko ostatnio"? – spytałam lekko przerażona, że coś się mogło stać – Nie mów, że Lauren znów się wpieprzyła w wasz związek…
- Niestety tak. Ostatnio jak brała Archiego na weekend to wyzwała mnie od szmat i dziwek. Oczywiście Jack stanął w mojej obronie, ale powiedziałam mu aby dał sobie spokój. – powiedziała jednym ciągiem
- A to szmata! Chyba znów złożę jej wizytę! – powiedziałam ze złością
- Nie, zostaw ją. Mnie to nie rusza… - w jej oku pojawiła się łza
- Libby, jeśli ta mała szmata cie zaczepia to pogadam z nią. To nie jest dla mnie problem.
- Naprawdę ją zostaw. Nie chcę aby Jack miał przeze mnie kłopoty.
- Słucham?! Ta szmata coś wspominała o Jacku?? No chyba naprawdę się do niej wybiorę!
- Nie, nie… Proszę cię, Sara… - powiedziała błagalnie
- Libby widzę, że coś jest na rzeczy. Mów co się dzieje!
- Nic się nie dzieje, oprócz tego, że Lauren wyzwała mnie od szmat i dziwek…
- Dobra, przycisnę Jacka jeśli ty mi nie chcesz powiedzieć. Ale nie martw się, Lauren sama jest szmatą i dziwką… - objęłam przyjaciółkę i uścisnęłam ją mocno – No dobra kochana, ja już będę uciekać. 
- Co? Już? – spytała zdziwiona
- No… Muszę jeszcze do mamy wpaść, bo prosiła mnie oto. Spotkamy się któregoś dnia okay? – podeszłam do łóżeczka Archiego aby wziąć Lenkę – Awww, zobacz jak ładnie śpią… - powiedziałam i podeszła do mnie Libby
- No właśnie widzę. Może zostań u mnie na noc i nie budź ich.  Chłopaki i tak pewnie są w połowie dobrego chlania… - zaśmiała się
- Wątpię, Łukasz powiedział mi że nie wypiją dużo… - powiedziałam i wzięłam lekko Lenkę na ręce by się nie zbudziła a po chwili położyłam ją do wózka
- I ty im wierzysz? Zapewne są już nawaleni w trzy dupy… - zaśmiała się – Jack już 30 minut temu przestał odpisywać mi na sms’y, więc już albo nie kontaktuje i nie chcę kompromitować pisząc głupoty albo już śpi pod stołem. 
- Fakt. Łukasz też już przestał pisać jakieś 40 minut temu, a siedzę już u ciebie z 4h – zrobiłam myślącą minę – Ale i tak muszę pojechać do mamy, więc innym razem u ciebie przenocuje. 
- Jak uważasz – uśmiechnęła się do mnie w po chwili poprawiła śpiącego Archiego – Do zobaczenia – odprowadziła mnie do drzwi wejściowych
- Na razie… - uścisnęłyśmy się i wyszłam z jej mieszkania

Libby pomachała mi na odchodne i zamknęła drzwi. Było już dość ciemno więc przyśpieszyłam, by jak najszybciej dość do domu mamy. Trochę bałam się Londynu nocą. To nic, że ulicę są dobrze oświetlone, ale nigdy nie wiesz jaki zboczeniec wyskoczy ci z jakieś uliczki. Na moje szczęście po drodze zgarnął mnie ojciec, który właśnie wracał z zakupów. 

- A ty co tak chodzisz sama nocą po Londynie i to jeszcze z dzieckiem? – spytał z wyrzutem ojciec
- Idę do mamy, bo prosiła mnie oto abym do niej wpadła. – odpowiedziałam trzymając małą na kolanach
- O tej porze? – spytał zdziwiony – Chyba muszę z nią porozmawiać… Zamierzasz u nas nocować? Coś z Łukaszem nie tak?
- Nie, wszystko jest w porządku. Łukasz jest razem z kolegami a ja nie chciałam im przeszkadzać, więc poszłam do Libby a teraz idę a raczej już jadę do was. – uśmiechnęłam się do ojca
- Już myślałem, że coś z Łukaszem nie tak. – odetchnął z ulgą – Ale zamierzasz u nas nocować, tak? Bo chyba nie zamierzasz w nocy wracać do domu, co?
- Nie wiem jeszcze. Może zostanę na noc a jutro z samego rana mnie odwieziesz, co? – spytałam
- Dobrze skarbie. Jutro rano cie odwiozę…

No i takim sposobem zajechaliśmy na miejsce. Ojciec wprowadził samochód do garażu a ja razem z Lenką weszłam do domu…

____________
Ogłoszenia Parafialne:

Cóż mogę dziś napisać w ogłoszeniach parafialnych. Może napisze, że bardzo się cieszę, że poprzedni rozdział przypadł wam do gustu. I że pojawiło się tak wiele komentarzy. Naprawdę bardzo mnie to cieszy, ale też niektórym z was nie przypadł rozdział do gustu i daliście mi popalić na tumblr. 

No więc w rozdziale trochę się dzieje. Obiecuje, że kolejny będzie miał jeszcze więcej akcji. W sumie akcji już będzie dużo, bo TL będzie mieć tylko 8 rozdziałów. 

Kolejny rozdział pojawi się jak go napiszę, czyli nie wiem kiedy. Kolejny ALAS tak samo. 

To by było na tyle. Dziękuję za uwagę i do napisania.

xoxo N. 

środa, 6 marca 2013

Rozdział 1|I

2 lata później… Wakacje…

Tego ranka obudziłam się z przerażającym uczuciem, że coś się stanie. I choć obok mnie leżała ukochana osoba, która przytulała mnie do siebie sprawiając, że czuje się bezpiecznie, to i tak coś nie dawało mi spokoju. Leżałam obok Łukasza i wpatrywałam się w jego rękę, która obejmowała mnie w tali przyciskając do siebie. Spał tak słodko, że nie miałam serca go budzić. Po chwili poruszył się zmieniając pozycję leżenia. Teraz już nie tylko obejmował mnie ręką, ale i oparł swoją głowę o moją pierś. Dałam mu całusa w głowę i pogłaskała wolną ręką po plecach. Wtedy się obudził…

- Długo już nie śpisz? – powiedział otwierając zaspane oczy
- Chwilę… - odpowiedziałam z uśmiechem – W sumie to kilka minut temu się obudziłam, ale nie miałam sumienia cie budzić. Tak słodko na mnie spałeś… - ponownie dałam mu całusa tym razem w usta – Ale teraz już możesz ze mnie się zsunąć… Muszę pójść do Leny.
- Przecież jej nie słychać… - pocałował mnie ponownie i przygniótł bardziej swoim ciężarem ciała – Zawsze możemy ten czas jakoś spożytkować – posłał mi ten jeden ze swoich uśmieszków
- Wiem do czego dążysz skarbie, ale nie teraz. – zrzuciłam go z siebie a po chwili usłyszałam płacz dziecka – Widzisz Fabiański, mówiłam że muszę do niej pójść. Już płacze…
- No dobrze… Jak mus to mus… - wstałam, Łukasz wstał razem ze mną

Zarzuciłam na siebie satynowy szlafrok i podążyłam do pokoju małej Lenki. Zaraz za mną podążył Łukasz. Weszłam do pokoju i zobaczyłam Lenę siedzącą i płaczącą w łóżeczku.

- Co się stało skarbie? – wzięłam małą na ręce i przytuliłam mocno do swojej piersi – Mama już jest przy tobie… - dałam jej buziaka w główkę
- Może jest głodna… - do pokoju wszedł Łukasz i stanął przy nas a mała wyciągnęła rączki do niego
- Raczej chce do tatusia – zaśmiałam się i dałam Łukaszowi Lenkę
- Jak widać kocha swojego tatusia – pocałował małą w czółko
- No dobra… To ty się zajmij małą a ja pójdę zrobię coś do jedzenia…
- Tak jest panie kapitanie! – zaśmiał się i usiadł z małą w fotelu bujanym

Zostawiłam ich samych w pokoju i poszłam do naszej sypialni się przebrać. Narzuciłam na siebie stare jeansy i jakąś byle jaką bluzkę. Po kilku chwilach byłam już w kuchni. Dla małej przygotowałam mleko, a dla mnie i Łukasza jajka na bekonie a do tego sok pomarańczowy. Zaraz po tym zawołałam ich i jak na wezwanie po kilku chwilach stawili się w kuchni. Łukasz oddał mi małą abym mogła ją nakarmić. Po kilku minutach karmienia położyłam małą w łóżeczku, bym sama mogłam zacząć konsumować śniadanie. Kiedy konsumowaliśmy śniadanie panowała między nami niezręczna cisza.

- Musimy iść dziś na tą imprezę? – spytałam nagle
- A dlaczego pytasz? – spytał zdziwiony
- Mam jakieś złe przeczucia, że coś się stanie… - napiłam się soku
- Co może się nam stać na imprezie u Theo? – uśmiechnął się
- Nie wiem… Więc musimy iść? – wstałam od stołu i wzięłam od Łukasza pusty talerz
- Wypadałoby pójść – powiedział – Ale jeśli nie chcesz iść to nie pójdziemy… - wstał i podszedł do mnie
- No to pójdziemy – zarzuciłam mu na szyje ręce a Łukasz objął mnie w pasie rękoma
- Jeśli naprawdę nie chcesz to zadzwonię do Theo i powiem mu, że Lena zachorowała i nie damy rady się wyrwać – dał mi całusa w usta
- Nie, jak już powiedzieliśmy, że będziemy to będziemy – odwzajemniłam pocałunek, wtedy Łukasz posadził mnie na blacie stołu i wcisnął się między moje kolana ponownie mnie całując – Panie Fabiański… Jest pan dziś niezwykle napalony… - ponownie go pocałowałam
- A pani, Pani Mironowicz a wkrótce Fabiańska, wygląda dziś niezwykle kusząco – przygryzł wargę
- Uwielbiam kiedy mnie tak nazywasz… - spojrzałam mu w oczy
- Pani Fabiańska – powtórzył i pocałował mnie ponownie – Sara... Fabiańska...
- Już nie mogę się doczekać, kiedy powiemy sobie sakramentalne „Tak” – szepnęłam
- Jeszcze tylko 2 tygodnie pani Fabiańska i…
- I już nic nas nie rozdzieli… - pocałowaliśmy się namiętnie i wtedy Lena zaczęła płakać – Ugh! Poczekaj… Pójdę do niej… - zeskoczyłam z blatu
- Nie, ja pójdę. Ty pójdź weź prysznic. Ostatnio cały czas z nią siedzisz i nie masz czasu dla siebie.
- Na pewno? Sama mogę się nią zająć, w końcu jestem matką…
- A ja jestem ojcem… - uśmiechnął się
- Uwielbiam kiedy tak mówisz – dałam mu szybkiego całusa i pobiegłam do łazienki
- Co tam się stało moja mała panno? – wziął małą na ręce – Twoja mama jest już wykończona, dałabyś jej troszkę żyć… - usiadł na kanapie i położył małą na kolanach

Wzięłam szybki prysznic, bo nie specjalnie chciałam obarczać Łukasza opieką nad małą. W miedzy czasie zadzwoniłam do mamy, aby na 17.00 zjawiła się u nas w domu. Po kilkunastu minutach wróciłam do salonu i usiadłam obok Łukasza, który właśnie oglądał z Leną jakąś bajkę.

- Ależ ty się poświęcasz dla Lenki – zaśmiałam się, kiedy zobaczyłam skwaszoną minę Łukasza
- Wolałbym jakiś mecz obejrzeć, ale Lenie bardziej podobają się bajki – położył dłoń na moim udzie – A ty co tak szybko wróciłaś?
- Jakoś nie mogłam się zrelaksować…
- Bo mnie nie było przy tobie… Już ja bym cie zrelaksował… - zaśmiał się
- Nie wątpię. – uśmiechnęłam się – Dzwoniłam do mamy. Przyjedzie o 17.00 Mam nadzieję, że to nie za późno, co?
- Nie, jest ok…

O 17.00 zjawiła się moja mama by zająć się Lenką pod naszą nieobecność. Im bliżej było wyjścia tym moje złe przeczucie narastało. Jak nic wiedziałam, że coś się stanie. Tylko teraz pytanie: Co się stanie? Wzięłam małą na ręce i pocałowałam ją w czółko. Po chwili wziął ją Łukasz i zrobił to samo. Później powiedziałam mamie, że postaramy się wrócić szybko i wyszliśmy z mieszkania.

Zanim dojechaliśmy na miejsce to była 18.00. Theo chyba już dalej nie mógł wybrać klubu, w którym odbywała się ta jego impreza. Wysiedliśmy z samochodu i zaczęliśmy podążać do wejścia. W pewnym momencie stanęłam jak wryta. Moim oczom ukazał się Cesc Fabregas. No ale przecież to nie mógł być on, bo ona właśnie jest w Hiszpanii, a dokładniej mówiąc w Barcelonie. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i powili otworzyłam oczy… Kiedy to zrobiłam nikogo już nie widziałam. Byłam prawie pewna, że to była jakaś halucynacja. Dziwne… Halucynacja a przecież jeszcze nic nie piłam. Zaśmiałam się w myślach. Łukasz na chwilę przystanął i spytał się.

- Co się stało?
- Nic, już nic… Ale przez chwilę wydawało mi się, że widzę Cesca Fabregasa.
- To nie możliwe. On jest w Barcelonie i raczej nie zapowiadał ostatnio, że zamierza wpaść z wizytą – uśmiechnął się do mnie
- To on zapowiada, że zamierza wpaść? – byłam lekko zdziwiona
- No tak. Ostatnio jak tu był, a było to kilka miesięcy temu, to dzwonił to Thomasa, że zamierza urządzić imprezkę dla starych znajomych. Przecież ci o tym mówiłem…
- Nie, nic mi nie mówiłeś… - byłam w szoku
- Naprawdę?? A zdawało mi się, że tak. Przepraszam Sara… Obiecuje, że już to się nie powtórzy.
- Nie musisz przepraszać. Ja i Cesc nie za bardzo się lubimy… Chyba… - westchnęłam
- No tak… Wasza przeszłość… - przytulił mnie do siebie – Choć, idziemy… Zaraz Theo zacznie się denerwować…

Weszliśmy do klubu i od razu podeszli do nas Jack i Libby a zaraz za nimi Theo i Melanie. Ci pierwsi są parą od niedawana, ale wróże im świetlaną przyszłość. W sumie gdyby nie ja to wcale by się nie poznali. Dzięki mnie moja najlepsza przyjaciółka poznała tego wspaniałego chłopaka, który traktuje ją jak księżniczkę. Ci drudzy to też para. Są ze sobą już około 7 lat i muszę stwierdzić, że bardziej dopasowanych do siebie osób to ja w życiu nie widziałam. Tacy ludzie są genetycznie zaprogramowani by się spotkać. Znów zaśmiałam się w myślach.

- Bałam się, że już nie przyjdziecie – powiedziała pośpiesznie Libby
- Lena była trochę marudna – powiedziałam skruszona
- Lenka?? – powiedział pytająco Łukasz – Raczej Sara była marudna – zaśmiał się
- Ja? – spojrzałam na niego wymownie – Policzymy się w domu… - zagroziłam
- Już nie mogę się doczekać… - powiedział Łukasz i uśmiechnął się
- Zbereźnicy – powiedziała Libby z głupim uśmieszkiem na ustach
- Libby? – spytała
- Tak? – odpowiedziała pytając
- Możemy porozmawiać na osobności? – ponownie zdałam pytanie
- Tak, jasne… - oddaliłyśmy od reszty – Coś się stało? – spytała kiedy zobaczyła moją minę
- Chyba widziała Fabregasa… - powiedziałam niepewnie
- Co? To nie możliwe! – powiedziała bez wahania Libby
- Wiem… Ale miałam dziś złe przeczucia…
- Sara daj spokój. Cesc jest w Barcelonie. Na pewno go tu nie ma.
- To samo powiedział mi Łukasz, ale wiesz… Mam od rana złe przeczucia… - przygryzłam wargę
- Ty zawsze masz złe przeczucia – zaśmiała się Libby
- No wiesz… Do ślubu zostało się 2 tygodnie, może wpadł popsuć mi mój najważniejszy dzień w życiu.
- Sara, ty masz jakąś obsesje! – prawie na mnie krzyknęła – Gdyby chciał to zrobić, to już by to dawno zrobił. Wiem przecież, jaka was historia łączy, więc jeśli by cię dalej kochał to nie czekał by ponad 2 lat.
- I tak jestem przerażona…
- Sara, zabaw się! Wypij kilka drinków… To na pewno dobrze ci zrobi, ale musisz się rozluźnić!

Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła na parkiet. Popchnęła mnie w ramiona Łukasza a sama zajęła się Jackiem. Przez kilka minut tańczyłam z Łukaszem, ale była jakąś nieobecna. Ciągle chodziło mi po głowie to czy naprawdę go widziałam, czy to tylko moja bujna wyobraźnia płata mi figle. Po kilku chwilach poszliśmy do naszego stolika i zamówiliśmy drinki. Nie miałam ochoty na alkohol, więc zadowoliłam się sokiem. W sumie to nawet nie mogłam pić, bo przecież jestem odpowiedzialną mamą i nie mogę sobie pozwolić na szczeniackie zachowanie w stylu: „Upiję się i nie będę pamiętać, co robiłam zeszłej nocy”.  Po kilku chwilach na parkiet wyciągnął mnie Jack. Tak zaczął mną obracać podczas szybkiej piosenki, że aż spadł mi jeden pantofelek z nogi. Klęknął przede mną i nałożył mi go na stópkę, po czym wziął mnie w swoje silne ramiona i obrócił się ze mną kilka razy wokół własnej osi. Co za wariat z Tego Wilshere’a. Kiedy mnie postawił Podszedł do nas Łukasz i powiedział: „Odbijany”. Mój kochany zazdrosny kolejny wariat. Znów leciała wolna piosenka, więc wtuliłam się w Łukasza i powoli tańczyliśmy obracając się wokół własnej osi. W tym momencie nic się nie liczyło. Byłam tylko ja i on. W jego ramionach czułam się taka bezpieczna, ale po chwili znów się pojawiło to okropne uczucie, że znów coś się stanie. Drgnęłam lekko i wtedy Łukasz spojrzał na mnie.

- Co się stało? – spytał troskliwie
- Nic… Ale możemy już wracać do domu. Nie bardzo się czuje…
- Jasne. Tylko powiedzmy im, że już idziemy… - szepnął mi do ucha

Zaraz potem powiedzieliśmy reszcie, że musimy iść. Powiedziałam, że źle się poczułam i tyle. Libby była trochę zasmucona, bo myślała, że cały wieczór będziemy balować, ale niestety… Takie życie. Zresztą tęsknię za moją małą słodką córeczką. Jak tylko wróciliśmy do domu to mama od razu zasypała nas pytaniami:

- Co tak wcześnie? Coś się stało? Sara dobrze się czujesz, jakaś blada jesteś… - pytała mama
- Wszystko okay. Tylko trochę źle się czuję. Łukasz zaraz cie odwiezie do domu – powiedziałam
- Jeśli źle się czujesz, to zajmę się Lenką dziś a ty sobie odpoczniesz, co? – spytała
- Nie, nie trzeba. W sumie to już dobrze się czuję…
- Jesteś tego pewna? – ponownie spytała
- Tak mamo, jestem tego pewna. Łukasz odwieź mamę, dobrze? – spojrzałam w Łukasza kierunku
- Jasne moja pani – uśmiechnął się i zrazem z moją mamą wyszli z domu.

Podeszłam do łóżeczka i zobaczyłam, że Lenka smacznie śpi, więc nie budziłam jej. Jedynie przeniosłam ją do jej pokoju i delikatnie zamknęłam drzwi. Sama wróciłam do salonu i położyłam się na kanapie. Zamknęłam oczy i próbowałam oczyścić umysł. Ale ta myśl, że mogłam naprawdę widzieć Fabregasa nie dawała mi spokoju. Dwie osoby potwierdziły dziś, że to nie mógł być on, bo on jest teraz w Barcelonie, ale coś nie dawało mi spokoju. Coś sprawiało, że czułam, że coś się wydarzy.

Następnego dnia wyszłam z małą na spacer do parku. Na spacerze towarzyszyła mi Libby, która była na niezłym kacu. Chyba nieźle się wczoraj zabawiła dziewczyna, skoro dziś ledwie żyje.

- Szkoda, że musiałaś wczoraj tak szybko wyjść – prawie szeptała
- No szkoda… A ty co masz taki zdarty głos? – spytałam
- Oj lepiej nie pytaj… Co się wczoraj działo… - zaczerwieniła się – O mój Boże…
- No to opowiadaj! Chcę znać szczegóły…
- Jezu… Ja nawet nie chcę do tego pamięcią wracać, a ty chcesz abym ci opowiedziała?
- No tak. Będzie co później dla potomnych opowiadać – zaśmiałam się i spojrzałam na Lenkę, która siedziała i uśmiechała się do Libby
- No dobra, ale żeby później nie było że to ja wypaplałam…
- Dobrze, dobrze… Opowiadaj… Zamieniam się w słuch.
- No więc Aaron, Kieran i Carl tak się upili, że aż urządzili sobie striptiz na jednym ze stołów pod koniec imprezy.
- Nie gadaj! – powiedziałam zszokowana, ale jednocześnie rozbawiona
- Ja nie żartuje. Szkoda, że nie zostałaś. To wyglądało komicznie… O mało ochroniarze nie wyprowadzili ich z klubu.
- O Jezu… Ale to musiało wyglądać…. – zaczęłam się panicznie śmiać
- Ty się nie śmiej – wychrypiała – Wstydu się przez nich najadłam…
- Wyobrażam to sobie… No ale dlaczego tak chrypisz?
- Za dużo alkoholu i za dużo chodzenia zimną nocą po mieście… - próbowała się zaśmiać, ale to raczej wyglądało jak warczenie a nie śmianie się a ja zaczęłam się śmiać z niej – Nie śmiej się! – warknęła, znowu…
- Wybacz, ale tak śmiesznie brzmisz, że nie mogę się nie zaśmiać… - z mojej twarzy nie schodził uśmiech.
- Uważaj bo się obrażę… - zrobiła sfochowaną minę
- Oj nie obrażaj się! – szturchnęłam ją w bok aż ta pisnęła – Zobacz Lenka się do ciebie śmieje…
- Widzę właśnie… - zrobiła głupią minę do małej a ta jeszcze bardziej zaczęła się śmiać – Lenka jest coraz bardziej podobna do ojca…
- No właśnie widzę… Niestety jest do niego strasznie podobna… - posmutniałam

3 dni wcześniej… Barcelona…

Siedział sam u siebie w mieszkaniu i czekał na przybycie gościa, z którym miał obejrzeć jakiś mecz w telewizji. Po kilkunastu minutach oczekiwania tajemniczy gość zjawił się u progu jego mieszkania.

- Pique! No w końcu jesteś! – powitał przyjaciela Fabregas – Zaraz się zacznie mecz a ty nieobecny…
- Sorki. Coś mnie zatrzymało… - uśmiechnął się podejrzanie
- Nie coś tylko ktoś… - Cesc zaśmiał się a Pique zrobił się czerwony na twarzy – No dobra… Chodź do salonu, bo zaraz zacznie się mecz.
- Piwko masz? – spytał Ger, po czym rozsiadł się wygodnie na kanapie przed TV
- Jeszcze pytasz… Pewnie, że mam! – odpowiedział Cesc, po czym i on usadowił swój tyłek na kanapie

Kiedy ogląda się mecz, towarzyszą temu wielkie emocje, ale kiedy mecz ogląda ta dwójka cały dom się trzęsie od ich szczerych emocji a przy tym towarzyszących im reakcji. Podczas przerwy po I połowie Cesc rozpoczął dość niewygodny dla niego temat.

- Chyba pojadę na kilka dni do Londynu… - zaczął powoli ale dość poważnie
- Po co?! – spoważniał – Londyn to zamknięty temat…
- Jaki zamknięty temat, przecież mam tam do kogo wracać.
- No tak… Kumple z Arsenalu. Ale ja się pytam, po co?
- Chcę odnowić stare znajomości…
- Nie wtrącaj się wżycie Sary, ok?! Ona ma już rodzinę. Zresztą ponad 2 lata nie mieliście ze sobą kontaktu. Myślisz, że cie teraz powita z otwartymi ramionami??
- Nie zamierzam ładować się w jej życie. Dobrze wiem, że ma teraz swoją rodzinę, że ma córeczkę i jest szczęśliwa. Po prostu chcę odnowić znajomość. Tylko tyle…
- Na pewno tylko tyle? Jesteś moim przyjacielem i znam cię dość dobrze, wiem że coś kombinujesz.
- Ja? Kombinuje?? – prychnął – Za stary jestem na kombinowanie… - zaśmiał się
- Muszę trzymać cie za słowo w takim razie…

Londyn… Ten sam dzień po imprezie…

Siedziałam z małą w salonie i oglądałyśmy jak zwykle bajeczki. Niestety nie mogłam na nic innego przełączyć, bo zaraz było jedno wielkie wycie. Czasami z Leny jest niezła terrorystka. Wszystko potrafi wymusić płaczem, a ja niestety mam słabe serce i zawsze jej ulegam. Tak było i tym razem. Po kilkunastu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Wzięłam małą na ręce i podeszłam do drzwi by zobaczyć, kto zaszczycił nas swoją obecnością. Kiedy stałam już przy drzwiach byłam pewna, że to Łukasz, który zapomniał kluczyków do mieszkania. Ale niestety bardzo się przeliczyłam…

- Sara… - usłyszałam bardzo znajomy, ale dawno już zapomniany głos przyjaciela, kiedy otworzyłam drzwi
- Cesc…??

Zbladłam kiedy go zobaczyłam i zamarłam w bezruchu…

____________
Ogłoszenia Parafialne:

No więc wstawiam I rozdział by sprawdzić jak się wam będzie podobać. Jeśli się spodoba to zobaczymy… Może będę pisać dalej i będę je wstawiać.

Moi drodzy fani ALAS! Rozdział 26 jest w połowie napisany. Ostatnio miałam małe wyzwanie, które musiałam napisać, no i musiałam w końcu skończyć I rozdział pracy licencjackiej, więc nie miałam czasu go dokończyć. Ale obiecuje, że już w następnym tygodniu przysiądę i go skończę.

NO I BŁAGAM WAS!!!! Wytykajcie mi jeśli zobaczycie jakieś błędy. Jest wieczór, ja słabo widzę i mogłam coś przeoczyć. Naprawdę się nie pogniewam. 

No to chyba byłoby na tyle…

xoxo N.