środa, 6 marca 2013

Rozdział 1|I

2 lata później… Wakacje…

Tego ranka obudziłam się z przerażającym uczuciem, że coś się stanie. I choć obok mnie leżała ukochana osoba, która przytulała mnie do siebie sprawiając, że czuje się bezpiecznie, to i tak coś nie dawało mi spokoju. Leżałam obok Łukasza i wpatrywałam się w jego rękę, która obejmowała mnie w tali przyciskając do siebie. Spał tak słodko, że nie miałam serca go budzić. Po chwili poruszył się zmieniając pozycję leżenia. Teraz już nie tylko obejmował mnie ręką, ale i oparł swoją głowę o moją pierś. Dałam mu całusa w głowę i pogłaskała wolną ręką po plecach. Wtedy się obudził…

- Długo już nie śpisz? – powiedział otwierając zaspane oczy
- Chwilę… - odpowiedziałam z uśmiechem – W sumie to kilka minut temu się obudziłam, ale nie miałam sumienia cie budzić. Tak słodko na mnie spałeś… - ponownie dałam mu całusa tym razem w usta – Ale teraz już możesz ze mnie się zsunąć… Muszę pójść do Leny.
- Przecież jej nie słychać… - pocałował mnie ponownie i przygniótł bardziej swoim ciężarem ciała – Zawsze możemy ten czas jakoś spożytkować – posłał mi ten jeden ze swoich uśmieszków
- Wiem do czego dążysz skarbie, ale nie teraz. – zrzuciłam go z siebie a po chwili usłyszałam płacz dziecka – Widzisz Fabiański, mówiłam że muszę do niej pójść. Już płacze…
- No dobrze… Jak mus to mus… - wstałam, Łukasz wstał razem ze mną

Zarzuciłam na siebie satynowy szlafrok i podążyłam do pokoju małej Lenki. Zaraz za mną podążył Łukasz. Weszłam do pokoju i zobaczyłam Lenę siedzącą i płaczącą w łóżeczku.

- Co się stało skarbie? – wzięłam małą na ręce i przytuliłam mocno do swojej piersi – Mama już jest przy tobie… - dałam jej buziaka w główkę
- Może jest głodna… - do pokoju wszedł Łukasz i stanął przy nas a mała wyciągnęła rączki do niego
- Raczej chce do tatusia – zaśmiałam się i dałam Łukaszowi Lenkę
- Jak widać kocha swojego tatusia – pocałował małą w czółko
- No dobra… To ty się zajmij małą a ja pójdę zrobię coś do jedzenia…
- Tak jest panie kapitanie! – zaśmiał się i usiadł z małą w fotelu bujanym

Zostawiłam ich samych w pokoju i poszłam do naszej sypialni się przebrać. Narzuciłam na siebie stare jeansy i jakąś byle jaką bluzkę. Po kilku chwilach byłam już w kuchni. Dla małej przygotowałam mleko, a dla mnie i Łukasza jajka na bekonie a do tego sok pomarańczowy. Zaraz po tym zawołałam ich i jak na wezwanie po kilku chwilach stawili się w kuchni. Łukasz oddał mi małą abym mogła ją nakarmić. Po kilku minutach karmienia położyłam małą w łóżeczku, bym sama mogłam zacząć konsumować śniadanie. Kiedy konsumowaliśmy śniadanie panowała między nami niezręczna cisza.

- Musimy iść dziś na tą imprezę? – spytałam nagle
- A dlaczego pytasz? – spytał zdziwiony
- Mam jakieś złe przeczucia, że coś się stanie… - napiłam się soku
- Co może się nam stać na imprezie u Theo? – uśmiechnął się
- Nie wiem… Więc musimy iść? – wstałam od stołu i wzięłam od Łukasza pusty talerz
- Wypadałoby pójść – powiedział – Ale jeśli nie chcesz iść to nie pójdziemy… - wstał i podszedł do mnie
- No to pójdziemy – zarzuciłam mu na szyje ręce a Łukasz objął mnie w pasie rękoma
- Jeśli naprawdę nie chcesz to zadzwonię do Theo i powiem mu, że Lena zachorowała i nie damy rady się wyrwać – dał mi całusa w usta
- Nie, jak już powiedzieliśmy, że będziemy to będziemy – odwzajemniłam pocałunek, wtedy Łukasz posadził mnie na blacie stołu i wcisnął się między moje kolana ponownie mnie całując – Panie Fabiański… Jest pan dziś niezwykle napalony… - ponownie go pocałowałam
- A pani, Pani Mironowicz a wkrótce Fabiańska, wygląda dziś niezwykle kusząco – przygryzł wargę
- Uwielbiam kiedy mnie tak nazywasz… - spojrzałam mu w oczy
- Pani Fabiańska – powtórzył i pocałował mnie ponownie – Sara... Fabiańska...
- Już nie mogę się doczekać, kiedy powiemy sobie sakramentalne „Tak” – szepnęłam
- Jeszcze tylko 2 tygodnie pani Fabiańska i…
- I już nic nas nie rozdzieli… - pocałowaliśmy się namiętnie i wtedy Lena zaczęła płakać – Ugh! Poczekaj… Pójdę do niej… - zeskoczyłam z blatu
- Nie, ja pójdę. Ty pójdź weź prysznic. Ostatnio cały czas z nią siedzisz i nie masz czasu dla siebie.
- Na pewno? Sama mogę się nią zająć, w końcu jestem matką…
- A ja jestem ojcem… - uśmiechnął się
- Uwielbiam kiedy tak mówisz – dałam mu szybkiego całusa i pobiegłam do łazienki
- Co tam się stało moja mała panno? – wziął małą na ręce – Twoja mama jest już wykończona, dałabyś jej troszkę żyć… - usiadł na kanapie i położył małą na kolanach

Wzięłam szybki prysznic, bo nie specjalnie chciałam obarczać Łukasza opieką nad małą. W miedzy czasie zadzwoniłam do mamy, aby na 17.00 zjawiła się u nas w domu. Po kilkunastu minutach wróciłam do salonu i usiadłam obok Łukasza, który właśnie oglądał z Leną jakąś bajkę.

- Ależ ty się poświęcasz dla Lenki – zaśmiałam się, kiedy zobaczyłam skwaszoną minę Łukasza
- Wolałbym jakiś mecz obejrzeć, ale Lenie bardziej podobają się bajki – położył dłoń na moim udzie – A ty co tak szybko wróciłaś?
- Jakoś nie mogłam się zrelaksować…
- Bo mnie nie było przy tobie… Już ja bym cie zrelaksował… - zaśmiał się
- Nie wątpię. – uśmiechnęłam się – Dzwoniłam do mamy. Przyjedzie o 17.00 Mam nadzieję, że to nie za późno, co?
- Nie, jest ok…

O 17.00 zjawiła się moja mama by zająć się Lenką pod naszą nieobecność. Im bliżej było wyjścia tym moje złe przeczucie narastało. Jak nic wiedziałam, że coś się stanie. Tylko teraz pytanie: Co się stanie? Wzięłam małą na ręce i pocałowałam ją w czółko. Po chwili wziął ją Łukasz i zrobił to samo. Później powiedziałam mamie, że postaramy się wrócić szybko i wyszliśmy z mieszkania.

Zanim dojechaliśmy na miejsce to była 18.00. Theo chyba już dalej nie mógł wybrać klubu, w którym odbywała się ta jego impreza. Wysiedliśmy z samochodu i zaczęliśmy podążać do wejścia. W pewnym momencie stanęłam jak wryta. Moim oczom ukazał się Cesc Fabregas. No ale przecież to nie mógł być on, bo ona właśnie jest w Hiszpanii, a dokładniej mówiąc w Barcelonie. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i powili otworzyłam oczy… Kiedy to zrobiłam nikogo już nie widziałam. Byłam prawie pewna, że to była jakaś halucynacja. Dziwne… Halucynacja a przecież jeszcze nic nie piłam. Zaśmiałam się w myślach. Łukasz na chwilę przystanął i spytał się.

- Co się stało?
- Nic, już nic… Ale przez chwilę wydawało mi się, że widzę Cesca Fabregasa.
- To nie możliwe. On jest w Barcelonie i raczej nie zapowiadał ostatnio, że zamierza wpaść z wizytą – uśmiechnął się do mnie
- To on zapowiada, że zamierza wpaść? – byłam lekko zdziwiona
- No tak. Ostatnio jak tu był, a było to kilka miesięcy temu, to dzwonił to Thomasa, że zamierza urządzić imprezkę dla starych znajomych. Przecież ci o tym mówiłem…
- Nie, nic mi nie mówiłeś… - byłam w szoku
- Naprawdę?? A zdawało mi się, że tak. Przepraszam Sara… Obiecuje, że już to się nie powtórzy.
- Nie musisz przepraszać. Ja i Cesc nie za bardzo się lubimy… Chyba… - westchnęłam
- No tak… Wasza przeszłość… - przytulił mnie do siebie – Choć, idziemy… Zaraz Theo zacznie się denerwować…

Weszliśmy do klubu i od razu podeszli do nas Jack i Libby a zaraz za nimi Theo i Melanie. Ci pierwsi są parą od niedawana, ale wróże im świetlaną przyszłość. W sumie gdyby nie ja to wcale by się nie poznali. Dzięki mnie moja najlepsza przyjaciółka poznała tego wspaniałego chłopaka, który traktuje ją jak księżniczkę. Ci drudzy to też para. Są ze sobą już około 7 lat i muszę stwierdzić, że bardziej dopasowanych do siebie osób to ja w życiu nie widziałam. Tacy ludzie są genetycznie zaprogramowani by się spotkać. Znów zaśmiałam się w myślach.

- Bałam się, że już nie przyjdziecie – powiedziała pośpiesznie Libby
- Lena była trochę marudna – powiedziałam skruszona
- Lenka?? – powiedział pytająco Łukasz – Raczej Sara była marudna – zaśmiał się
- Ja? – spojrzałam na niego wymownie – Policzymy się w domu… - zagroziłam
- Już nie mogę się doczekać… - powiedział Łukasz i uśmiechnął się
- Zbereźnicy – powiedziała Libby z głupim uśmieszkiem na ustach
- Libby? – spytała
- Tak? – odpowiedziała pytając
- Możemy porozmawiać na osobności? – ponownie zdałam pytanie
- Tak, jasne… - oddaliłyśmy od reszty – Coś się stało? – spytała kiedy zobaczyła moją minę
- Chyba widziała Fabregasa… - powiedziałam niepewnie
- Co? To nie możliwe! – powiedziała bez wahania Libby
- Wiem… Ale miałam dziś złe przeczucia…
- Sara daj spokój. Cesc jest w Barcelonie. Na pewno go tu nie ma.
- To samo powiedział mi Łukasz, ale wiesz… Mam od rana złe przeczucia… - przygryzłam wargę
- Ty zawsze masz złe przeczucia – zaśmiała się Libby
- No wiesz… Do ślubu zostało się 2 tygodnie, może wpadł popsuć mi mój najważniejszy dzień w życiu.
- Sara, ty masz jakąś obsesje! – prawie na mnie krzyknęła – Gdyby chciał to zrobić, to już by to dawno zrobił. Wiem przecież, jaka was historia łączy, więc jeśli by cię dalej kochał to nie czekał by ponad 2 lat.
- I tak jestem przerażona…
- Sara, zabaw się! Wypij kilka drinków… To na pewno dobrze ci zrobi, ale musisz się rozluźnić!

Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła na parkiet. Popchnęła mnie w ramiona Łukasza a sama zajęła się Jackiem. Przez kilka minut tańczyłam z Łukaszem, ale była jakąś nieobecna. Ciągle chodziło mi po głowie to czy naprawdę go widziałam, czy to tylko moja bujna wyobraźnia płata mi figle. Po kilku chwilach poszliśmy do naszego stolika i zamówiliśmy drinki. Nie miałam ochoty na alkohol, więc zadowoliłam się sokiem. W sumie to nawet nie mogłam pić, bo przecież jestem odpowiedzialną mamą i nie mogę sobie pozwolić na szczeniackie zachowanie w stylu: „Upiję się i nie będę pamiętać, co robiłam zeszłej nocy”.  Po kilku chwilach na parkiet wyciągnął mnie Jack. Tak zaczął mną obracać podczas szybkiej piosenki, że aż spadł mi jeden pantofelek z nogi. Klęknął przede mną i nałożył mi go na stópkę, po czym wziął mnie w swoje silne ramiona i obrócił się ze mną kilka razy wokół własnej osi. Co za wariat z Tego Wilshere’a. Kiedy mnie postawił Podszedł do nas Łukasz i powiedział: „Odbijany”. Mój kochany zazdrosny kolejny wariat. Znów leciała wolna piosenka, więc wtuliłam się w Łukasza i powoli tańczyliśmy obracając się wokół własnej osi. W tym momencie nic się nie liczyło. Byłam tylko ja i on. W jego ramionach czułam się taka bezpieczna, ale po chwili znów się pojawiło to okropne uczucie, że znów coś się stanie. Drgnęłam lekko i wtedy Łukasz spojrzał na mnie.

- Co się stało? – spytał troskliwie
- Nic… Ale możemy już wracać do domu. Nie bardzo się czuje…
- Jasne. Tylko powiedzmy im, że już idziemy… - szepnął mi do ucha

Zaraz potem powiedzieliśmy reszcie, że musimy iść. Powiedziałam, że źle się poczułam i tyle. Libby była trochę zasmucona, bo myślała, że cały wieczór będziemy balować, ale niestety… Takie życie. Zresztą tęsknię za moją małą słodką córeczką. Jak tylko wróciliśmy do domu to mama od razu zasypała nas pytaniami:

- Co tak wcześnie? Coś się stało? Sara dobrze się czujesz, jakaś blada jesteś… - pytała mama
- Wszystko okay. Tylko trochę źle się czuję. Łukasz zaraz cie odwiezie do domu – powiedziałam
- Jeśli źle się czujesz, to zajmę się Lenką dziś a ty sobie odpoczniesz, co? – spytała
- Nie, nie trzeba. W sumie to już dobrze się czuję…
- Jesteś tego pewna? – ponownie spytała
- Tak mamo, jestem tego pewna. Łukasz odwieź mamę, dobrze? – spojrzałam w Łukasza kierunku
- Jasne moja pani – uśmiechnął się i zrazem z moją mamą wyszli z domu.

Podeszłam do łóżeczka i zobaczyłam, że Lenka smacznie śpi, więc nie budziłam jej. Jedynie przeniosłam ją do jej pokoju i delikatnie zamknęłam drzwi. Sama wróciłam do salonu i położyłam się na kanapie. Zamknęłam oczy i próbowałam oczyścić umysł. Ale ta myśl, że mogłam naprawdę widzieć Fabregasa nie dawała mi spokoju. Dwie osoby potwierdziły dziś, że to nie mógł być on, bo on jest teraz w Barcelonie, ale coś nie dawało mi spokoju. Coś sprawiało, że czułam, że coś się wydarzy.

Następnego dnia wyszłam z małą na spacer do parku. Na spacerze towarzyszyła mi Libby, która była na niezłym kacu. Chyba nieźle się wczoraj zabawiła dziewczyna, skoro dziś ledwie żyje.

- Szkoda, że musiałaś wczoraj tak szybko wyjść – prawie szeptała
- No szkoda… A ty co masz taki zdarty głos? – spytałam
- Oj lepiej nie pytaj… Co się wczoraj działo… - zaczerwieniła się – O mój Boże…
- No to opowiadaj! Chcę znać szczegóły…
- Jezu… Ja nawet nie chcę do tego pamięcią wracać, a ty chcesz abym ci opowiedziała?
- No tak. Będzie co później dla potomnych opowiadać – zaśmiałam się i spojrzałam na Lenkę, która siedziała i uśmiechała się do Libby
- No dobra, ale żeby później nie było że to ja wypaplałam…
- Dobrze, dobrze… Opowiadaj… Zamieniam się w słuch.
- No więc Aaron, Kieran i Carl tak się upili, że aż urządzili sobie striptiz na jednym ze stołów pod koniec imprezy.
- Nie gadaj! – powiedziałam zszokowana, ale jednocześnie rozbawiona
- Ja nie żartuje. Szkoda, że nie zostałaś. To wyglądało komicznie… O mało ochroniarze nie wyprowadzili ich z klubu.
- O Jezu… Ale to musiało wyglądać…. – zaczęłam się panicznie śmiać
- Ty się nie śmiej – wychrypiała – Wstydu się przez nich najadłam…
- Wyobrażam to sobie… No ale dlaczego tak chrypisz?
- Za dużo alkoholu i za dużo chodzenia zimną nocą po mieście… - próbowała się zaśmiać, ale to raczej wyglądało jak warczenie a nie śmianie się a ja zaczęłam się śmiać z niej – Nie śmiej się! – warknęła, znowu…
- Wybacz, ale tak śmiesznie brzmisz, że nie mogę się nie zaśmiać… - z mojej twarzy nie schodził uśmiech.
- Uważaj bo się obrażę… - zrobiła sfochowaną minę
- Oj nie obrażaj się! – szturchnęłam ją w bok aż ta pisnęła – Zobacz Lenka się do ciebie śmieje…
- Widzę właśnie… - zrobiła głupią minę do małej a ta jeszcze bardziej zaczęła się śmiać – Lenka jest coraz bardziej podobna do ojca…
- No właśnie widzę… Niestety jest do niego strasznie podobna… - posmutniałam

3 dni wcześniej… Barcelona…

Siedział sam u siebie w mieszkaniu i czekał na przybycie gościa, z którym miał obejrzeć jakiś mecz w telewizji. Po kilkunastu minutach oczekiwania tajemniczy gość zjawił się u progu jego mieszkania.

- Pique! No w końcu jesteś! – powitał przyjaciela Fabregas – Zaraz się zacznie mecz a ty nieobecny…
- Sorki. Coś mnie zatrzymało… - uśmiechnął się podejrzanie
- Nie coś tylko ktoś… - Cesc zaśmiał się a Pique zrobił się czerwony na twarzy – No dobra… Chodź do salonu, bo zaraz zacznie się mecz.
- Piwko masz? – spytał Ger, po czym rozsiadł się wygodnie na kanapie przed TV
- Jeszcze pytasz… Pewnie, że mam! – odpowiedział Cesc, po czym i on usadowił swój tyłek na kanapie

Kiedy ogląda się mecz, towarzyszą temu wielkie emocje, ale kiedy mecz ogląda ta dwójka cały dom się trzęsie od ich szczerych emocji a przy tym towarzyszących im reakcji. Podczas przerwy po I połowie Cesc rozpoczął dość niewygodny dla niego temat.

- Chyba pojadę na kilka dni do Londynu… - zaczął powoli ale dość poważnie
- Po co?! – spoważniał – Londyn to zamknięty temat…
- Jaki zamknięty temat, przecież mam tam do kogo wracać.
- No tak… Kumple z Arsenalu. Ale ja się pytam, po co?
- Chcę odnowić stare znajomości…
- Nie wtrącaj się wżycie Sary, ok?! Ona ma już rodzinę. Zresztą ponad 2 lata nie mieliście ze sobą kontaktu. Myślisz, że cie teraz powita z otwartymi ramionami??
- Nie zamierzam ładować się w jej życie. Dobrze wiem, że ma teraz swoją rodzinę, że ma córeczkę i jest szczęśliwa. Po prostu chcę odnowić znajomość. Tylko tyle…
- Na pewno tylko tyle? Jesteś moim przyjacielem i znam cię dość dobrze, wiem że coś kombinujesz.
- Ja? Kombinuje?? – prychnął – Za stary jestem na kombinowanie… - zaśmiał się
- Muszę trzymać cie za słowo w takim razie…

Londyn… Ten sam dzień po imprezie…

Siedziałam z małą w salonie i oglądałyśmy jak zwykle bajeczki. Niestety nie mogłam na nic innego przełączyć, bo zaraz było jedno wielkie wycie. Czasami z Leny jest niezła terrorystka. Wszystko potrafi wymusić płaczem, a ja niestety mam słabe serce i zawsze jej ulegam. Tak było i tym razem. Po kilkunastu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Wzięłam małą na ręce i podeszłam do drzwi by zobaczyć, kto zaszczycił nas swoją obecnością. Kiedy stałam już przy drzwiach byłam pewna, że to Łukasz, który zapomniał kluczyków do mieszkania. Ale niestety bardzo się przeliczyłam…

- Sara… - usłyszałam bardzo znajomy, ale dawno już zapomniany głos przyjaciela, kiedy otworzyłam drzwi
- Cesc…??

Zbladłam kiedy go zobaczyłam i zamarłam w bezruchu…

____________
Ogłoszenia Parafialne:

No więc wstawiam I rozdział by sprawdzić jak się wam będzie podobać. Jeśli się spodoba to zobaczymy… Może będę pisać dalej i będę je wstawiać.

Moi drodzy fani ALAS! Rozdział 26 jest w połowie napisany. Ostatnio miałam małe wyzwanie, które musiałam napisać, no i musiałam w końcu skończyć I rozdział pracy licencjackiej, więc nie miałam czasu go dokończyć. Ale obiecuje, że już w następnym tygodniu przysiądę i go skończę.

NO I BŁAGAM WAS!!!! Wytykajcie mi jeśli zobaczycie jakieś błędy. Jest wieczór, ja słabo widzę i mogłam coś przeoczyć. Naprawdę się nie pogniewam. 

No to chyba byłoby na tyle…

xoxo N. 

10 komentarzy:

  1. Jezusie ale super rozdział... Naprawde to opowiadanie świetnie się zapowiada... Bohaterowie świetni..no po prostu brak mi słow...


    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie sie bardzo podoba i chciałabym się dowiedzieć co sie będzie działo w nastepnych rozdziałach, wieć mam nadzieje, że będziesz dalej pisała :)



    Co do rozdziału :)
    Bardzo fajnie się zaczeło :) rodzinka, dziecko i za chwile ślub :)

    wszystko tak łądnie się prezentuje i chce koniecznie wiedzieć kto zawołał Sare :D jak zwykle końcówka mnie motywuje do mysli na ten wieczór ;)


    Ohh tak czekamy na dalsze ALAS i fajnie, że juz połowa napisana :))



    Ok kończe ty moje wypociny, rozwalone na połowe strony:(


    Czekamm na decyzje Twoja z opowiadaniem i mam nadzieje, ze bede zadowolona;))


    dziekuje, pozdrawiam, Ola :))) :***



    OdpowiedzUsuń
  3. Ło kurde, jak ty świetnie piszesz *____* dodawaj często! Może wtrąć tam coś bardzo śmiechowego? to wkońcu kanonierzy, a oni są baaaardzo śmieszni :D
    @dzikulove :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczęłaś to opowiadanie od strony, od której większość kończy - ślub, dziecko... :D I dlatego zapowiada się baaaaaardzo ciekawie. I do tego ci bohaterowie! Sama śmietanka towarzyska :D

    Jestem mega ciekawa co tam się wydarzyło na linii Sara&Cesc!

    Czekam z niecierpliwością na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja to mam wyczucie. Komentarz do prologiem dodałam dokładnie 6 minut przed opublikowaniem tego rozdziału. Ale teraz mam już dostęp do komputera, więc będę komentować częściej, chyba, że moi rodzice znowu wpadną na pomysł zabrania mi go... No, nie ważne. Jak zawsze rozpisuję się o jakichś głupotach.
    Wiedziałam! Wiedziałam, że to Cesc. I to on jest ojcem Leny, prawda? Tak zrozumiałam po tej wypowiedzi: "- No właśnie widzę… Niestety jest do niego strasznie podobna… ".
    Oczywiście mogę się mylić, ale skoro z Łukaszem jest szczęśliwa, to raczej by się cieszyła, że jest podobna do niego.
    Ciekawi mnie, co kombinuje Cesc. Mam jednak nadzieję, że nie ma zamiaru wpieprzać się w życie Sary i Łukasza. Ale pewnie i tak to zrobi. Jak ja nie lubię Fabregasa. Arsenalowi zaczęłam kibicować po jego odejściu, bo wcześniej właśnie ten koleś mi przeszkadzał.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bohaterowie bardzo przypadli mi do gustu i to, jak zaczęłaś pisać. Tak, jak napisała Em "zaczęłaś pisać od końca" co bardzo mi się podoba! Informuj mnie o nowych rozdziałach i zapraszam w wolnym czasie na http://estar-conmigo.blogspot.com/ orz na http://tu-me-ayudas.blogspot.com/. Pozdrawiam i życzę weny!:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze to myślałam, że najpierw dodasz rozdział na 13 Reasons Why I love You, ale jak widać przyjdzie mi jeszcze poczekać ;)
    Co do tego opowiadania, jak najbardziej mi się podoba. Fajni(wiem, wiem. nie powinno się używać wyrazu "fajny", tylko starać się zastępować go innymi przymiotnikami) bohaterowie, interesująca, a nawet intrygująca fabuła. Mam nadzieję, że zdecydujesz się jednak na dalsze publikowanie rozdziałów na obydwu blogach:)
    Oczywiście z niecierpliwością czekam na 26 rozdział na ALAS! :)
    Rozdział czytany w pośpiechu, więc nie mogę Ci "wytknąć" błedów :)
    xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale ze mnie blondynka .___.
    Zapomniałam skomentować i tak sobie przeglądam blogi i boom - nagle sobie przypomniałam.
    Bardzo mi się podobają bohaterowie - fajnie są stworzeni.
    Myślę, że fabuła jest inna niż wszystkie, co sprawia, że jest bardzo ciekawa i zachęca do czytania. :)
    Uważam, że to jedno z lepszych opowiadań jakie są :D
    Tak więc czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. to dosyć intrygujące, bo główna bohaterka już na wstępie ma wszystko o czym tylko mogła zamarzyć. jeszcze gdyby chodziło o samego narzeczonego, to można byłoby liczyć na dość szablonowy obrót sprawy, ale jest jeszcze Lenka. kurczę pierwszy rozdział a przypomina epilog niejednego opowiadania. tym bardziej ciekawi mnie jak potoczy się cała akcja.
    coś mi się mimo wszystko wydaje, że życie Sary już niedługo przestanie przypominać bajkę za sprawą pana Fabregasa.

    pozdrawiam,
    iwillpossessyourheart

    OdpowiedzUsuń
  10. Sara powinna stanąć fejs to fejs z tym czego się boi. W jej przypadku to Cesc i dobrze że pod koniec się z nim spotkała. Powinni sobie wszystko wyjaśnić. Wiem że pewnie to nie przyjdzie łatwo i będą komplikacje ale ja jednak widzę dobrze zakończenie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń