Kiedy mama dotarła do naszego domu, zdziwiła się bardzo
widokiem Łukasza. Powiedziałam jej, że Łukasz odwołał swoje plany i może zająć się
małą. Oczywiście powiedziałam jej też, że może, a nawet powinna zostać z
Łukaszem i małą. Była trochę zdziwiona moim wyjściem, ale nic nie powiedziała. Po kilku minutach zmyłam się z domu.
W restauracji…
Bardzo stresowałam się tym spotkaniem. Bardzo, ale to bardzo
się stresowałam. Kompletnie nie widziałam, co może mu w danym momencie strzelić
do głowy. Co może zrobić, jak może postąpić. Chyba też troszkę bałam się tego, jak ja zareaguje na jego gesty, słowa… Kiedyś nas tyle łączyło, i łączy nadal,
ale też tyle nas dzieliło. Weszłam do tej restauracji z nadzieją, że może
zapomniał, że może jednak się rozmyślił i nie chciał tak naprawdę się ze mną
spotkać. Ale bardzo się myliłam. Weszłam do restauracji i zobaczyłam Fabregasa
siedzącego w eleganckim ubraniu przy stoliku w rogu sali. Spojrzałam na niego a
on spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Serce zaczęło mi walić jak szalone i
czułam jak na twarzy pojawia mi się rumieniec. „BOŻE!” – pomyślałam sobie. Co
się ze mną dzieję?! Czy to jest możliwe, że coś do niego czuję? Czuję coś do
niego po tym wszystkim co się stało? Po tym wszystkim, co mi zrobił? Podeszłam
nieśmiało do stolika. Cesc wstał i ucałował moją dłoń. Robi z siebie dżentelmena... Jakie to urocze...
- Witam… - powiedział uśmiechając się do mnie a ja
odwzajemniłam uśmiech
- No witaj… - powiedziałam lekko speszona
- Siadaj – odsunął mi krzesło, po czym usiadłam – Jak twój
nastrój? Dalej na mnie wściekła, że tak zagrałem?
- Nie, raczej jestem na ciebie wściekła za to, że prawie
rozwaliłam przez ciebie mój związek z Łukaszem.
- Słucham?! – powiedział wyraźnie zdziwiony – Nie chciałem…
- zamyślił się na chwilę – Powiedziałaś mu, że idziesz ze mną na kolację?
- Tak. Jestem z nim w stu procentach szczera i nie ukrywam
niczego przednim. – uśmiechnęłam się – Na tym polega zdrowy i normalny związek
Cesc.
- I jak zareagował? – dalej był zdziwiony tym, co
powiedziałam
- Wkurzył się, pokłóciliśmy się i wyszedł trzaskając
drzwiami z domu… Możemy o tym nie gadać? – spytałam
- Jasne… - ponownie się uśmiechnął – Może zamówimy coś, co?
- No chyba po to tu przyszliśmy… - zaśmiałam się
- Więc co powiesz na… Sam nie wiem… - spojrzał w kartę –
Może „Specjalność Szefa Kuchni”?
- Dobry pomysł, a do tego słodkie czerwone wino – uśmiechnęłam
się
- Znakomity wybór – uśmiechnął się i złożył zamówienie u
kelnerki, która po chwili zabrała od nas menu i odeszła szybkim krokiem
- Więc jak ci jest w Barcelonie? – spytałam – Tylko nie
kłam, ok? Ostatnim razem w żywe oczy mi kłamałeś a wiesz, że tego strasznie nie
lubię….
- Ale to prawda, co wtedy mówiłem… Na początku było mi
ciężko, naprawdę ciężko… - zaczął
- Kłamiesz Cesc! – przerwałam mu – Twoim marzeniem była gra
dla Barcelony, więc nie ściemniaj mi, że było Ci ciężko. Gdybyś się przeniósł z
Barcelony do Arsenalu, to tak, może bym ci uwierzyła. Ale pamiętaj, że ja
wychowałam się na piłce i znam jej realia – zaśmiałam się
- No dobrze… - westchnął – Masz racje, ale strasznie
tęskniłem i to chyba mnie powoli zabijało…
- Widzisz, trzeba było tak od razu… - uśmiechnęłam się –
Więc powiedz mi mój drogi, masz jakąś nową dziewczynę?
- Nie, wciąż czekam na tą jedyną… - posmutniał na twarzy
- Czekasz na tą jedyną, tak… - w sumie to nie wiedziałam, co
mam powiedzieć
- W sumie to już ją spotkałem – spojrzał mi w oczy – Ale
wypuściłam ją z rąk…
- Ohhh Cescy – westchnęłam – Jeszcze znajdziesz tą jedyną… -
ścisnęłam jego dłoń
- A teraz ty mi powiedz prawdę… - zrobiłam pytającą minę –
Jak naprawdę się stało to, że ty i Łukasz się zeszliście, co?
- No tak jak ci wcześniej mówiłam. Chcieliśmy spróbować
jeszcze raz. – uśmiechnęłam się – I teraz cieszę się, że tak się stało, bo na
początku bardzo sceptycznie do tego podchodziłam. Ale udało się, jestem teraz
bardzo szczęśliwa. – ponownie się uśmiechnęłam
- Myślisz, że gdybym wtedy został, to nasz związek by
przetrwał? – spytał ni stąd ni zowąd
- Tego nie wiem Cescy – westchnęłam – I już się nigdy nie
dowiemy… Za kilkanaście dni wychodzę za człowieka, który dał mi wsparcie po tym
jak się rozstaliśmy…
Kilkanaście minut
później…
- Może się przejdziemy, co? – spytał nagle – Spalimy
kalorie, które pochłonęliśmy…
- Świetny pomysł – powiedziałam – Czuje się przepełniona… -
westchnęłam ciężko łapiąc się za brzuch – Gdzie pójdziemy, co?
- Może do parku? Jest nie daleko…
- Okay – powiedziałam
Cesc jak to na dżentelmena przystało zapłacił za rachunek i
zaraz po tym wyszliśmy z restauracji. Szliśmy sobie wąską uliczką w całkowitej
ciszy. Ta cisza była strasznie irytując i denerwująca zarazem. W końcu tą ciszę
przerwał Cesc:
- Ile Lena ma? – spytał, a mnie to strasznie zdziwiło
- Yyy… - zawahałam się na chwilę – 1 rok i 3 miesiące, a po
co ci to wiedzieć, co?
- Tak chciałem wiedzieć… - chwilę później – Dlaczego od razu
nie wzięliście ślubu? – spytał
- Jak to dlaczego? – spytałam zdziwiona – Nie rozumiem…
- No dowiedziałaś się, że jesteś z nim w ciąży… Dlaczego od
razu nie wzięliście ślubu?
- Cesc, w związku nie ważne jest to, kiedy to będzie. Ważne
jest to, że się kochaliśmy. – uśmiechnęłam się - Ja na przykład chciałam
zaczekać. Chciałam zobaczyć czy nam się uda. Wtedy nie byliśmy pewni niczego, a
teraz jesteśmy i chcemy tego. Ale w sumie to, nie jest mi potrzeba obrączka na
palcu by wiedzieć, że się kochamy.
- Boże… Jak ty ładnie to ujęłaś… - uśmiechnął się do mnie – Bardzo
wydoroślałaś…
- Bycie matką bardzo mnie zmieniło, uważam, że to jest duży
plus… - zatrzymaliśmy się – Chcę żebyś wiedział, że nie żałuje niczego co mnie
z tobą spotkało. Ale powiedz mi jedno… Dlaczego tak naprawdę wróciłeś?
- Mam być szczery? – spytał
- Tak, tego właśnie od ciebie oczekuje… - posłałam mu
delikatny uśmiech
- Wróciłem dla ciebie… - westchnął – Chciałem cie znów
zobaczyć. Nie w gazetach czy w TV, tylko na żywo. Bardzo za tobą tęskniłem.
Nawet nie wyobrażasz sobie, co to była dla mnie za tortura – powiedziała jednym
tchem
- Za późno się obejrzałeś Cesc… - westchnęłam ciężko
Wtedy stało się coś, czego się najbardziej obawiałam. Cesc ujął moją twarz w swoje ręce i pocałował mnie delikatnie, ale namiętnie. Moje
serce zabiło mocnej, ale po chwili oderwałam się od niego i wymierzyłam mu
mocny policzek. Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem odeszłam od niego.
Cesc krzyczał coś do mnie, ale zignorowałam go. W tym momencie już dla mnie nie
istniał. W tym momencie żałowałam, że zgodziłam się na to spotkanie. Ale w
sumie byłam świadoma tego, że to może się stać i nie mogłam siebie za to winić.
W ciągu kilkunastu kolejnych minut doszłam do domu. Chyba
jeszcze nigdy tak szybko nie szłam. O mało włos, a po drodze wpadłabym pod
samochód. Ale szczęśliwie udało mi się dotrzeć do domu. Weszłam do mieszkania. Zrzuciłam
byle jak buty, torebkę cisnęłam w kąt i usiadłam obok Łukasza w salonie.
- Gdzie mama? – spytałam wyraźnie oziębłym tonem
- Pojechała 15 minut temu – odpowiedział – Co się stało? –
spytał dobrze mnie znając
- Cesc się stał… - westchnęłam i oparłam głowę o ramię
Łukasza
- Wiedziałem że coś z zrobi! Mam już szykować wiatrówkę? –
spytał
- Nie, no coś ty! – powiedziałam lekko przerażona
- Więc co zrobił? – spytał
- Na pewno chcesz wiedzieć – Łukasz pokręcił twierdząco
głową – Ale to może cie zranić…
- Tak, chcę wiedzieć… - powiedział patrząc mi w oczy
- Cesc mnie pocałował… - powiedziałam szybko – Ale
wymierzyłam mu zaraz po tym mocny policzek i zaraz uciekłam… - powiedziałam
jednym tchem a Łukasz wydawał się być zdenerwowany
- Sara… - westchnął ciężko
- Przepraszam cię! – pocałowałam go lekko w usta – Powinnam
się była ciebie posłuchać. Obiecuję, że już więcej się z nim nie spotkam –
wyszeptałam mu na ucho
- Nie gniewam się na ciebie… - powiedział i pocałował mnie w
usta
Czasami się wydaje mi się, że nie zasługuje na Łukasza. On
tak bardzo mnie kocha, a przecież wie jaka historia jest za mną. Wie co mu
zrobiłam 4 lata temu a dalej jest ze mną. Taki mężczyzna to skarb a ja nie wiem
czy na niego zasługuje.
Następnego dnia spotkałam się z Libby. Chciałam jej się ze
wszystkiego wygadać. Chciałam jej wszystko opowiedzieć, choć wiem, że może mnie
nie zrozumieć. Ale zaryzykowałam…
- Wczoraj stało się coś okropnego… - schowałam swoją twarz w
dłoniach
- Co się stało? – spytała zaniepokojona przyjaciółka
- Wczoraj byłam na spotkaniu z Cescem i pocałowała mnie! –
powiedziałam prawie z łzami w oczach
- Co takiego? – powiedziała z szokowana – Pocałował cię?!
- Tak, bezczelnie mnie pocałował a nie ma do tego prawa! Jak
on mógł!?
- Sara nie dramatyzuj… - poklepała mnie po ramieniu
przyjaciółka
- Jak mam nie dramatyzować?! – prawie krzyknęłam – On to
zrobił specjalnie! Przecież wie, że jestem z Łukaszem i że za kilkanaście dni
bierzemy ślub… Nie chcę go już więcej widzieć!
- I nie zobaczysz… - powiedziała spokojnie
- Co? Nie rozumiem… - powiedziałam lekko zdziwiona
- Cesc już poleciał do Barcelony. Dziś rano Jack odwiózł go
na lotnisko.
- Całe szczęście! – odetchnęłam z ulgą – Już myślałam, że
będzie chciał przeszkodzić w ceremonii ślubnej…
- Panikujesz tak jakbyś miała wątpliwości, co do ślubu –
była wyraźnie zdziwiona – Sara?! Czy ty coś do niego czujesz?
- CO?! NIE! – powiedziałam bez zastanowienia
- Sara… Chyba jednak tak… - zaśmiała się jakby wiedziała, że
to jest na pewno prawda
- Chyba zgłupiałaś! – powiedziałam jednocześnie się śmiejąc
– Kocham Łukasza. Pamiętasz? Ma na nazwisko Fabiański, Łukasz Fabiański.
- Chcesz okłamać przyjaciółkę? – spytała
- Nie, ale okłamałabym cię jak bym powiedziała, że go kocham
a to nie jest prawdą. – zaśmiałam się
- Dobra, wypieraj się… Ja wiem swoje… - zaśmiała się również
- Boże! Libby! Jaka ty zaborcza czasami jesteś… -
powiedziałam kręcąc głową – Tak, serce mi drgnęło, kiedy go zobaczyłam po 2
latach, ale po tym pocałunku jestem pewna, że go nie kocham.
- Dobra, jak uważasz – nie dawała za wygraną – Sara, jest
jeszcze jedna taka sprawa?
- No słucham, ale pewnie mnie ona dobije… - zaśmiałam się
- Musisz mu powiedzieć prawdę – powiedziała
- Prawdę o czym? – Libby skinęła głową – O nie!!! Po moim
trupie się dowie! – chwilę później – Co was naszło na mówienie prawdy, co?!
Czyżbyście wszyscy zapomnieli, że zawarliśmy pakt milczenia?! – byłam
zdenerwowana
- Nie, ja tylko uważam, że Cesc zasługuje by się dowiedzieć…
[…]
Około godziny 16.00 Sara zmyła się do domu, a kilkanaście
minut później u progu drzwi mojego domu zawitał Theo, z którym byłam umówiona
na spotkanie. Jacka nie było w domu, bo pojechał ze Szczęsnym, Gibbsem i
Ramseyem na pole golfowe. Nie wiem, jakim cudem udało się Wojtkowi namówić
Jacka na wyjście, ale dla mnie to pasowało, bo musiałam pogadać z Theo sam na
sam.
- Więc co to za ważna sprawa, że odciągasz mnie od spotkania
z kumplami na polu golfowym – powiedział Theo
- Chciałam pogadać z tobą o Sarze. – westchnęłam – Jesteśmy
jej najlepszymi przyjaciółmi i musimy coś zrobić…
- Ale zrobić co? – spytał zdziwiony
- No musimy przemówić jej jakoś do rozsądku, by powiedziała
Fabregasowi prawdę…
- Libby, nie możemy się w to wtrącać. Sara ma swój własny
rozum i sama powinna wiedzieć, co powinna a co nie…
- Wiem o tym… - westchnęłam - Sama nie chcę się w to
mieszać, ale jak widzę, jak ona cierpi i jak on cierpi, to naprawdę nie mogę
tego wytrzymać… - powiedziałam prawie ze łzami w oczach
- Libby, ale powiedz, co my tak naprawdę możemy, co? –
spytał – Dopóki Sara nie będzie tego chciała, my nic nie możemy.
- Ale Cesc ma prawo wiedzieć, że ma córeczkę…. – westchnęłam
- Całkowicie się z tobą zgadzam. Więc co chcesz zrobić? –
spytał
- Może pomożemy mu deczko w odkryciu prawdy co?
- Jak chcesz to zrobić?
- Poprosiłam Pique o pomoc – uśmiechnęłam się do Theo – Już
on nawróci Fabregasa na dobry tok myślenia – zaśmiałam się
- Co zrobiłaś? – spytał jakby z oskarżeniem w głosie
- Nic takiego, po prostu zadzwoniłam do niego i szepnęłam mu
kilka wskazówek… - ponowie się zaśmiałam
[…]
Wróciłam do domu od Libby totalnie zmęczona jakbym harowała
cały dzień w kamieniołomach, a tak przecież nie było. Siedziałyśmy sobie i
popijałyśmy kawkę. Więc czym tu być zmęczonym to ja nie wiem… Usiadłam obok
Łukasza i oparłam głowę o jego ramię.
- Jak Lena? – spytałam i ziewnęłam
- Dobrze, śpi teraz… - pocałował mnie w głowę i przytulił
- To dobrze mamy trochę spokoju – ponownie ziewnęłam
- A ty co taka śpiąca? – spytał zdziwiony
- A nie wiem, jakoś mnie przymuliło. Mam nadzieję, że Lena
da nam dziś pospać…
- Może połóż się już. Ja się w razie czego zajmę Leną jak
się obudzi… - powiedział i pogładził mnie po ramieniu ręką
- Nie, nie chcę mi się aż tak spać. Zresztą jutro masz
trening z Arsenalem przed tą trasą…
- No to co? – spytał – Ty jesteś mamą na cały etat ja chcę
też być tatą na cały etat – uśmiechnął się do mnie
- Jesteś nim. Jesteś nim od tej pory, od której się
zgodziłeś na bycie ojcem tej małej kruszynki, ale nie mogę cię przemęczać. W
końcu masz ciężką pracę…
- No już nie przesadzaj… Czasami z Wojtkiem pogram w piłko
nogę, ale to nie jest żaden ciężki wyczyn – zaśmiał się
- Jaki ty skromny jesteś misiu – zaśmiałam się i dałam mu
całuska w koniuszek nosa
- Wiem… - zaśmiał się – Jak tam przygotowania do ślubu?
- Wszystko prawie zapięte na ostatni guzik, a czemu się
pytasz?
- A tak jakoś… - westchnął ciężko
- Łukasz? Co się dzieje? – podniosłam się i spytałam
zaniepokojona
- Dalej jesteś zdecydowana wyjść za mnie? – spytała, a na
jego twarzy rysował się ból i zwątpienie
- Tak – odpowiedziałam bez wahania – Jestem zdecydowana jak
nigdy – pocałowałam go namiętnie w usta
____________
Ogłoszenia Parafialne:
No więc moi drodzy przedstawiam, wydaje mi się się, że dość krótki rozdział 4. Wyszedł mi taki bo w sumie nie miałam co w nim pisać, ponieważ kolejny będzie pisany z innej perspektywy. W końcu akcja zacznie się rozwijać tak na dobre. Rozdział napisałam w 3h więc nie oczekujcie, że będzie jakiś zajebiaszczy, bo pisałam go kiedy byłam w dołku, ale mam nadzieję, że choć trochę będziecie zadowoleni.
Kolejny rozdział szczerze mówiąc to nie wiem kiedy się pojawi....
To by było na tyle. Dziękuję za uwagę i do napisania.
xoxo N.