Następnego dnia wróciłam z samego rana do domu. Mama nalegała abym została, ale musiałam nakarmić małą, no i sprawdzić
czy dom jeszcze stoi na swoim miejscu. Około godziny 7.00, ojciec odwiózł mnie
do domu. Kiedy pojechaliśmy pod dom, zobaczyłam że jeszcze stoi, czyli to był
dobry znak. Pożegnałam się z ojcem i wysiadłam z samochodu. Niepewnym krokiem
podążyłam do drzwi wejściowych i otworzyłam je. Spodziewałam się bałaganu, ale
nic takiego nie zobaczyłam. Weszłam dalej by się upewnić, i nic. W domu było
prawie czysto. Jedynie na stoliku w salonie stały butelki po piwie i wódce, no i trochę śmieci na podłodze ale to norma. Wódka…
Pięknie, a mieli tylko pić piwo. Ach to moje niedobre chłopaki. Ale trudno, oni
też mają prawo dobrze się zabawić i nie jestem oto jakoś specjalnie zła. Po chwili
zobaczyłam, że na kanapie śpi okryty kocem Łukasz. Zdziwiło mnie to, że tu śpi,
ale cóż… Chyba nie dał rady wczoraj dojść do sypialni.
Po krótkiej chwili
zaniosłam śpiącą Lenką do jej pokoju. Położyłam ją w łóżeczku, ucałowałam i
cicho wyszłam z jej pokoju by jej nie obudzić. Weszłam do mojej i Łukasza sypialni i oniemiałam.
Zobaczyłam śpiących na łóżku w dziwnych pozach Kierana, Alexa, Carla. Byłam
trochę zdziwiona tym widokiem, bo myślałam, że nie będzie ich jak wrócę. Nie
chciałam ich budzić o tak wczesnej porze, więc po cichu otworzyłam szafę i
zaczęłam się przebierać. Zaraz po tym wróciłam do salonu i delikatnym
pocałunkiem w usta zbudziłam Łukasza.
- Obudź się śpiąca królewno… - szepnęłam mu do ucha a tez
zaczął się budzić
- Sara… - spojrzał na mnie zaspanymi oczyma - Przepraszam…
- Spokojnie… - pogłaskałam go po czole - Nie gniewam się… -
uśmiechnęłam się do niego, po czym usiadłam obok
- Na pewno? Wczoraj obiecałem ci coś innego… - miał
skruszoną minę
- Na pewno. Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście… -
uśmiechnęłam się i dałam mu całuska w usta
- Tak, nawet dobrze się bawiliśmy – zachrypiał a ja
zaśmiałam się – Z czego się śmiejesz?
- Wyglądasz jak siedem nieszczęść a twój głos… - ponownie
się zaśmiałam – Jak dużo wczoraj wypiliście?
- No trochę tego było… - przetarł dłonią oczy i twarz
- Oj ty mój głuptasku… Mam tylko nadzieję, że nie będę się
dowiadywać tego, co się tu wczoraj działo z youtube jak to było ostatnim razem
– ponownie się zaśmiałam
- Nie, tym razem nic się nie działo – objął mnie w pasie
ręką i przysunął do siebie bliżej – Po prostu robiliśmy wczoraj zakłady i
przegrana kończyła się piciem. Niektórzy za dużo razy przegrali…
- Czyli ty? – spytałam wymownie
- Tak, między innymi ja… - zaśmiał się
- I ta trójka, która śpi w naszej sypialni też?? – spytałam
a Łukasz zrobił zdziwioną pytającą minę
- Yyy… - na chwilę chyba stracił wątek, ale po chwili chyba
sobie przypomniał – Wczoraj... A może to było dziś… Theo, Jacka i Aarona
zabrała Melanie a Kieran, Carl i Alex nie mieli z kim wrócić, więc przenocowali.
Chyba się nie gniewasz, co?
- Nie, no co ty. Tylko mogłeś ich położyć w pokoju gościnnym
a nie w naszej sypialni.
- Co? Śpią w naszej sypialni?! – był wyraźnie zdziwiony
- No tak… - zaśmiałam się – Widzę masz zanik pamięci…
- Przepraszam Sara. Już chyba nigdy więcej nie zrobię czegoś
takiego… - powiedział skruszony i przytulił się do mnie
- Spokojnie Łukasz… Nie jestem zła na ciebie… - również się
do niego przytuliłam – A teraz idź się ogarnij. Najlepiej weź prysznic, zbudź
tych śpiących głupków i mają się stawić natychmiast w salonie.
- Tak jest proszę Pani! – zasalutował, wstał i poszedł
Po kilku minutach jak na zawołanie, w salonie stawili się
Kieran, Alex i Carl. Wszyscy zaspani, ziewający i wyglądający jak siedem
nieszczęść. Pewnie niezłego kaca mieli. Po chwili usiedli sobie wygodnie na
kanapie a we mnie się zagotowało.
- Czy wy myślicie, że Łukasz zawołał was po to abyście sobie
usiedli wygodnie w salonie, podczas kiedy ja będę sprzątać? – powiedziałam z
wyrzutem
- Yyy… - zaczął Carl – A co mamy robić? – spytał
- Skoro tak się wczoraj dobrze bawiliście pijać alkohol to
teraz mam nadzieję, że będzie dobrze się bawić sprzątając swój bałagan.
- Przecież jest ranek… - zaczął jęczeć Kieran
- Ale czy ja was się pytam o zdanie? – wszyscy trzej
pokręcili głową – No właśnie, więc zabierać się do roboty. Pokój ma lśnić, a ja
w tym czasie zrobię wam śniadanie…
Wszyscy trzej, niczym zbite pieski, zaczęli sprzątać salon. Bardzo
marnie im to szło, ale po kilkunastu minutach skończyli a ja w tym czasie
zrobiłam śniadanie. Nałożyłam chłopakom jedzenie na talerze, aby się posilili.
- A ty nie jesz? – spytał Alex
- Nie, zaczekam na Łukasza. – uśmiechnęłam się do chłopaka
- Pójdź sprawdź czy jeszcze żyje, bo go coś długo nie ma –
zaśmiał się Alex
- Spoko, on zawsze tak długo siedzi pod prysznicem –
odpowiedziałam z uśmiechem – Smakuje wam?
- Bardzo… - odpowiedzieli chórem
- I bardzo dobrze – uśmiechnęłam się
- Muszę ci powiedzieć Sara, że ładne masz ciało… -
powiedział nagle Kieran
- Że co proszę? – zakrztusiłam się sokiem, który właśnie
popijałam
- Widziałem cie jak się przebierałaś w sypialni… -
powiedział teraz już z wyraźnym dystansem
- Podglądałeś mnie?! – spytałam oskarżająco
- Nie, tylko przebudziłem się. A ty akurat stałaś w samej bieliźnie,
ale szybko zamknąłem oczy. – zaczął wyjaśniać – Ale naprawdę masz zajebiste
ciało – zaśmiał się
- Dzięki, ale masz szczęście, że nie słyszy tego Łukasz. –
zaśmiałam się
- A co by mi zrobił? – spytał lekko przerażony
- Wywalił by cie na zbity pysk z domu – jak z pod ziemi
wyłonił się Łukasz
- Ops! Łukasz… - przeraził się Kieran – Przepraszam, wcale
jej nie widziałem…
- Spokojnie… Sara ma zajebiste ciało – powiedział, podszedł
do mnie i dał mi całusa w usta
- No dobra… To my będziemy się już zwijać… - powiedział Carl
- Dzięki Łukasz za ten wieczór… Było zajebiście – powiedział
Alex i zaraz potem cała trójka zmyła się
Razem z Łukaszem zaczęliśmy się śmiać z miny Kierana, kiedy
zobaczył Łukasza przed sobą, kiedy mówił o moim seksowym ciele. W sumie, to bardzo
miło mi się zrobiło, kiedy tak powiedział. Po urodzeniu dziecka ciężko mi było
dojść do swojej dawnej figury i formy, więc cieszę się, że wszystkim się teraz podobam.
Razem z Łukaszem zjedliśmy śniadanie i usiedliśmy w salonie. Lenka ani razu nie
zapłakała, co działało na naszą korzyść. Mogliśmy z Łukaszem dłużej pobyć w
swoim towarzystwie, zupełnie sami. Siedzieliśmy w salonie przytuleni do siebie.
- Już lepiej się czujesz? – spytałam
- Tak, o wiele lepiej. – zaczął głaskać mnie po plecach –
Zimny prysznic odświeżył mi umysł…
- Mam nadzieję, że nie gniewasz się na Kierana, że
powiedział, że mam zajebiste ciało, co?
- Nie, no co ty… Może jestem trochę zazdrosny – pocałował
mnie w czubek głowy – Ale nie jestem zły.
- To dobrze, bo to sprawiło mi przyjemność. – powiedziałam z
ulgą i usiadłam na jego kolanach okrakiem
- Dla mnie jesteś najpiękniejszą i najseksowniejszą kobietą
na świecie – pocałował mnie namiętnie w usta – Już nie długo będę mieć cię na
zawsze, na własność… - wyszeptał mi do ucha
- Już mnie masz -
szepnęłam i ponownie się pocałowaliśmy
- Sara…? – szepnął pytająco, po czym głośno nabrał powietrza
do płuc
- Tak…? – również szepnęłam, ale przerwał nam płacz Leny –
Poczekaj zaraz wrócę… Pewnie jest już głodna…
Łukasz dał mi ostatniego całusa i musiałam iść. Niechętnie,
ale musiałam iść. Nakarmiłam małą i ponownie położyłam ją do łóżeczka. Po kilku
minutach zasnęła a ja mogłam spokojnie wrócić do Łukasza. Ponownie usiadłam mu
na kolanach i pocałowałam namiętnie.
- Więc, o co chciałeś zapytać? – spytałam patrząc mu w oczy
- A już nie ważne… - powiedział zrezygnowany
- Nalegam… A wiesz, że nie odpuszczę. – uśmiechnęłam się
- No dobrze… Czy to, że wrócił Cesc nie zmienia nic między
nami? – spytał wyraźnie zmartwiony
- Skarbie… - zaśmiałam się – Jasne, że to nic miedzy nami
nie zmienia. Kocham ciebie i tylko ciebie, rozumiesz?
- Tak, rozumiem ale wiesz…. – zaczął
- Co wiem? Łukasz nie musisz czuć się zagrożony. Cesc to
stara bajka. On mnie naprawdę nie obchodzi. Przecież wiesz, że go nienawidzę… -
dałam mu całuska w nos
- No wiem…
- Więc o co chodzi? Czyżby chłopaki ci coś wczoraj nagadali?
– teraz to ja byłam zmartwiona
- Nie, tak się tylko pytam… Pojawił się niespodziewanie i
myślałem…
- To ty lepiej nie myśl – przerwałam mu – Takie myślenie
daleko cie niezaprowadzi. A teraz panie Fabiański… Co będziemy robić? –
spojrzałam na niego wymownie
- No nie wiem Pani Fabiańska… - uśmiechnął się i pocałowała
mnie w szyję
Pocałował mnie delikatnie w szyję i przeszły mnie cudowne
dreszcze. Uwielbiam, kiedy tak robi. Jego dłonie powędrowały pod moją koszulkę
i zaczęły delikatnie dotykiem pieścić moje ciało. Po chwili poczułam jak
zdejmuje ze mnie bluzkę. Po kolejnych kilku sekundach siedział już bez
koszulki. Łukasz spojrzał na mnie namiętnym wzrokiem i pocałował w dekolt,
później w jedno ramie i drugie. Cały czas czułam jak moje ciało przeszywały
cudowne dreszcze. Po chwili Łukasz chwycił mnie mocno w pasie, kazał mi opleść
się nogami wokół bioder i wstał. Zaczęliśmy się przemieszczać, by po chwili
znaleźć się w naszej sypialni. Rzucił mnie na świeżo zmieniona pościel i
dołączył do mnie. Zdziwiło mnie tylko to, że sam, samodzielnie, zmienił
pościel. Położył się delikatnie na mnie, lekko ugniatając moje ciało swoim.
Tego samego dnia około godziny 14.00. Wylazłam w końcu z
łóżka, by udać się na zakupy. Łukasz protestował, mówił żebym jeszcze z nim poleżała,
ale musiałam. W końcu półki same się nie zapełnią jedzeniem. Zostawiałam go z
Lenką i pojechałam. Jak na złość w sklepie spotkałam Fabregasa. Przyznam, że
nie miałam ochoty już go widzieć.
- Sara, jak miło cie znów widzieć… - powiedział wyraźnie
ucieszony – Znów stajemy sobie na drodze…
- Szkoda, że ja tego samego nie mogę powiedzieć o tobie – westchnęłam
- Sara, chociaż udawaj, że cieszysz się, że mnie widzisz… -
uśmiechnął się
- Wyobraź sobie, że nie potrafię – powiedziałam szorstko – I
przestań wchodzić mi w drogę. Jestem szczęśliwa, więc daj mi spokojnie żyć.
- Tak, wiem… Łukasz i Lena… - westchnął
- Tak, Łukasz i Lena… - powtórzyłam
- Co powiesz na drinka? – spytał nagle
- Żartujesz sobie? – spytałam ale Cesc był bardzo poważny –
Nie, "nie" to moja odpowiedź!
- Oj Sara… Nie daj się prosić… - powiedział błagalnie
- Nie Cesc! Nie pójdę z tobą na drinka – podniosłam głos
- Sara – powiedział tak głośno, że wszyscy w sklepie
zwrócili na nas uwagę – Czy wyjdziesz – zaczął bardzo głośno
- Zamknij się! – zakryłam mu usta dłonią – Zamknij się już!
Dobra… - wywróciłam oczyma - Pójdę z tobą na tego drinka, ale już się zamknij. Nie
chcę robić scen w sklepie…
- No widzisz… I po co było się upierać przy „Nie”? Trzeba
było tak od razu – zaśmiał się – Widzimy się dziś o 20.00 w „Lagunie”
- W „Lagunie”? Przecież to restauracja… - byłam lekko
zdziwiona
- Tak, gdybym powiedział, że zapraszam cie na kolacje o tym
bardziej byś się nie zgodziła – uśmiechnął się do mnie tym jednym ze swoich
uśmieszków
- Masz racje, że bym się tym bardziej nie zgodziła! –
powiedziałam zdenerwowana
- Więc widzimy się o 20.00 – uśmiechnął się i odszedł
No pięknie! Łukasz mnie zabije i już nawet seks nie pomoże. W
drodze powrotnej postanowiłam złożyć wizytę naszej ukochanej Lauren.
Nienawidziłam tej dziewczyny. Tylko ona ma specjalne zdolności wkurzania ludzi.
Mnie to już wkurzała najbardziej.
- Sara – powiedziała powoli, kiedy otworzyła mi drzwi – Co
tak zacną osobistość sprowadza do mnie? – zadrwiła
- Uważaj bo prosisz się o policzek… - powiedziałam dość
groźnie
- Więc czegoż u mnie szukasz? Archiego? Jest u ojca… -
zaśmiała się, po czym wpuściła mnie do mieszkania a raczej sama weszłam
- Wiem, że jest u ojca… Częściej bywam u niego niż ty…
- Więc czego chcesz? – spojrzała na mnie z pogardą a ja
odwdzięczyłam się jej tym samym
- Masz zostawić Jacka i Libby w spokoju! – zagroziłam – Bo
jak nie…
- To co mi zrobisz? – przerwała mi - Myślisz, że możesz mi
coś zrobić?
- Myślę, że tak. Jeśli się od niech nie odczepisz, postaram się,
aby Jack wpadł na pomysł ograniczenia ci praw rodzicielskich.
- Nie zrobisz tego! – powiedziała wystraszona
- Zrobię, zaręczam cie, że zrobię! – zaśmiałam się
triumfatorsko – Wiem, że Jack finansuje cie, kiedy jesteś z Archiem a nawet,
kiedy nie jest z tobą, więc jak dalej będziesz wpieprzać się w ich życie, to
stracisz wszystko i już nie będziesz chodzić do kosmetyczek, co rugi dzień… -
Lauren zamachnęła się ręką by mnie spoliczkować, ale nie udało jej się. W porę
złapałam jej rękę – Oj… Jaka szkoda… Słaby masz refleks. – ścisnęłam jej rękę
tak mocno, że aż pisnęła
- Ała! – pisnęła – Puść, to boli! – powiedziała z grymasem
na twarzy
- Zaboli jeszcze bardziej jak nie przestaniesz się mieszać w
nasze życia…
- Jack nigdy się na to nie zgodzi… A już na pewno nie posłucha
ciebie!
- A ty myślisz, że kto mu przemówił do rozumu, by cie
rzucił, co? Myślałaś, że złapiesz go na dziecko? Na szczęście Jack miał mnie i
nie dałam mu się złapać w tą pułapkę.
- A ty to niby co? Dziecko z Fabiańskim, też pewnie
planowałaś go usidlić… - zaśmiała się szyderczo
- Akurat Lena nie była planowa, ale teraz cieszymy się, że
się pojawiła – nastała chwila ciszy – Więc jak moja droga Lauren? Będziesz się
mieszać w życie Libby i Jacka, i może wolisz, abym wzięła sprawy w swoje ręce…
- Lauren zamarła – Tak też i myślałam. Grzeczna dziewczynka – poklepałam ją po głowie.
Na tym nasza rozmowa zakończyła się. Lauren dobrze
wiedziała, że jestem do tego zdolna i, że jak będzie dalej skakać to zrobię to
bez wahania. Zaraz po naszej dość nieprzyjemnej rozmowie wróciłam do domu, bo
stęskniłam się za Lenką i Łukaszem. Dobrze mieć kogoś, kto na ciebie czeka w
domu.
Jak rozstałam się z Fabregasem to mój świat się załamał.
Uważałam, że już nigdy nie będę szczęśliwa i nigdy nie będę mieć rodziny, a tu
proszę… Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Mam śliczną córeczkę i już
wkrótce kochającego męża. Wróciłam do domu i zastałam Łukasza siedzącego z
Lenką przy kominku. Weszłam do kuchni i zaczęłam rozpakowywać zakupy. Po kilku
minutach udałam się do salonu i usiadłam obok Łukasza. Oparłam głowę o jego
ramię i westchnęłam ciężko.
- Coś się stało? – spytał
- Musimy porozmawiać… - powiedziałam dość cicho, a w moim
głosie dało się wyczuć smutek
- Sara, co się stało? – spytał zaniepokojony
- Spotkałam w sklepie Fabregasa… - wzięłam bardzo głęboki
oddech – Zaprosił mnie na kolacje, a ja pod presją zgodziłam się – powiedziałam
jednych tchem
- Słucham?! – był zszokowany – Sara, nie wierzę, że znów to
robisz! – Łukasz był wyraźnie zły
- Przepraszam, nie powinnam się zgadzać, ale Cesc zrobił
scenę w sklepie i jedynym wyjście było zgodzenie się na jego propozycje –
spojrzałam w jego smutne oczy, był wyraźnie zawiedziony – Nie masz się, czym
martwić. To tylko kolacja…
- Nie mam się czym martwić, jasne… - wziął małą na ręce i
wstał – 4 lata temu zrobiłaś dokładnie to samo. Widzę historia lubi się
powtarzać… - zaczął iść w kierunku pokoju Leny
- Daj spokój Łukasz! – podążyłam za nim – To nie jest to
samo – położył małą do łóżeczka i
wyszedł z jej pokoju zamykając za sobą drzwi
- Widzę, że nie pamiętasz co było 4 lata temu.–
przenieśliśmy się do salonu - Może odświeżę ci pamięć… 4 lata temu zaczęło się
dokładnie tak samo. Pamiętasz, byliśmy wtedy razem. Cesc zaprosił cie na drinka
i wylądowaliście razem w łóżku. I tak zaczęła się twoja przygoda z Fabregasem.
- Ale wtedy nie byliśmy na serio razem. Teraz jesteśmy i już
nie długo nic na nie rozdzieli. Do Cesca nic nie czuje. A to tylko kolacja… -
powiedziałam
- Nie możesz z nim iść! Zabraniam Ci! – podniósł na mnie głos,
zrobił to pierwszy raz w żuciu, a ja trochę się przeraziłam – Nie ufam mu!
- Czy ty na mnie podniosłeś głos? – spytałam z
niedowierzaniem – W takim razie tym bardziej pójdę. Skoro mu nie ufasz, to
także nie ufasz i mi!
- Widzę, że nie mamy o czym rozmawiać! – krzyknął i wyszedł
z mieszkania trzaskając drzwiami
Moje oczy zalały się łzami. To była nasza pierwsza sprzeczka
od czasów, kiedy byłam jeszcze w ciąży. Ale wtedy kłóciliśmy się raczej z
powodu burzy hormonów, jakie mną targały. Teraz to było coś innego. Poczułam
ból w klatce piersiowej. Poczułam jak tępe ostrze przeszywa moje serce,
rozrywając je na drobne kawałeczki. W tym momencie nie wiedziałam czy jestem
bardziej wściekła na Łukasza za to, że mi nie ufa, czy może bardziej winna, że
chyba rozwaliłam „ponownie” nasz związek. Ale twardo stałam przy swoim.
Postanowiłam spotkać się z Fabregasem. Chociażby po to by się przekonać czy coś do niego czuje. W momencie kiedy się pojawiał ponownie w moim życiu, nie byłam
pewna czy go nienawidzę. Mimo iż upierałam się przy tym, to stare wspomnienia,
uczucia odżyły we mnie sprawiając, że czułam się nieco zagubiona. Zadzwoniłam
więc do mamy, by spytać się jej czy zajmie się Leną. Oczywiście musiała zacząć
się wypytywać oto, dlaczego Łukasz nie może z nią zostać i takie tak.
Oczywiście musiałam skłamać. Przecież nie powiem jej, że pokłóciłam się z nim
by spotkać się z Fabregasem, bo zostałabym potępiona przez własną matkę. Dlatego
wymyśliłam bajeczkę pod tytułem: „Łukasz jest zajęty”. Nie byłam pewna czy mi
uwierzyła, ale zgodziła się zająć małą.
Usiadłam na kanapie i zaczęłam wycierać chusteczką rozmazany
makijaż. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek u drzwi wejściowych. Nie miałam pojęcia,
kto miał złożyć nam wizytę, więc ogarnęłam się i poszłam otworzyć drzwi.
- Theo… - powiedziałam zdziwiona, kiedy otworzyłam drzwi
- Jest Łukasz?? – spytał a ja wpuściłam go do mieszkania, po
czym zamknęłam drzwi
- Nie, poszedł gdzieś wkurzony… - do moich oczu znów
napłynęły łzy
- Wkurzony? – spytał zdziwiony i spojrzał mi w oczy – Sara,
ty płakałaś… - ujął moją twarz w swoje dłonie a po moim policzku znów poleciała
łza – Co się stało? Pokłóciliście się?
- Cesc zaprosił mnie
na kolacje. Powiedziałam o tym Łukaszowi, bo mu ufam i liczyłam, że on będzie
ufać mi. Ale jednak się pomyliłam. Pokłóciliśmy się i Łukasz wyszedł z domy
trzaskając drzwiami.
- Tylko mi nie mów, że pójdziesz na tą kolacje z Fabregasem…
- spojrzała na mnie wymownie
- Pójdę. Udowodnię Łukaszowi, że między mną z Cescem nic nie
ma. Ja go nawet nie darzę sympatią.
- Igrasz z ogniem Sara. Ostrzegam cię, jako dobry
przyjaciel… Nie daj się znów w to wciągnąć.
- Zaręczam cie, że nie dam. To tylko kolacja, nic wielkiego…
- Uważam, że źle robisz… W sumie to nawet popieram Łukasza.
Też bym się wkurzył gdyby Melanie spotkała się ze swoim byłym i to…
- Okay! – przerwałam mu – Rozumiem, nie musisz powtarzać…
Coś chciałeś od Łukasza?
- Ładna zmiana tematu… - zaśmiał się – Nie, przyjechałem z
nim pogadać. Ale sumie może to poczekać.
- Zawsze możesz ze mną pogadać – uśmiechnęłam się
- Chodzi tu o męskie sprawy…
- Okay… - posmutniałam – Dobrze… Skoro wolisz gadać z
Łukaszem niż z najlepszą przyjaciółką…
- Sara, to nie tak. Po prostu to jest coś o czym tylko
Łukasz wie…
- Przecież nie nalegam… - weszłam do kuchni – Zrobić ci coś
do picia?
- Nie, w sumie to już pójdę. Mam nadzieję, że się pogodzisz
z Łukaszem…
- Ja też mam taką nadzieję…
[…]
Wyszedł z mieszkania z wielkim hukiem, wsiadł w samochód i
odjechał. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że właśnie jego ukochana cierpiała.
Kiedy wyszedł, postanowił odwiedzić swojego przyjaciela, również polaka.
- Łukasz…? – spytał nieco zdziwiony Szczęsny – Co cie do
mnie sprowadza?
- Pokłóciłem się z Sarą… - powiedział bez ogródek – W
skrócie: Sara idzie z Fabregasem na kolacje.
- I tylko oto się pokłóciliście? – spytał zdziwiony, a
Łukasz pokręcił twierdząco głową – Już naprawdę nie macie innych poważniejszych
powodów do kłótni? – spytał
- Przecież to jest poważne… - powiedziała – Przecież wiesz,
że oni byli razem. A jak znów się zejdą… - Łukasz był totalnie rozbity
- Dramatyzujesz jak jakaś panienka – zaśmiał się – Przecież
jesteście razem. Macie ustaloną datę ślubu, a co najważniejsze jesteście
rodzicami małej Lenki. Uważam że nie masz się czym martwić. Zresztą Sara jest mądra, no i
ufasz jej tak?
- No tak, ufam jej… - zaczął
- Więc poluzuj trochę łańcuch – klepnął przyjaciela po
plecach – Sara to normalna dziewczyna, może ma 23 lata, ale na pewno nie
wskoczy innemu do łóżka.
- Ale mnie pocieszyłeś… - westchnął
- Polecam się na przyszłość – zaśmiał się – A teraz jedź do
niej i ja przeproś. Jesteście dla siebie stworzeni. Jeszcze nigdy nie widziałem
tak szczęśliwej Sary, więc nie zmarnuj tego.
- Masz racje. Jestem czasami taki głupi… - ponownie
westchnął
- No czasami jesteś głupi…
[…]
Siedziałam w salonie i czekałam aż przyjedzie moja mam by
zabrać małą do siebie na noc. Zaczęłam martwić się też o Łukasza, bo już trzecią godzinę go nie mam i nie daje oznak życia. Dochodziła już 19.00 a go dalej nie
było. Zaczęłam się naprawdę martwić, więc wybrałam jego numer i zadzwoniłam,
ale nie zdążył odebrać, bo właśnie pojawił się u progu drzwi wejściowych z
wielkim bukietem czerwonych róż.
- Przepraszam Sara – stanął na kolanach i zaczął mnie
przepraszać – Czasami jestem taki głupi… Wybacz mi… - wręczył mi kwiaty
- Zachowałeś się dziś zupełnie jak nie ty… Nie ufasz mi a to
nie wróży dobrze…
- Ufam cię, ale nie ufam jemu. – w dalszym ciągu stał na
kolanach
- Na jedno wychodzi… - nastała chwila ciszy - Wstań… -
powiedziałam
- Proszę, wybacz mi… Wręcz cie błagam… - przysunął się do
mnie tak, że czułam jego słodki oddech na swojej twarzy – Sara tak bardzo cie kocham,
że czasami tracę rozum.
- Ja dla ciebie już dawno straciłam rozum… - dałam mu
całusa w usta
- Czyli wybaczasz mi? – spytał patrząc mi głęboko w oczy
- Tak głuptasie wybaczam ci, ale boli mnie to, że mi nie
ufasz…
- Ufam ci, naprawdę ci ufam – objął mnie rękoma w pasie i
przycisnął do siebie
- Chcę ci poinformować, że nie zmieniłam zdania, co do
wyjścia z Fabregasem. Zaraz przyjedzie mama po Lenę.
- No dobrze, jakoś przeboleje to, że idziesz na kolacje z
Cescem. A Lenką ja się zajmę. Zadzwoń do mamy aby nie jechała.
- Za późno. Już jest w drodze.
- No to posiedzimy razem… - uśmiechnął się do mnie i dała mi
buziaka w usta.
____________
Ogłoszenia Parafialne:
Witam, witam i o zdrowie pytam! :) I jak tam moje słoneczka?
Dobrze żyjecie?
Chciałam podziękować, za komcie pod poprzednim. Od razu
chciałam wyjaśnić jednego komcia. W tekście, „kiedy Sara wychodzi i zostawia chłopaków
samych”, nie mogłam zmienić narracji, bo to by było nie zgodne z zasadami języka
polskiego. Gdybym zaczęła pisać od nowego akapitu to tak, ale w żadnym wypadku w
środku dialogu.
Co jeszcze chciałabym powiedzieć… Hmmm… Może to, że rozdziały
będą pojawiać się jeszcze rzadziej, bo na uniwerku zamiast ułatwić nam pisanie pracy
to bardzo mocno nam ją utrudnili i chyba gorzej być nie może. Ten nowy system sprawdzania
studenta „czy sam piszę prace” chyba mnie zabije. No nic… Zaciskam zęby i jadę dalej.
Tak więc, rozdziały będę dodawać w odstępach czasu, ale nie będą ona aż tak duże.
To by było na tyle. Dziękuję za uwagę i do napisania.
xoxo N.