Łukasz dołączył do swoich znajomych na siłowni. Był
zdenerwowany i nie wiedział gdzie ma się podziać. Jack i reszta to zauważyli.
- Łukasz coś się stało? – spytał Jack
- Nic… - powiedział podenerwowany Łukasz – Chyba nic…
- No powiedź – nalega Theo – Przecież jesteśmy przyjaciółmi…
- No sam nie wiem… - powiedział smutny Łukasz – Nie chcecie
słuchać o moim żuciu prywatnym…
- Łukasz mów – powiedział stanowczo Wojtek – Jesteśmy
przyjaciółmi, może jakoś ci pomożemy
- Chyba straciłem Sarę i Lenę… - powiedziała załamany Łukasz
nie patrząc na kolegów
- Co? – spytał troszkę zaskoczony Theo – Przecież bierzecie
ślub za tydzień, to nie możliwe aby Sara się teraz rozmyśliła…
- Właśnie, Theo ma całkowitą rację – dołączył się Jack – Szalejecie
za sobą… Sara szaleje za tobą…
- Ale chyba tak się stało… - usiadł na ławeczce i schował
twarz w swoje dłonie – Cesc dowiedział się prawdy…
Jack kompletnie wie wiedział o co chodzi Łukaszowi. Nie
wiedział co wspólnego ma Cesc z Sarą a przede wszystkim z Leną. Spojrzał na
przyjaciela pytająco w oczekiwaniu na wyjaśnienie. Theo spojrzał na Łukasza,
który siedział dalej załamany.
- Bo widzisz Jack – zaczął Theo – Łukasz nie jest ojcem
małej Lenki
- Kręcisz! – zaśmiał się Jack ale mina Theo była poważna
- To prawda Jack – powiedział Łukasz – Nie jestem ojcem
Leny. Cesc Fabregas jest ojcem Leny –
prawie zaszlochał
- Ale jak to? – spytał zszokowany Jack – Przecież od
początku jesteś z Sarą… Przecież zanim Sara zaszłe w ciąże byliście już miesiąc
razem i Sara urodziła wcześniaka…
- Nie, Sara urodziła normalnie – spojrzał na przyjaciela –
To my powiedzieliśmy, że Lena to wcześniak
- Dlaczego mi nic nie powiedzieliście? – spytał Jack
- Nikt o tym nie wie… - powiedziała Łukasz
- Łukasz… - zaczął Wojtek – Dlaczego miałbyś ją stracić?
Sara jest w tobie zakochana nie w Fabregasie. To z tobą weźmie ślub nie z nim… A
on jest tylko ojcem…
- Nie jestem tego taki pewnie – zaczął Łukasz – On i Sara
mają wspólną przeszłość, teraz dowiedział się o Lenie. On na pewno nie odpuści
a Sara może mu ulec ponownie
- Ogarnij się! – powiedział Theo – Sara jest twoja i tylko
twoja. Fabregas przy tobie nawet nie ma szans.
- Theo ma racje – powiedział Wojtek - Fabregas przy tobie nie ma szans.
***
Libby zadzwoniła do Cesca Fabregasa proszą o kolejne
spotkanie. Chciała z nim pogadać, chciała spytać go co teraz zamierza. Spotkali
się w ulubionej restauracji Libby. Zamówili kawę i kawałeczek szarlotki.
- Co zamierzasz zrobić? – spytała delikatnie Libby poczym
upiła łuk świeżo zaparzonej kawy
- Co masz na myśli? – odpowiedział pytając
- No co zamierzasz zrobić z tą całą sytuacją? – spytała
ponownie
- Kocham Sarę i nie zrezygnuje z niej. Teraz kiedy
dowiedziałem się że mam córkę tym bardziej z niej nie zrezygnuje – odpowiedziała
poważnie
- Czyli co? – spytała lekko przerażona
- Będę walczyć. Nie zrezygnuje z rodziny – spojrzał na
przyjaciółkę - Kocham Sarę i od razu pokochałem małą – upił łyk kawy
- Chyba nie rozbijesz jej związku? – spojrzała na
przyjaciela przerażona – Sara ci tego nigdy nie wybaczy…
- To się zobaczy… - powiedział wymijająco – Można inaczej to
załatwić…
- Cesc! Ty chyba nie myślisz o tym serio, co? – w dalszym
ciągu była zszokowana – Chcesz zabrać jej Lenę?!
- Sam już nie wiem… - westchnął ciężko – Lena mnie okropnie
zraniła. Przez 2 lata nie wiedziałem, że mam córkę. To cholernie boli jakbyś
nie wiedziała.
- Cesc, wiem o tym, ale to nie jest powód to takiego
posunięcia z twojej strony – zaczęła go przekonywać - Porozmawiaj z Sarą. Może
jeszcze wszystko się jakoś ułoży.
- Nie wiem Libby. Sam już nie wiem co mam zrobić – potarł
dłonią policzek i brodę
- Może nie będziesz już z Sarą, ale zawsze możesz być ojcem
dla Leny – uśmiechnęła się do przyjaciela
- Myślisz, że Sara pozwoli mi być dla niej ojcem? – spojrzał
smutny na przyjaciółkę
- Jasne że tak. – powiedziała radośnie – Bądź o bądź to
jesteś ojcem małej…
- Sara mnie nienawidzi… - westchnął ciężko – Ona mnie
nienawidzi… Zresztą krzyknęła mi w twarz, że to nic nie znaczy, że jestem jej
ojcem – w jego oczach pojawiły się łzy
- Nie mów tak. Sara cie kocha – ponownie się uśmiechnęła –
Może nie tak jak 2 lata temu, bo z tej miłości wyleczył ją Łukasz, ale cie
kocha.
- Szkoda, że nie kocha mnie tak jak Łukasza… - westchnął –
Jestem taki głupi, że strąciłem swoją szansę… Trzeba było mi zostać tu i zajęć
się Sarą… - ponownie westchnął
- Cesc, to nie twoja wina że chciałeś wrócić do domu – spojrzała
na przyjaciela – Barcelona to twój dom i każdy po tylu latach chciałby w końcu
wrócić do swojego domu i do drużyny w której się chciało grać od małego. To nie
twoje wina… - położyła swoją dłoń na jego dłoni
- Nie, to moja wina… - raptownie zabrał swoją dłoń – Gdyby
nie to, to ja, Sara i Lena tworzylibyśmy teraz piękną rodzinę! – prawie
krzyknął
- Cesc! – przywołała do porządku przyjaciela – Teraz jest
już za późno na gdybanie, nie sądzisz?
- Niestety za późno… - spojrzał na przyjaciółkę
***
Tak jak kazał mi Łukasz, z samego rana udałam się do lekarza
w nadziei, że dowiem się jakie chrubko się do mnie znów przyczepiło. Niestety
to czego się dowiedziałam było o wiele gorsze. Nie wiedziałam jak ja to powiem
Łukaszowi. Wróciłam do domu przerażona, blada, zszokowana a nawet podekscytowana.
Nie mogłam dla siebie znaleźć miejsca w mieszkaniu. Przekładam książki z
miejsca na miejsce, siedziałam na kanapie, później coś robiłam w kuchni. Mimo
iż miałam dzień wolny i mogłam odpocząć jak człowiek, bo Łukasz zabrał małą do
Jacka i Libby na cały dzień, to nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca. Ciągle
nurtowało mnie to jak ja powiem to Łukaszowi. Usiadłam w końcu na kanapie.
Siedziałam i siedziałam aż nagle do moich uszu dobiegł mi dźwięk dzwonka wejściowych
drzwi. Wystraszyłam się. Czyżby to był Łukasz? Czyżby zapomniał kluczy do
mieszkania? Zaczęłam się bać jeszcze bardziej. Przerażona podeszłam do drzwi i
otworzyłam je. Moim oczom ukazał się jeszcze gorsy koszmar niż Fabiański. W
moich drzwiach stał nie kto inny jak Cesc Fabregas. Moje serce zamarło na
chwilę i nie wiedziałam co mam zrobić.
- Co ty tu robisz? – ledwie wyszeptałam przerażona
- Musimy pogadać! – powiedział stanowczo i wszedł do
mieszkania – I nie obchodzi mnie to, że nie chcesz. Musimy i koniec! – stanął w
salonie i patrzył się na mnie tymi zniewalającymi brązowymi oczętami a mi nogi
zmiękły
- Po pierwsze to jesteś u mnie w domu i cie nie zaprosiłam
do środka – spojrzałam na niego groźnie - A po drugie: Kim ty jesteś żeby mówić
mi co mam robić?!
- Sara, ja wiem, że nie jest między nami teraz kolorowo, ale
musimy pogadać. Musimy obgadać wszystkie rzeczy – zamknęłam drzwi i podeszłam
do niego – A sama wiesz, że nie jest ich mało.
- Wiem, ale co my mamy obgadywać? – spytałam zdziwiona –
Jesteś Ojcem Leny ale nie ma do niej żadnych praw. Łukasz się podpisał po aktem
urodzenia, nie ty. Łukasz… Nie ty!
- Wiem i chcę to zmienić – spojrzała na mnie i chwycił moje
dłonie - Chcę być ojcem dla Leny…
- Słucham? – nogi ponowie zrobiły mi się jak z waty i
opadłam delikatnie na kanapę stojącą tuż za mną
- Chcę być ojcem dla Leny – spojrzał na mnie i usiadł obok
mnie – Chcę być obecny w jej życiu.
- Cesc… - spojrzałam na niego – Przychodzisz tu do mnie od
tak i prosić o tak wiele…
- To nie jest wiele – powiedział chłodno – Jestem jej ojcem
i mam do tego pełne prawo. Jeśli nie zgodzisz się polubownie, to rozegramy to
inaczej.
- Słucham?! – spojrzała na niego cholernie zdziwiona – Jak
możesz tak nawet mówić? Ty chyba nie myślisz poważnie?!
- Ależ myślę i mówię poważnie… - ponownie na mnie spojrzał
zimnym wzrokiem
- Chyba nie zamierzasz mi jej odebrać?! – w moich oczach
pojawiły się łzy, które po chwili zaczęły ciec po moim policzku
- Nie! – spojrzał na mnie lekko zdziwiony – Szalona jesteś?
Nie odbiorę dziecku matkę… - zaśmiał się przez chwilę a mi ulżyło – Gdzie jest
Lena? Chciałbym przytulić moją córkę… - powiedział z uśmiechem na ustach
- Nie ma jej. Pojechała z Łukaszem do Jacka i Libby na cały
dzień – spojrzała na Cesca – Łukasz chciała mi dać dzień wolny bo ostatnio źle
się czuje. No i kazał mi jechać do lekarza… - zaczęłam się jak głupia
tłumaczyć
- Chora jesteś? – spojrzał na mnie zaniepokojony
- Nie – odpowiedziałam raczej radośnie – Myślałam, że jestem
chora ale już wiem że nie jestem… A zresztą co to cie może obchodzić – prawie
warknęłam
- Sara, obchodzi mnie to i to bardzo… - spojrzała na mnie i
chwycił moją dłoń
- Cesc, gdybym mogła cofnąć czas abyś był ojcem Leny a my
moglibyśmy być znów razem, to bym to zrobiła. Ale jak teraz patrzę na to z
perspektywy czasu to nie zrobiłabym tego – cały czas patrzyłam w jego ciemno
brązowe oczy – Naprawdę nie zrobiłabym tego.
- Wszystko można jeszcze naprawić… - powiedział błagalnie
- Nie Cesc, nie można – w dalszym ciągu patrzyłam mu w oczy
– Łukasz odmienił moje życie, pokazał mi prawdziwą miłość, zaopiekował się mną
kiedy najbardziej tego potrzebowałam.
- Sara – przysunął się bliżej mnie – Ja nadal cię kocham…
- Przestań!!! – prawie krzyknęłam – Nie możesz mnie kochać
po prawie dwóch latach!
- Ale to prawda – powiedział spokojny przysuwając się bliżej
mnie – Kocham cię i chce być z tobą.
- Cesc! Ja… Jestem… Z… Łukaszem! – podkreśliłam dokładnie każde
słowo – Za kilka dni bierzemy ślub, czy ty tego nie możesz zrozumieć? A co
najważniejsze, mimo iż Lena nie jest Łukasza córką, to on traktuje ją ja
własną. Nie zabieraj jej normalnego domu.
- Sara, zawsze my możemy stworzyć normalny dom – uśmiechnął się
i dotknął mojego policzka dłonią a ja przytuliłam się do niej czując jego
delikatny dotyk
- Nie Cesc – spojrzałam na niego – Nie wiesz wszystkiego…
- Wiem już wszystko… - prawie szepnął – To ja jestem ojcem
Leny…
Wtedy stało się coś co nie powinno się wydarzyć. Cesc
Fabregas, ten który złamał moje serce, ten który namieszał mi w głowie,
pocałował mnie. A ja odwzajemniłam ten pocałunek. Nie wiem co we mnie wstąpiło,
ale odwzajemniłam pocałunek. Jego usta były tak delikatne i tak ciepłe, że aż
nie chciałam przerywać tej chwili. Niestety przerwał nam go trzask zamykających
się drzwi i stojący w salonie z Leną na ręką Łukasz.
- Łukasz… - pisnęłam i wstałam szybko z kanapy – To nie jest
tak jak myślisz… - podeszłam szybko do niego i spojrzałam mu w oczy – To nie
jest tak jak myślisz – powtórzyłam
- Doprawdy? – spytał smutny jak nigdy dotąd – Chyba jesteś
ślepy… - odsunął się ode mnie
- Łukasz daj mi wszystko wyjaśnić – powiedziałam błagalnie
- Sara, nie jestem zły… - powiedział coś czego się nie
spodziewałam – Nie jestem zły, ale za to jestem w szoku. Nie spodziewałem się,
że to zrobisz…
- Tak bardzo cie przepraszam Łukasz – chciałam go pocałować
ale się odsunął ode mnie – Naprawę cie przepraszam… - wyszeptałam i wzięłam
małą na ręce
- Łukasz, to nie jest wina Sary – wtrącił się Cesc – To ja
ją pocałowałem i możesz winić mnie…
- Nie musisz mi się tłumaczyć Cesc – Łukasz odpowiedział
spokojnie – Kiedyś ciebie i Sarę łączyło coś… Nie mogę jej zabronić… - zaczął
ale mu przerwałam kładąc swoją dłoń na jego ustach
- Ciii – syknęłam -
Cesc? – spojrzałam na niego – Możesz nas zostawić samych?
- Tak, jasne… - spojrzał na mnie i wtedy dałam mu Lenę a
jego oczy rozweseliły się
- Nie – powiedział Łukasz a mnie i Cesca wmurowało – Jeśli
chcesz za mną porozmawiać to niech on zostanie
- Chyba jednak wyjdę na taras – powiedział spokojnie Cesc –
Musicie porozmawiać… Sami…
Cesc wziął Lenkę i wyszedł z nią na taras. Nie zamknął
jednak drzwi...
- Łukasz… - zaczęłam – Ten pocałunek nic dla mnie nie
znaczył…
- Sara nie oszukuj siebie i mnie – powiedział spokojnie
patrząc mi w oczy – Czujesz coś do Fabregasa, nie mogę tego zmienić…
- Tak! Czuję miętę przez śmierdzącą piętę – zaśmiałam się –
Łukasz, nic do niego nie czuje. Naprawdę…
- Więc co miał znaczyć ten pocałunek? – spojrzał na mnie
smutny
- Chyba chciałam się przekonać na własnej skórze czy coś
jeszcze do niego czuję…
- Iiii? – spytał
- Nie kocham go – ujęłam jego twarz w swoje ręce – Nie
kocham go! Nic do niego nie poczułam podczas tego pocałunku – uśmiechnęłam się
- Naprawdę? – patrzył na mnie w dalszym ciągu smutny –
Wydawało mi się, że widzę co innego…
- Łukasz! – podniosłam ton głosu – Nic do niego nie czuję!
- Nie kłam Sara – jego oczy wciąż były smutne
- Nie kłamię – spojrzałam w jego oczy – Kocham tylko ciebie.
Tylko ciebie – podkreśliłam ostatnie zdanie
- Ja ciebie też kocham – w końcu w jego oczach dostrzegłam
ogniki radości
- I wiesz co… - powiedziałam już bardziej radosna – Byłam
dziś u lekarza a raczej u dwóch lekarzy…
- Dwóch? – spojrzała na mnie zdziwiony
- Tak, u dwóch – uśmiechnęłam się szeroko
- I co? – spytał wyraźnie zaciekawiony
- Jestem w ciąży – powiedziałam prawie szepcząc
- Z kim? – spojrzał na mnie lekko otumaniony a mną
trząchnęło
- Z tobą baranie! – parsknęłam śmiechem – Spodziewam się twojego
dziecka! – powiedziałam radośnie prawie krzycząc
- Naprawdę? – Łukasza oczy rozweseliły się w końcu
- Tak! Naprawdę! – powiedziałam i pocałowałam go namiętnie –
Zostaniemy ponownie rodzicami…
- Nie żartujesz prawda? – spytał całkiem poważnie
- Tak głupku! Żartuje, że jestem z tobą w ciąży! – ponownie się
zaśmiałam i spojrzałam na Cesca, który chyba najwyraźniej to słyszał
- Tak tylko pytam – zaśmiał się i ponownie mnie pocałował – Ale
chyba Cesc to słyszał… - szepnął mi do ucha
- No i co z tego… - powiedziałam – To ciebie kocham!
____________
Ogłoszenia Parafialne:
Oficjalnie wróciłam do pisania! Yey! Jak ja się cieszę.
Było mi ciężko wrócić, bo odzwyczaiłam się od takiego pisania,
ale już wskoczyłam na swoje tory.
Tak więc, to jest ostatni rozdział True Lies. Mam nadzieję że
wam się podobało opowiadanie i zapraszam już wkrótce na Epilog.
*Przepraszam za błędy. Ostatnio źle ze mną i mogłam coś przeoczyć.
Pozdrawiam N.